PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=786678}
6,9 34 564
oceny
6,9 10 1 34564
8,0 44
oceny krytyków
The Square
powrót do forum filmu The Square

Film jest całkiem sprawnie zrealizowaną analizą socjopsychologiczną współczesnego społeczeństwa. Trzeba oczywiście zaznaczyć, że najbardziej odnosi się ona jednak do społeczeństw krajów skandynawskich, nieco mniej można odnieść ją do reszty Europy czy chociażby do Polski, choć zmiany, które u nas następują, stopniowo zbliżają nas do mentalności krajów północy.

Świat sztuki, choć będący na pierwszym planie filmu jest tu tylko jednym z elementów obrazu, przykładem hermetycznej grupy społecznej, oderwanej w szczególny sposób od reszty społeczeństwa, a ponadto poprzez wykorzystanie ukazanych w filmie dzieł pozwala na wprowadzenie symboli, zaznaczenie odniesień i poszerzenie interpretacji. Zabieg, zrealizowany całkiem sprawnie.

Ludzie w tym filmie są sobie obcy, zanurzeni w swoim świecie, pozbawieni bliższej relacji z innym, chroniący się jak tylko można przed nawiązaniem intymnych związków, niemający porozumienia nawet z własnymi dziećmi. Bogactwo nie stało się spełnieniem obietnicy raju, a to, co naprawdę cenne można znaleźć pośród góry śmieci. Do takiej refleksji skłania obraz Christiana poszukującego w śmietniku adresu do chłopca, którego skrzywdził dość bezwiednie, ale jednak z dość dużym co prawda okrucieństwem. Ostlund nie daje rozwiązań, ani nie tym bardziej nadziei. Przebudzenie Christiana i jego piękny gest to tak naprawdę reakcja na poczucie winy i rozlegający się w głowie krzyk „pomocy”. Ta wizja jest dość pesymistyczna. Otworzyć się na drugiego możemy jedynie z poczucia winy, a poza tym uważamy, że sprawami najsłabszych powinno się zająć „społeczeństwo” albo ktoś z najbogatszych ludzi na świecie, jak sugeruje w swoim nagraniu Christian. Nie ma w tym filmie apologii lewicowości, raczej smutna nad nią refleksja. Obecny model państwa sprawdza się całkiem dobrze (na żebraków można przecież przymknąć oko, zresztą są nam oni potrzebni, żeby ulżyć własnemu poczuciu winy) jednak doprowadził do stępienia ludzkich odruchów i alienacji.

Świat sztuki nie jest tu przedstawiony w najlepszym świetle. Jawi się on jako hermetyczny, oderwany od ludzkich potrzeb oraz wrodzonego poczucia i potrzeby piękna, o czym świadczą przedstawione reakcje publiczności na ekspozycje prezentowane w galerii. Okazuje się też, że clue wydarzenień artystycznych jest catering, jak zdaje się sugerować reżyser w jednej ze scen. Świat sztuki jest zakłamany. Wolność ekspresji jest mitem i pustym frazesem, o czym przekonujemy się, gdy powodem rezygnacji kuratora wcale nie jest drastyczność reklamy, ale fakt, że mogła ona zaszkodzić PR-owo jednemu ze znaczących sponsorów. Choć wydaje się raczej, że zamierzeniem reżysera nie była tu kpina ze sztuki współczesnej jako takiej, w szczególności tej pozostającej w nurcie konceptualizmu i dość trudnej do odbioru dla przeciętnego odbiorcy, zwłaszcza, że ta sztuka jest wykorzystywana przez reżysera dla zwrócenia uwagi na pewne istotne problemy (np. instalacja nakazująca uczestnikowi zdecydować czy jest osobą ufną wobec innych). Niewątpliwie jednak tego rodzaju sztuka jest elementem ukazanego w filmie rozdźwięku pomiędzy elitą społeczną a warstwami niższymi.

Cała ta sztuka jednak coraz mniej kogokolwiek interesuje poza bywalcami wernisaży i bankietów, dlatego trzeba użyć specjalnych efektów, żeby ktokolwiek przyszedł na wystawę. W sukurs przychodzą tu spece od reklamy, wyzbyci jakichkolwiek uczuć i skrupułów, dla których celem jest jedynie efekt viralowy i spora liczba lajków. Reżyser chciał chyba pokazać, że strategia po trupach do celu odnosi skutek, gdyż w gazecie zamieszczono całą stronę na temat wystawy, która została w ten sposób spopularyzowana.

Dostało się tu mocno także poprawności politycznej, m.in. w scenie, w której jeden z uczestników debaty grobowo poważnym głosem karci śmieszków, przekonując o konieczności tolerancji wobec osoby dotkniętej „schorzeniem o podłożu neuropsychologicznym”, choć sądząc po reakcji publiczności na seansie, wymowa tej sceny chyba nie została do końca zrozumiana. Właściwie, ciekawe było to, że większość osób momentalnie zamilkła, jakby sama, niczym uczestnicy owej debaty, poczuła się zażenowana naruszeniem norm poprawności politycznej, co już samo w sobie daje dużo do myślenia. Elementem kpiny z politicial corectness jest także dziennikarz zwracający uwagę na kolor włosów dziewczynki, która wystąpiła w reklamie wystawy.

