Obok "Zakonnicy" to najsłabszy film z uniwersum Obecność. Uniwersum, z którym jednak ma niewielkie powiązanie. Zapewne podciągnięcie tego filmu pod słynną franczyzę miało pomóc mu więcej zarobić. I tak ten film się ogląda. Jak mało ambitny skok na kasę.

Oklepane, powielane schematy i sposoby straszenia. Jump scare'y pojawiające się na każdym kroku, które od pewnego momentu zaczynają już z przesytu nimi denerwować. Porównując do innych filmów z uniwersum, to czuć jakby ten film oferował po prostu najmniej pod kątem kreatywności. Fabułę i scenariusz można podsumować jednym zdaniem - toteż nie dziwi jak szybko z błyskawicznego wstępu akcja przechodzi do właściwego rozwinięcia. Potencjał fabularny pewnie jakiś w tym był (nawet jeśli nie opiera się na zbyt oryginalnej w świecie horrorów legendzie). Ale co z tego skoro wyszedł z tego film niejaki, kompletnie pozbawiony charakteru.

Aktorzy, którzy mają te swoje marne role nawet nie muszą się za bardzo starać. Chociażby postać Rafaela, byłego księdza, jest okropnie kiczowata. Gdy tylko wkracza do akcji tym więcej niewytłumaczalnie głupich czynów podejmują się bohaterzy. "Płaczce" brakuje jakiejkolwiek unikalności. Wygląda jak jakiś miszmasz zjaw z innych tego typu filmów. Słowo "kicz" dobrze oddaje to, co się dzieje na ekranie. Sztywność w podejściu do materiału, brak jakiegokolwiek luzu, górnolotność, tanie efekciarstwo - to tylko kilka cech definiujących tę nieudaną produkcję. A do bólu trywialne zakończenie niejako podsumowuje ten film, o którym zapomina się już po napisach końcowych.

3/10