Nie miałam okazi obejrzeć tego filmu wcześniej... i dobrze, bo nie ma co oglądać. Ten film ma z książką wspólny tylko tytuł i scenę wyjściową. Poza tym zupełnie inne fakty, inny scenariusz... No aż się nóż w kieszeni otwiera, brrr. Tym oczywiście, którzy znają książkę - świetnie napisany, trzymający w napięciu thriller. Pierwsza wersja z Chamberlainem nie była może doskonała, ale w porównaniu z tym "dziełkiem" to jest po prostu majstersztyk ekranizacji...ech... szkoda słów...
Hej a może to nie miała być wierna kopia bo przecież sam autor książki pisał scenariusz i był producentem wykonawczym i chyba to on lepiej wiedzialł czy film jest do przyjencia czy nie więc się tak nie obużaj wedłóg mnie film jest super a książka jest lepsza widzisz ja potrafie odzielić te dwie muzy;)
ale faktem jest, ze ludlum zatrudnial ghostwriter`ow (autorow, ktorzy pisali ksiazki dla niego, a potem on je wydawal pod wlasnym naziwskiem). Ciekawe jest, ze Ludlum wydal po smierci 12 ksiazek. Nie zyje od 5 lat!! byc moze TB byla jedna z tych, ktorych nie napisal osobiscie...
Nie znam historii powstania tego filmu - jeśli faktycznie sam Ludlum scenariusz zaakceptował, to uważam, że zrobił wieeelki błąd. Zwiódł fanów ksiązki. Trylogia o Bournie - książka - jest naprawdę dobra, świetnie się czyta, trzyma w napięciu. Film z '88 był niezły, jak na ekranizację. Ale ta wersja mnie po prostu koszmarnie rozczarowała... Od początku nie widziałam Damona w roli Bourne'a, toż to dzieciak, w żadnym razie nie wyglądający na wieloletniego pracownika tajnych służb, płatnego zabójcę, faceta po przejściach (w oryginale walczył w Wietnamie, stracił rodzinę) - no i miałam rację. A scenariusz tego filmu - to groch z kapustą, nie bardzo wiadomo o co chodzi - kto z kim, jak, dlaczego i po co. Lubię filmy zawikłane, ze skomplikowaną intrygą, ale to wszystko musi się jakoś trzymać w kupie, mieć SENS, a tu? W książce głównym wątkiem wokół, którego rozgrywała się cała akcja był pojedynek Bourne'a z Carlosem, a tu jaki jest ten główny wątek? Dlaczego właściwie Bourne biega po Genewie i Paryżu? Dlaczego go ścigają zabójcy? Kim są jego mocodawcy? Czym właściwie był Treadstone?Jeżeli nawet stwierdzić, że film był tylko zainspirowany książką, to i tak temat został strasznie spłycony. I ze świetnej opowieści o tragedii człowieka, który nie wie kim jest i po kawałeczku odkrywa elementy układanki, której celem było schwytanie Szakala, zrobiła się historyjka o podrzędnym szpiegu, któremu zdarzyło się nie wykonać zadania i chwilowo stracić pamięć, ale w końcu wszystkich pozabijał i żył długo i szczęśliwie ze swoją (niczego bohaterce nie ujmując - głupiutką) kobietą. Film mnie po prostu znudził, obejrzałam go bez emocji, no jedyna niezła scena to pościg po ulicach Paryża smiesznym małym wysłużonym Mini...
Ufff, się rozpisałam... No ale cóż zawiedzione nadzieje...