Cały ten świat PR i dziennikarstwa jawi się jako kompletnie wyzuty z treści. Dyskutujemy o wydarzeniach i faktach medialnych, doszukując się znaczeń i drugiego dna, a tak naprawdę jedynym znaczeniem są lajki, efekty viralowe, odsłony i co za tym idzie pieniądze płynące od klientów, sponsorów, kolekcjonerów i zadowolenie twórców tego całego bałaganu. Skojarzenia z niedawną akcją reklamą napoju Tiger są nieuniknione.

Kapitalna jest scena performance – człowieka małpy. Oczywiście można ją różnie odczytywać, natomiast wydaje mi się, że kluczowa jest zapowiedź przed występem, gdzie mowa jest o tym, by pozostać w bezruchu i nie okazywać emocji, gdyż w przeciwnym wypadku zostaniemy zaatakowani i rozszarpani przez zwierzę. Czy nie jest to obraz lęku współczesnego człowieka przed pierwotnymi, atawistycznymi instynktami? Lęku przed tym, co w nas zwierzęce? Czy nie dlatego tkwimy, przynajmniej pod względem relacji społecznych, w pewnym bezruchu? Wszak cały proces rozwoju ludzkości biegnie w kierunku ograniczania w nas tego, co biologiczne, nieuporządkowane i instynktowne. Czy nie dlatego właśnie nie okazujemy innym osobom naszych prawdziwych uczuć i intencji? Tłumimy w sobie lęk i agresję i zamykamy się w ramach społecznych konwenansów? Warto przy okazji zwrócić uwagę, że postacie ukazane w tym filmie są z reguły miłe, wyważone i spokojne. Jeśli krzyczą, to tylko wobec dzieci, wobec bezbronnych istot, które nie są w stanie przypuścić odwetu. To przywołuje z kolei kolejną refleksję na temat tłumienia agresji.

Wracając jednak do człowieka-małpy. W całej tej scenie, która w zasadzie jest dość fantastyczna, gdyż raczej nie do pomyślenia w rzeczywistości, biorąc pod uwagę reguły rządzące tego rodzaju wystąpieniami artystycznymi, można w niej wyróżnić trzy etapy. Z początku widzowie wykazują spory dystans do wydarzenia, podśmiechują się pod nosem, nie przejmując się w ogóle założeniami performance’u. Oto zatem śmietanka kulturalna, elita artystyczna, ludzie związani ze sztuką prezentują raczej postawę człowieka ze sztuką niezwiązanego. Ostlund ponownie pokazuje tu miałkość całego środowiska kolekcjonerów, sponsorów, a być może także artystów i kuratorów, którzy przychodzą na bankiet po prostu, żeby się nażreć i którzy pozbawieni są w zasadzie głębszej artystycznej wrażliwości.

Kiedy jednak artysta narzuca im, w dość niekonwencjonalny sposób, respekt wobec swojego występu, stają się w końcu częścią aktu, zastygając w bezruchu w obawie przed nieznajomym, zwierzęcym, pierwotnym. To byłby drugi etap tej sceny, przerwany w końcu rzuceniem się człowieka-małpy na kobietę i próbą gwałtu (?). Niewątpliwie złamała ona reguły gry, gdyż może nieznacznie, ale ujawniły się jednak w jej grymasie twarzy uczucia, prawdopodobnie z gamy tych pozytywnych, wobec dzikiego stworzenia. Co ciekawe, jej partner zdążył w międzyczasie uciec, a znaczna część publiki pozostawała przez długi czas bierna. Dopiero po chwili rzucają się na artystę i zaczynają lincz.

W ten sposób występ, który raczej nie miał szansy zdarzyć się naprawdę zostaje dopełniony. Czy można przyjąć, że cel artysty był właśnie taki – wyrwać tych ludzi z impasu, obudzić w nich emocje, agresję tłumioną za fasadą dobrobytu i poprawności politycznej? To pewnie jedna z interpretacji, ale moim zdaniem dość uprawniona. Scena moim zdaniem kapitalna.

Pojawia się oczywiście w filmie także parę innych dzieł sztuki, które mogą składniać do refleksji. Chociażby kopczyki usypane ze żwiru, przypominające kopce popiołu, które wraz z napisem „You have nothing” są metafizycznym, a jednocześnie satyrycznym „memento mori” dla współczesnego człowieka.

