żeby również nauczyli się kontrolować swoje emocje i inne popędy. Duży plus za poruszenie kwestii burzy hormonów, ale zakończenie nie wybrzmiewa do końca tak, jak bym chciała. Nie istniejemy bez emocji, ale nie mam przekonania, że w animacji pokazano, że mamy być ich świadomi i nimi "zarządzać", a nie poddawać się im bezrefleksyjnie.
Już widzę oczyma wyobraźni sequel, w którym to Mei poznaje chłopaka, który jest Indianinem/Metysem i w jego rodzinie faceci zamieniają się w szopy pracze...
Żebym tylko nie wykrakał.
Tylko, że jak sama zauważyłaś, to nie jest film o kontrolowaniu swoich popędów i emocji. Wręcz przeciwnie, to kolejna animacja z tym samym przesłaniem, że jesteś dobry taki jaki jesteś, nie musisz się zmieniać a jak Twoje otoczenie ma jakieś obiekcje to problem jest z nim, nie z Tobą. Fajnie, ale to wcale nie jest takie proste. A bezrefleksyjne powtarzanie, że jest inaczej jest strasznie niewychowawcze.