A gdyby przyjąć, że tytułowy „The Squuare”, miejsce azylu i troski, to rozbudowana alegoria szwedzkiego państwa opiekuńczego, miejsca, zbudowanego w celu zapewnienia bezpieczeństwa i dobrobytu, w którym jednak zabrakło Człowieka? Zauważmy, że przez większość, jeśli nie przez cały film „The Square” pozostaje pusty... Stworzyliśmy sobie miejsce azylu, miejsce dobrobytu i rzekomej troski, w którym czujemy się tak bardzo obco. Miejsce to, o sztywno zakreślonych granicach, za którego geometryczną prostotą kryją się sztywne reguły chroniące innych przed dostępem obcych w jego obręb skłania do myślenia, do czego doprowadził (i doprowadzi) rozwój współczesnego społeczeństwa. Przy tej interpretacji, także scena eksplozji w jego obrębie nabiera głębszego znaczenia, przywołując także aluzje do bieżącej sytuacji politycznej, problemów uchodźstwa i terroryzmu. Choć to może już zbyt daleko idące domysły.

zambrotta

świetna recenzja i analiza

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
rawita

Co prawda nie jestem pewien, czy mieszać w to uchodźców, ale z tym gwałtem jest coś na rzeczy, o czym mówi sam reżyser: http://www.dwutygodnik.com/artykul/7351-kiedy-zaczyna-bolecrobi-sie-ciekawie.htm l

zambrotta

W tym filmie nie ma kompletnie wątku uchodźców, bo reżyser głównie pokazuje żebrzących Romów. To co widzi
rawita bardziej z jego pragnień zobaczenia tego, niż jest to częścią filmu.

Przywołany przez ciebie wywiad daje dużo, dopowiada, w tej scenie odgrywania małpy np. reżyser chciał nam pokazać, że człowiek to zwierze, jeden z jego gatunków, a w całej sytuacji jak działa opisywany przez niego "efekt widza". Reżyser stara się być uniwersalnym, dotykać szerszych zjawisk, pojęć.

rawita

Pomyślałam podobnie. Tzn. Przemoc wobec kobiet jest koszmarnie i niezmiennie wciąż aktualna. Stanowi poważny problem. To pierwsza moja myśl, iż twórca chciał, by ten fakt podkreślić. Druga moja myśl, to zwrócenie uwagi na to, kto jako pierwszy rzucił się kobiecie na pomoc - tzw. stara gwardia. Pomyślałam więc o jakimś znaczeniu tej sceny, również i z tego właśnie punktu widzenia.

elase

Wątpię, że taki był zamysł reżysera. Ale za to nie dziwie się takiemu odbiorowi w Polsce, takie myślenie jest skutecznie kształtowane przez niektóre media.

Reżyser pokazuje dzikie instynkty, które wyzwalają w oglądających także pierwotne instynkty. Ten temat przewija się przez wszystkie filmy reżysera.

brava

Czy twórca nie mógł mimo wszystko tego faktu podkreślić. Temat przemocy wobec kobiet jest na tapecie nieomal globalnie. Narzuca się mimowolnie.

Dzikie instynkty? Zgadza się. Wyjaśnienie nastąpiło tuż przed konkretną sceną. Myślę, iż nie sposób jest nie odnieść tematu również i do zawirowań tych społeczno-politycznych.

elase

"Temat przemocy wobec kobiet jest na tapecie nieomal globalnie." - tak, ale w Polsce widzi się tyko przemoc wobec kobiet, jeśli ona jest powodowana przez emigrantów lub uchodźców, zwłaszcza jeśli mają inny kolor skóry lub inne wyznanie. Ale jak zbiorowego gwałtu dokonują polscy chłopcy z zespołu muzycznego to komentarze są bardziej pobłażliwe, a winna jest już kobieta. Albo jak kobieta z padaczką została zbiorowo zgwałcona, to do tej pory sprawcy radośnie biegają na wolności, choć wszystkie dowody, ślady biologiczne potwierdzały zeznania kobiety.

brava

Prawda. Ja w ogóle nie wiem czy pracują jeszcze i wykonują swoj zawód osoby, które np. ośmieliły się zasugerować pokrzywdzonej - To była twoja wina, sama jesteś sobie winna.

Tyle że, problem wciąż tkwi niestety w głowach mężczyzn. To, że kobieta (np. fanka pod wpływem alkoholu) wejdzie do autokaru zaproszona przez muzyków, nie oznacza tym samym, że dziewczyna chce tam cokolwiek z nimi robić. A nawet gdyby... się wydawało, że tak... Szósty zmysł. Tyle w temacie.

Osobny temat to psychole i ćpuny. Dlatego edukacja się kłania - do poprawki. Dla obu płci. Żeby lepiej ogarniać rzeczywistość i zagrożenia, należy o nich wiedzieć. Proste.

Podobnie z kobietą chorującą na padaczkę. Naprawdę, kobieta to nie jest LALA, co jak się znajdzie gdziekolwiek i w jakimkolwiek miejscu, i w jakiejkolwiek grupie mężczyzn, to z myślą że chce od razu z nimi spać. No po prostu. Ja nie wiem gdzie tu myślenie. A myślenie o konsekwencjach jednego z drugim, to już w ogóle... daleko z tym w lesie. Konsekwencje. Potem się zawsze tłumaczą, że dziewczyna piła alkohol i się cieszyła, i żartowała. Sama przecież do nich przyszła! Ale myślą, że przyszła lalka porno.lol. Ehh... Postrzeganie kobiety się kłania. Problem nie do ogarnięcia, jak się myśli nie głową, tylko czymkolwiek innym. Ten temat mnie bardzo drażni, bo rzeczywiście nie dzieje nic pomocnego dla ofiar gwałtów. Tylko słyszą obelgi ze strony nie tyle samych oprawców, którzy rzekomo nawet kijem by jej nie tknęli, ale i ze strony osób, które powinny ofiarę wspierać - bo po co tam poszła i z nimi siedziała. Żenada. Tyle.

ocenił(a) film na 8
elase

Tobie za to wystarczy słowo kobiety by nazwać mężczyznę gwałcicielem. Muzycy z decpitated zostali oczyszczeni ze wszystkich zarzutów ale ty i tak wydałaś osąd

niezbedny

Słuchaj. Nie pozwalaj sobie na takie uwagi w dobie kryzysu z nieumiejącym powstrzymać swojej żądzy męskim gatunkiem... od wieki wieków i na przestrzeni wieków.

To nie ja wam robię opinię gwałcicieli, tylko "wasi". Ci wszyscy co na przestrzeni wieków gwałcili, gwałcą i będą gwałcić.

I tylko się powinny kobiety cieszyć, że jeszcze wojny kolejnej nie ma, bo byś był wtedy zapewne mądry jak jesteś teraz.

Jakie oczyszczenie z zarzutów. Ja nic nie mam info na temat rozprawy stricte i ściśle jak przebiegała i niestety "wątpliwe dowody" pokazały już w historii najprzeróżniejszych rozpraw, zamknięcie sprawy i oczyszczenie z zarzutów... wątpliwie uczciwych osób. Resztę sobie dopowiedz.
Słowo "wątpliwy" ma synonimów wiele, i ja nie muszę tego rozumieć na twój wygodny sposób, żebyś ty jako mężczyzna się poczuł lepiej.

Tak. Wystarczy mi słowo kobiety, żeby zacząć się interesować tym o czym mówi. To jak wystarczy mi słowo dziecka, żeby zacząć domniemywać przestępstwo, a nie z góry założyć - nie, to się nie wydarzyło!

Więc o co ci chodzi. Mało masz jeszcze info o tych, co zarabiają na domach publicznych albo o takich spod krzaka co muszą dopaść kobietę i zgładzić!?
lol.na takie komentarze.

ocenił(a) film na 8
elase

Trochę mi otworzyłaś oczy na pewne sprawy. Zdałem sobie sprawę ze swojej winy urodzenia się męskim gatunkiem. Strasznie mi się wstyd zrobiło za "nas". Podjąłem decyzję o usunięciu swojego siusiaka - opresyjnego symbolu patriarchatu. Mimo tego jako chłopiec i tak słusznie pozostanę w twoich oczach jako potencjalny gwałciciel. Sprawa decapitated jest prosta. Pomówienia o gwałt to wymysł mizoginów. Jeśli tamta kobieta tak powiedziała to znaczy że tak jest. Choć nawet jakby to nie była prawda, co jest bardzo wątpliwe i tak w takiej sytuacji powinno ich się traktować jako winnych. Przecież gdyby wsadzać wszystkich mężczyzn oskarżonych o gwałt do więzienia, to żaden gwałciciel by nie uniknął kary. Pozdrawiam cieplutko

niezbedny

Chryste. Jeśli tamta kobieta tak powiedziała, to należy sprawę podjąć w celu dowiedzenia co zaszło. Ja nawet nie otrzymałam info o tych kobietach, nic a nic. To co ja mam niby uznać!?

Zarzuty zostały wycofane... ponieważ? Nagle się okazało, że co, że dziewczyny mają w zwyczaju bywać w towarzystwie, więc był to zapewne koronny dowód, że same się w łapy pchnęły, to potem miały - nie gwałt, a seks, jak najwidoczniej chciały!?
Bo gwałt to jest tylko wtedy, jak masz coś więcej niż wykręconą rączkę!? A ona przecież wyszła o własnych siłach i sobie poszła. To co to był niby za gwałt.lol.

Sprawa jest bardzo prosta, tak. Prosto podana bez niezbędnych szczegółów. Tak, żeby każdy kto o tym przeczyta - notkę! - uznał koniec końców... ale jak, że co, o co w końcu kaman!?

Niestety. Jak tak cieplutko pozdrawiasz, to już samo to daje mi do myślenia.

ocenił(a) film na 6
elase

Były podane w internecie gdzieś szczegóły wycofania zarzutów - zeznania innych świadków wskazujących na okoliczności zaistnienia siniaków na jej ciele (samoczynne wbieganie na barierki przed sceną), zeznania jakiś tam ochroniarzy czy pracowników klubu, dodatkowo fakt, że już w przeszłości w podobny sposób próbowała wyłudzić pieniądze od jakiś tam osób. Można zatem stwierdzić, że może jednak tym razem nie trzeba eksterminować całego podgatunku ludzi zwanych potocznie mężczyznami.

I zastanawia mnie jedno - a jak ona chciała uprawiać seks z tymi muzykami, a potem dzięki temu jeszcze się troszkę dorobić, to znaczy, że to gwałt? Zaczniemy dochodzić do paradoksów, że zanim dwoje ludzi będzie uprawiać seks, będą podpisywać umowę stwierdzającą obustronną zgodę na to. I nie zamierzam bronić gwałcicieli, bo ich to powinni w więzieniach traktować jak pedofilów, by się nauczyli czegoś o słowie nie. Ale też trochę chyba idziemy za bardzo w stronę piętnowania roli mężczyzn w społeczeństwie i desygnowania ich postaw jako patriarchalne próby pokazania swojej siły i dominacji w każdej możliwej sytuacji.

porthole

Litości. Zeznania ochroniarzy i pracowników klubu. I jeszcze może agenta muzyków.
Okej. Słuchaj. Dla mnie liczy się rzetelność. I prawda. Dlatego zeznania ochroniarzy czy... jakiejś osoby z klubu, nie wiem... dobrego znajomego tych muzyków? - to mnie nie przekonuje.
Ja mogę w te wycinki i strzępy informacji uwierzyć. Przynajmniej, mogę się postarać uwierzyć. Bo póki co mnie nikt nie przekonał. Niestety. I nie jest to moja wina.

Z tą umową trafiłeś, gdyż o tym właśnie myślałam!
Sprawa byłaby jasna. Czarno na białym. Choć to głupie - a może właśnie i nie do końca, jak się okazuje.

ocenił(a) film na 8
elase

Żałosne są Twoje wywody. Zaniżasz poziom tej dyskusji aż boli

brava

Pani, która choruje na epilepsję, padła ofiarą ratowników medycznych! Dodaję tę informację, gdyż jest to niezwykle istotne, by jak najwięcej wiedzieć o oskarżonych. Przede wszystkim skąd oskarżeni pochodzą i jaki wykonują zawód. Społeczeństwu (pacjentom), należy się informacja na temat osób stanowiących zagrożenie.

To jest jakaś farsa. Proces!
Oskarżeni śmiali się z kobiety - powiedziała, że choruje na padaczkę i że straciła niedawno dziecko! Ciążę! Wyśmiewali jej wygląd. Wykorzystali niemoc kobiety. W chwili zastosowania przemocy wobec pokrzywdzonej, ofiara doznała ataku epilepsji.

Nie zrobiło to na ratownikach medycznych żadnego wrażenia! Ułatwiło im jedynie dalej przemoc, której nie przerwali, pomimo ataku choroby u ofiary!

Mam się śmiać czy płakać. Bo sama nie wiem. Żenada. Dno.

elase

O to właśnie chodziło, reżyser porusza tu kwestie uniwersalne. Dotyczą one odruchów, które są w każdym człowieku.

Uzupełniając, Szwecja ma bardzo dużą wykrywalność takich przestępstw i są one karane, zdecydowanie. Gwałt ma tam różne stopnie, i jest szerzej rozumiany niż w Polsce.

ocenił(a) film na 8
rawita

Dla mnie to raczej krytyka słabości młodych mężczyzn. Wpierw ucieka Julian, później ucieka partner kobiety, którą napastował Oleg, reszta raczej stara się nie widzieć, tego, co się dzieje. Jako pierwszy interweniuje starszy mężczyzna.

na_wrotki

Zgadzam się też z tą interpretacją. Zwłaszcza, że tak samo, a nawet jeszcze bardziej w filmie "Turysta" ten sam reżyser bezlitośnie obnażył emocjonalną słabość i łajzowatość współczesnych mężczyzn. Widać, że pewne wątki lubią się powtarzać w jego filmach.

ocenił(a) film na 7
rawita

Tylko że jest do dość optymistyczna interpretacja. Wg politycznej poprawności każdy, kto próbowałby wystąpić w obronie kobiety bijąc chcącego ją zgwałcić muzułmanina (mówię o obronie koniecznej, nie celowym pobiciu) byłby z automatu rasistą. I nieważne, że to tamten zaczął. Reżyser być może próbował obudzić oglądających, ale politprop już tak przeorał mózgi, że jego trud jest daremny. Mamy po prostu potulnie poddać się tej inwazji jak w "Obozie świętych" Raspaila.

adamcpdst

Tak? Gdzie jeszcze zawarto ostrzeżenia przed uchodźcami, w Toy Story? Agitujesz bez sensu, a odwołanie do Raspaila tylko zdradza, jak bardzo zideologizowane są to wynurzenia.

ocenił(a) film na 8
zambrotta

Nie można było tego lepiej opisać! :)

ocenił(a) film na 8
zambrotta

Ciekawa recenzja! Interesujące obserwacje. Ja również uważam, że scena z performancem człowieka-małpy to metafora, fantazmat, jakiś może rodzaj snu, bądź projekcji „zwierzęcości”. Nie można też nie zauważyć, że reżyser umieszcza zwierzę szympansa w, a raczej przy okazji sceny erotycznej! To także wydaje się symboliczne, bo choć film jest realistyczny, w ogóle nie jest wytłumaczone. Gdyby tak na to spojrzeć mamy do czynienia z pomysłem, by ewentualną „zwierzęcość” człowieka sprowadzić do roli podążania za instynktami, a nie rozumem. Scena seksu jest przedziwaczna, jak wszystkie wydarzenia w tym filmie jest kolejną „męką”, „niepokojem” i „zgrzytem”.

miko1aj

Znowu odsyłam do wywiadu z reżyserem, mówi tam, że seks, jest jedną z najbardziej zwierzęcych czynności w ludzkim życiu, jakby nie było rozbieram się zwykle do naga i wydajemy dziwne dźwięki. I masz racje, ta scena jest dziwna, bo bohater choć uprawia seks z kobietą, to jednocześnie stara się mieć z nią jak najmniejszy paradoksalnie kontakt fizyczny.

ocenił(a) film na 8
brava

Czytałem ten wywiad. Czyli dobrze odczytałem to podczas projekcji. Tak – tamten seks jest wyzuty z uczuć więc i szympansica się pojawia. Czyli to, co sprawiło, że Christian poczuł się niezręcznie przed stosunkiem. W ogóle o niezręczności też jest to opowieść. Niezręczności pomagania i niezręczności niepomagania, niezręczności samotności i niezręczności płytkich relacji kiedy tę samotność człowiek stara się przełamać, niezręczności oceniania innych i niezręczności bycia ocenianym, niezręczności kłopotów w życiu i niezręczności rytuałów (marketing, umowność wartości pewnych dzieł sztuki), niezręczności znoszenia oskarżeń i niezręczności ponoszenia konsekwencji innych niezręczności.

ocenił(a) film na 9
miko1aj

W moim przekonaniu chodziło w tej scenie także o zestawienie małpy, która sięga po szkicownik i zaczyna coś "tworzyć" - sztukę (w końcu każdy może być niby artystą), z przedstawicielami świata sztuki i to tej sztuki "wysokich lotów", którzy za drzwiami oddają się zwierzęcym instynktom (celowo wielokrotnie użyłem słowa "sztuka").
Ponadto w jednej z końcowych scen, gdy Anne stara się dodzwonić do Christiana małpa robi sobie make-up - stara upodobnić się do człowieka, a granice między dzikim zwierzęciem i przedstawicielami gatunku ludzkiego coraz bardziej się zacierają...

pener_plop_pl

Reżyser nie mówi, że granice się zacierają miedzy dzikim zwierzęciem i człowiekiem, on mówi, że człowiek stara się ukryć poprzez kulturę, że jest zwierzęciem, ale to tak czy inaczej, zwłaszcza w nieoczekiwanych sytuacjach wychodzi na jaw, gdzie testowane są jego ideały, kulturowe podstawy, to w co wierzy, a Szwedzi wierzą w Państwo, to ich Bóg.

miko1aj

true.

ocenił(a) film na 8
miko1aj

Nie powiedziałbym, że ten film jest "realistyczny", jest groteskowo przerysowany, raczej nie ma tutaj scen onirycznych, ale są w tym pewne elementy które można źródłowo przypisać do hiszpańskiego surrealizmu (czy Bunulea czy Saury), więc ten film jest raczej surrealistyczny. Stąd nikt nie próbuje tłumaczyć tego, że dzieją się rzeczy z pozoru dziwne czy trochę nierzeczywiste.

ocenił(a) film na 9
Dick_van_der_whore

Zastanawia mnie to co napisałeś...które ze scen wydają Ci się surrealistyczne ? Uwielbiam kino surrealistyczne i kompletnie tego nie poczułam w tym filmie.

ocenił(a) film na 8
maliaa

Gdy pojawia się małpa, albo w czasie performance'u z małpą, czyli dzieją się rzeczy niby wyglądające na możliwe, ale jednak zupełnie odklejone od znanej rzeczywistości. Gdy główny bohater grzebie w nieskończonym morzu śmieci. Nie jest to taki surrealizm jak mamy u Jodorowskiego, nie jest też taki jak np w onirycznych pomysłach Lyncha, ale przypomina wspomniane przeze mnie filmy Carlosa Saury czy Luisa Bunuela, pewne przerysowanie, absurd, groteska, wymykanie się rzeczywistości, wywoływanie u widza wrażenia pewnej obcości wydarzeń, które jednak na pozór są realne. To jest część surrealistycznej estetyki, nie szalonej onirycznej czy narkotycznej, nie realizmu magicznego, tylko takiego surrealizmu w znaczeniu niemal dosłownym- taka nadrzeczywistość

ocenił(a) film na 9
Dick_van_der_whore

Niestety ale obrazy Saury i Bunuela są mi obce więc może stąd brak porównania. Które ich filmy masz w szczególności na myśli ? Co prawda, wymienione przez Ciebie sceny z The square są lekko oderwane od polskiej rzeczywistości i czuć pewną obcość w obrazie ale nie są też niemożliwe. Często w rzeczywistości widzimy jakąś niecodzienną scenę i też można doznać wrażenia surrealizmu...jednak surrealizmem nie jest. W sumie surrealizm ma cienką granicę, ponieważ coś co dla jednych jest odklejone od rzeczywistości, dla innych będzie właśnie codziennością. Wynikałoby to z przynależności do kultur i przypisanych norm społecznych. Etykiety filmowy powinny być jednak bardziej uniwersalne....chociaż nad tym też można polemizować.

ocenił(a) film na 8
maliaa

Nie, sceny "małpie" nie mogłyby się wydarzyć w rzeczywistości, małpa była tutaj symbolem atawizmów, co w wywiadach potwierdza sam Ostlund. I nie chodzi o to, że niemożliwe zupełnie, tylko odrealnione.

Bunuel jest surrealistą zawsze i wszędzie, natomiast Saurę znam tylko z lat 70 i z tego okresu filmy, będące komentarzem do frankistowskiej Hiszpanii, są bardzo zbliżone w poetyce, środkach i temacie do tego co zrobił Ostlund w The Square, tylko omawia inne miejsce i inny czas.

Dick_van_der_whore

Akurat Bunuel miał dość długi okres kina zaangażowanego społecznie, a nawet neorealizmu, poczynając od udanych i cenionych Los Olvidados, po Dziewczynę z wyspy, czyli 13 lat i 18 filmów. Znajdziemy w niektórych z nich co prawda surrealne wstawki (jak np. w Bunuelowskiej wersji przygód Robinsona Cruzoe), ale to tyle. Pełen surrealizm to, po emigracji z Hiszpanii, tak naprawdę schyłek jego kariery.

ocenił(a) film na 9
zambrotta

Świetna analiza. Bardzo podobna analiza przeszła przez moją głowę po projekcji filmu ;)
I w tym momencie ukazuje się kolejna ironia - film będący w pewnym sensie krytyką ludzi związanych ze sztuką - zarówno twórców, jak i odbiorców, a także osób działających w całej otoczce tejże sztuki (osoby od marketingu, osoby związane z "dystrybucją", etc.) zdobywa Złotą Palmę na festiwalu w Cannes - jednym z najsłynniejszych i najbardziej ekskluzywnych festiwalów filmowych na świecie ;)

pener_plop_pl

To jest krytyka i nie krytyka, bo część prac w muzeum jest autorstwa samego reżysera, które z powodzenie wystawiał i uznaje je za udane.

brava

Tak jest! I dlatego ten film jest pod tym względem tak bardzo wiarygodny. To piękna autoironia, spojrzenie z krytycznym dystansem na sztukę i środowisko osób je tworzących oraz kontekst społeczny, w jakim funkcjonuje. To są głośno wypowiedziane szczere wątpliwości co do funkcjonowania i kierunku rozwoju współczesnej sztuki, które muszą być przecież choćby częściowo obecne w środowisku.

zambrotta

Kształtowanie kultury wymaga potężnego wysiłku intelektualnego, czasu i określonych zasad funkcjonowania aby móc tę kulturę kultywować (przekazywać na pokolenia). Sztuka wiadomo jest egzemplifikacją kultury, jest fetyszem i tabu, zawiera w sobie kanon artystyczny, liturgiczny w obrzędach religijnych, etykietę w stosunkach międzyludzkich, hierarchiczność, moralność, zwyczaje czyli ogólnie tradycję. Załamnie jednego z tych kanonów/tabu powoduje zniekształcenie w odbiorze, a zniekształcenie utrwalone i przekazane pokoleniom tworzy nową kulturę. Zapraszam do portalu Historia Szuki ze wskazaniem na historię marksizmu.

ocenił(a) film na 7
zambrotta

Konflikt między naturą i kulturą to jednak dość ograny temat. Podobnie jak tłumienie popedow i sublimacja przez sztukę (freudyzm). Film ciekawy, tylko nieco zbyt długi.

ocenił(a) film na 9
zambrotta

The square jest obrazem samym w sobie. Możemy z niego czytać kim jesteśmy jako społeczeństwo. Skłania nas nie tylko do odpowiedzenie sobie na pytanie Czy ufam ludziom ale także na realizację własnych zapewnień. Wchodząc na wystawę pewnością zadeklarujemy,że ufamy ludziom ale czy już rzeczywiście z tą samą pewnością odłożymy telefon poza naszą widoczność ? Czy jeśli ktoś się nas zapyta czy jesteśmy w stanie pomóc potrzebujący odpowiedź nie będzie pozytywna ? Ale co z jej realizacją ? Będziemy się spieszyć do pracy, pewnie pomoże ktoś inny. The Square to obraz o tolerancji i współodpowiedzialności. To pewnego typu eksperyment, pokazujący do czego jesteśmy zdolni lub nie, zarówno jako jednostka jak i społeczeństwo. Fantastyczną sceną jest wywiad z artystą i problem z uczestnikiem z tłumu, człowieka z zespołem Touretta. Elita społeczna jaką są odbiorcy sztuki wyższej wykazali się brakiem tolerancji mimo zapewnień żony chorego, że robi to bezwiednie. Dochodzi do sytuacji, w której ludzie tłumnie nakazują usunięcie człowieka z sali. Dopiero słowa dezaprobaty autorytetu ( prawdopodobnie jakiś lekarz lub psycholog) na reakcję tłumu działają uprzytamniająco jak kubeł zimnej wody.

Występ człowieka małpy był inspirowany realnym występem z podobnym zakończeniem. Nie jest więc czymś do końca nierealnym. Przerwanie granicy występ-rzeczywistość jest dość częste w performansach. Zdarzały się poważne samookaleczenia a nawet samobójstwa. Performans jest specyficznym rodzajem sztuki na który rzadko jesteśmy przygotowani. Performersi często wchodząc w rolę stają się żywą sztuką. Nie traktują swojej sztuki jako zabawę. I tu pytanie, czy ta scena rzeczywiście się wydarzyła w filmowych realiach? Bankiet został zakończony dość dramatycznie a w kolejnych scenach nie było powrotu do tych wydarzeń, jedynie do kontrowersyjnego klipu.

ocenił(a) film na 7
maliaa

A największymi rasistami okazują się antyrasiści. :)

adamcpdst

Intyrygujące. Możesz rozwinąć?

ocenił(a) film na 7
bel_esprit

W kontekście filmu czy ogólnie?

adamcpdst

Zależy, w którą stronę można bardziej popłynąć z wywodem.

ocenił(a) film na 7
bel_esprit

Filmu już aż tak dobrze nie pamiętam w szczegółach, ale generalnie chodziło mi o to, że wszelkiej maści aktywiści, którzy deklarują się jako walczący z rasizmem, walczą z nim...także rasizmem. Chodzi bowiem tylko i wyłącznie o udowadnianie zjawiska rasizmu białych. A jeśli np. czarnoskóry powie coś rasistowskiego o białym...to nie jest nigdy rasistowskie. Białego mężczyznę, hetero, a jeszcze w dodatku katolika mogą lżyć wszyscy. Ale im więcej elementów w tym równaniu zmienimy: np. kolor skóry, orientację seksualną, wyznanie, tym bardziej rośnie wskaźnik "rasizmu", w który biją "antyrasiści" gdy powie się coś niepochlebnego o danej grupie. Merytoryka zarzutów nie ma tu żadnego znaczenia. Mam nadzieję, że wyjaśniłem, pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
zambrotta

Jeśli chodzi o człowieka małpę jest to, chyba najbardziej wyrazista metafora tego co Ostlund przedstawia w swoich filmach. Mam na myśli to, że ludzie we współczesnym społeczeństwie nie potrafią sobie radzić z agresją i terrorem. Chowamy się wtedy i udajemy, że nas niema zamiast reagować i walczyć ze złem. W innym filmie Ostlunda "Gra" główni bohaterowie nie potrafią sobie poradzić z nieludzkim zachowaniem oprawców ponieważ zostali wychowani tak by ślepo wierzyć w swoje bezpieczeństwo. Właśnie to już dosłownie zostało przedstawione w scenie z człowiekiem małpą. Oprócz tego scena ta ukazała, że właśnie taki atawizm siedzi w każdym z nas gdy ludzie, którzy wcześniej stanowili widownię teraz własnoręcznie katują człowieka. Po za tym co się stanie gdy bariera pomiędzy byciem świadkiem, a uczestnikiem zostanie przełamana ?

ocenił(a) film na 6
Racen

Ja tą scenę odczytałem tak,że generalnie nikt nie kwapił się by tej kobiecie pomóc,dopiero gdy pierwszy osobnik płci męskiej ruszył do ataku a za nim kolejny to nagle wszyscy się obudzili z letargu i każdy chciał wyładować swoją agresję.To właśnie ta pierwsza osoba jest najważniejsza by zainicjować takie "pospolite ruszenie"w różnych podobnych sytuacjach.

ocenił(a) film na 3
zambrotta

A gdyby przyjąć, że cały ten obraz to podpucha wobec takich "odczytywaczy" jak Ty?

Krzypur

Nie ma takiej możliwości :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones