PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=645955}

Transformers: Wiek zagłady

Transformers: Age of Extinction
2014
6,2 103 tys. ocen
6,2 10 1 102907
3,1 22 krytyków
Transformers: Wiek zagłady
powrót do forum filmu Transformers: Wiek zagłady

Michael Bay znowu zaskakuje. Kiedy wydawało się, że nie można już osiągnąć większego poziomu mierności filmowej, pokazał, że to nie jest nawet jego ostateczna forma. Właściwie nie wiem od czego zacząć, bo ten film mnie tak zmęczył psychicznie i fizycznie, że próba poukładania go może wywołać jedynie zawroty głowy i nieprzyjemne skurcze w okolicy odbytu. Praktycznie wszystko w nim jest złe, rozczarowujące, męczące i pozbawione jakiejkolwiek duszy. Kiedy na ryj wyskakują ci kolejne reklamy znanych amerykańskich firm (oraz tych chińskich, których niestety rozpoznać nie można), a nawet spadający liść dostaje scenę wybuchu, to wiesz, że nie mogłeś zabłądzić i naprawdę siedzisz na sali kinowej oglądając kolejnych Transformersów.

Nie zrozumcie mnie źle. Ja nawet lubię tę serię i to jak jest przedstawiona. Pierwsze Transformersy uważam za naprawdę fajny film przygodowy. Fabuła może nie była wybitna, ale nie czułem, że tracę swój czas. Dostałem to co chciałem. Wielkie roboty zmieniające się od czasu w różne pojazdy i muszą ocalić Ziemię przed innymi wielkimi robotami. Pamiętam jakie wrażenie zrobiły na mnie efekty specjalne pierwszych Transformersów. Do tego stopnia, że określałem je wówczas „kamieniem milowym kina” jeśli chodzi o stronę wizualną. Kolejne części miały swoje wzloty i upadki, ale jak się wyłączyło myślenie to można było je przeżyć. Druga część była gorsza od trzeciej, ale nawet tam byłem w stanie znaleźć jakieś plusy i co najważniejsze, udawało mi się nadążać za fabułą i rozmieć zwroty akcji.

W „Wieku zagłady” ja kompletnie nie wiedziałem co się dzieje. Kto walczy z kim, dlaczego głowni bohaterowie robią to co robią i dlaczego nawet wiadro z wodą wybucha jak cysterna z benzyną. I przez to czułem się kompletnie znudzony tym co oglądam. Pomimo, że praktycznie przez cały film trwa walka jednych z drugimi okraszona widowiskowymi efektami specjalnymi to siedziałem w fotelu i nie czułem kompletnie niczego. Żadnej ekscytacji, zaangażowania, poderwania się z fotela przy fajnej scenie. Do tego uszy mi krwawiły od ciągłych pisków, zgrzytów, trachów, ciachów i innych odgłosów które można usłyszeć w fabryce stali. Pomimo, że przeszyłem przez 3 poprzednie części, ten film sprawił mi fizyczny ból. Kiedy wyszedłem z kina bolały mnie uszy, a jazgot przemieniających się Transformersów towarzyszył mi w drodze do domu. Naprawdę efekty specjalne w tym filmie nie były mi w stanie zaimponować, ponieważ działo się tyle na ekranie, ze nie można było nad nimi nadążyć. W jednym rogu wybucha to, w drugim wybucha to, a pomiędzy nimi jakiś Transformers walczy z kilkoma innymi. Nie wiem, który jest dobry, który zły, który robi kupę w kącie, a który pozuje do reklamy jakiegoś produktu. Dziwię się, że przy takim budżecie i możliwościach technicznych film nawet nie próbuje pokazać czegoś nowego i oryginalnego. Wykorzystać to co ma, żeby stworzyć scenę, którą zapamiętam i będę przywoływał przy omawianiu innych blockbusterów. W nowej „Godzilli” takich scen była masa. Efekty specjalne były świetnie wykorzystywane, bo próbowano je podać w interesujący sposób, korzystając z różnych zabiegów filmowych. Scenerie spowite dymem, niesamowity skok spadochronowy z odpalonymi racami, wyładowania elektryczne kradnące prąd z najbliżej okolicy. W tym filmie był pomysł i nie zależnie czy komuś się podobał czy nie, ten film starał się (i to osiągnął) być prawdziwym filmem. Baya już nawet nie interesuje to, żeby jego film dobrze wyglądał. Przecież sceny w zwolnionym tempie to chyba najgorsze wykorzystanie „slow motion” jakie kiedykolwiek widziałem. Wyglądały tak niesamowicie sztucznie, że oczy wypalało.

Ten film powinien się chociaż bronić efektami specjalnymi, bo wiadomo, że na historię i bohaterów nie można było liczyć, ale nawet pod tym względem było tragiczniej niż zwykle. Pewnie wiele osób się ze mną nie zgodzi, ale ja osobiście lubiłem Sama Witwicky'ego i jego postać. Idealnie wpasowywał się w to, czym Transformersy chciały być, przynajmniej na początku, bo jak zwykle później Bay przeszarżował i postać zaczynała być parodią samej siebie. Jednak pomimo wad tej postaci, jakoś mnie obchodziła, na swój sposób bawiła i chciałem jej kibicować. Jak były sceny akcji to chciałem, żeby mu się udało wyjść cało, bo przecież o to chodzi w budowaniu głównego protagonisty. Żeby jego los nas chociaż trochę obchodził. Tę patologię z „Wieku zagłady” chętnie bym uśmiercił w pierwszej scenie. Dobrze ujęli to redaktorzy filmwebu w „Movie się”, że postać Marka Wahlberga powinien grać 8-latek. Jest on tak nieciekawym, pozbawionym jakiejkolwiek charyzmy i zupełnie nie pasujący do tego filmu. Niespełniony wynalazca, co robi robota-psa-strażnika i jakiegoś robota do malowania, co psuje się sekundę po uruchomieniu marzy o tym, żeby zrobić coś dobrego dla ludzkości. Pomimo tego, że jest zwykłym mechanikiem z Teksasu, żyjącym samemu z nastoletnią córką, w pewnym momencie fabuły zapomina, że nim jest i nagle ilość jego umiejętności wzrasta bez żadnego sensu. Nie dość, że potrafi naprawić Optimusa Prime'a, mimo że nawet robot-lodówka do przywożenia piwa nie działał u niego dobrze, to później okazuje się specjalistą od wojskowych zadań specjalnych. Najpierw bez przeszkód używa strzelającego miecza, który z jakichś powodów okazuje się być przystosowany do obsługi przez ludzi i ma spust (ale muszki już nie ma, ciekawe jak Mark celował z niego), a później wdaje się w bitkę z wyćwiczonym wojskowym, który pewnie ma setki godzin treningów walk w ręcz i pokonuje go nie tylko przy użyciu własnych rąk, ale również dzięki umiejętnością nabytym kiedyś w szkole, czyli nie matematyce, a grze w football amerykański. Żeby tego mało, jest skończonym idiotą, który pomimo ciągłego mówienia o tym, że jego córka jest najważniejsza na świecie i chce jej dobra, pakuje ją w coraz to gorsze rzeczy mogące się skończyć jej śmiercią. Ojciec roku.

A gdy już mowa o jego córce to jak zawsze u Baya musi być dama do ratowania z opresji, która chociaż raz w filmie musi pokazać, że ma świetny tyłek i (w dalszej kolejności) że potrafi zadbać o siebie. Ale niech was nie zwiedzie jej wygląd nieletniej prostytutki. To dobra i kochająca dziewczyna, która marzy tylko o tym, żeby zdać maturę. Do tego posiada zdolność zmieniania strojów i bycia ciągle umalowaną. W poprzednich filmach Bay chociaż starał się trochę pobrudzić swoje porno-gwiazdy, ale teraz stwierdził, że może i trwa Wiek Zagłady, ale usta pomalowane trzeba mieć cały czas. Koniec końców nie jest ona może tragiczną postacią, ale to już zdanie sponsorowane przez pana w moich spodniach. A i jeszcze bym zapomniał o tym, że skoro film jest skierowany na rynek azjatycki to oczywiście musiał być gwałt młodej niewiasty przez odrażającego potwora. No może nie dosłownie, ale każdy wiedział do czego ten oślizły język starał się dojść. Hehe. Oprócz córki Marka jest jeszcze jej chłopak, którego rola w filmie powinna się skończyć na samym jego początku, kiedy to pomógł im uciec z farmy, bo przecież to okazał się być super kierowcą z tylko jedną sceną w filmie, gdzie mógł się wykazać. Nawet nie chcę mi się o nim pisać, bo jest on tak pusty, że pewnie kiedyś dostanie główną rolę w innym filmie Baya.

Oprócz trójki głównych bohaterów dochodzi cała zgraja ludzi, którymi się zupełnie nie przejmujemy (nie, żebym tamtą trójką się obchodził) z jednym małym wyjątkiem - Stanley Tucci. Chociaż ma u mnie minusa za to, że w ogóle znalazł się w tym filmidle to poza szortami głównej bohaterki był jedyną postacią, która mnie chociaż trochę obchodziła. Stanley wiedział w czym gra i, że chodzi tylko i wyłącznie o worek zielonych, ale i tak pomimo totalnego olewania tego co się dzieje w tym filmie, był najlepszy. Ale niech nie wraca w kolejnych częściach, proszę! Oprócz niego są dwie lafiryndy – jakaś blondyna, która jest kimś tam i jakaś Chinka, która jest w tym filmie dlatego, że film jest skierowany głównie na rynek Chiński. Można o nich tyle powiedzieć, że są. I tak niemal kończąc wymienianie postaci ludzkich w tym filmie na deser zostawiłem głównego złego, niejakiego Harolda Attingera (nawet nie myślcie, że zapamiętałem ja się nazywał, po prostu sprawdziłem to na Filmwebie). Widziałem wielu złych, ale ten jest najgorszy. I to nie w sposób w który jest to komplementem dla czarnego charakteru. Kompletnie nie rozumiem jego celów i motywacji. Chociaż gada, że chcę to wszystko zrobić dla swojego kraju to nie przeszkadza mu to terroryzować i zabijać jego mieszkańców, umawiać się z głównym złym Transformersem w robieniu złych rzeczy, mimo że uważa wszystkie roboty za zagrożenie. W skrócie napiszę, że gdy ten facet dochodzi do momentu w którym jego mózg już nie ogarnia co się dzieje i nie wie co ma zrobić, mówi „a walić to, zabijcie wszystkich, a ja idę sobie zrobić latte i może pograć na konsoli”. I chociaż napisałem, że to ostatni z bohaterów to zapomniałem jeszcze o wujku/kumplu surferze Marka Wahlberga! Nie wiem jaki miał charakter, ale muszę napisać o tym jak zginał, bo to kunszt filmów Baya. Zginął w wielkiej eksplozji, a jego spalony trup przypominał bardziej kosmitę z „Coś” Carpentera niż żywego człowieka. Wspominam tu o nim tylko dlatego, żeby odkreślić tragedię jaką przeżyli główni bohaterowie widząc jego śmierć. W dobrym filmie śmierć członka rodziny wpływa jakoś na bohaterów, przeżywają jego odejście i to pcha ich do przodu w jakiś sposób. W filmie Baya po jego zgonie bohaterowie przez minutę mają chwile zadumy i podobnie jak główny zły mówią „a walić to, kto umarł to nie żyje, idziemy sobie zrobić latte i pograć na konsoli”. Bay pewnie pomyślał, że nada dramatyzmu swojemu filmowi jak kogoś uśmierci, ale, że ten człowiek każdą scenę potrafi delikatnie mówiąc „zniszczyć” nawet to mu się nie udaje. Oj Złote Maliny się posypią.

Samych Transformersów chyba nawet nie mam co omawiać, poza tym, że znowu dostają ludzki wygląd i ludzkie cechy. Tęsknie za pierwszą częścią, gdzie można było wyważyć to co najlepsze w tej serii, czyli Transformersy zarówno w postaci robotów jak i pojazdów. To jak się zmieniają zawsze było najfajniejsze, a teraz wszyscy biegają na waleta i raz na ruski rok Optimus zmienia się w ciężarówkę. W pierwszej części jeszcze starano się pokazać, że Autoboty przybierają kształt fajnych bryk, a Decepticony ciężkich sprzętów i wojskowych pojazdów, a teraz nawet to przestało być istotne i lepiej pokazać grubego weterana wojskowego z cygarem w gębie i samuraja Jacka. Za moich czasów Transformers wyglądał jak robot, a nie jak Robocop z ruskiego targu. Oprócz tej całej zgrai dołączyły jeszcze uwielbiane przez wszystkich Dinoboty! Jako, że w dzieciństwie oglądałem jak natchniony „Beast Wars” cieszyłem się, że w końcu zobaczę Dinoboty. I niestety jak zwykle wyszedł krowi placek, a nie Robo-Dinozaury. To w jaki sposób zostały wprowadzone w tym filmie jest tak żałośnie zrealizowane, że chciałoby się Michael'a Baya wysłać w łapy hentaiowego potwora co chciał przeliczać Tess w statku obcych. Ja domyślam się jak decyzja o ich wprowadzeniu do tej części się odbyła. Bay spytał się co nowego możemy wymyślić, a ktoś mu powiedział, że w uniwersum istnieje ktoś taki jak Dinoboty. Michael się zajarał, że będzie mógł nawiązać do swojego mistrza Spielberga i zrobić scenę z T-rexem. A gdy go ktoś spytał jak logicznie je wprowadzi do swojego filmu, to Michael powiedział „a walić to, chcę dinozaura to go dostanę, a teraz idę zrobić latte i pograć na konsoli”.

Co mi się podobało. Stawiam 2/10, więc coś musiało przykuć moją uwagę. Lockedown. Był klimatyczną postacią z fajnym wysuwanym działem z mordy i sceny z jego udziałem nawet miło się oglądało. Hm, co poza tym? Szorty głównej bohaterki były fajne. Koniec plusów.

I takie właśnie są nowe Transformersy. Fabuły nawet nie będę próbował wyjaśniać, bo nawet Stephen Hawking by tego filmu nie zrozumiał i nie wyjaśnił o co w nim biega. W skrócie: roboty się ukrywają, roboty przestają się ukrywać, roboty walczą z innymi robotami, jakaś bomba ma po wybuchu stworzyć więcej robotów, które wybiją ludzkość, ale inne roboty walczą, żeby tak się nie stało, pif paf, boom, boom, Optimus wygrywa, Tessa ma fajne szorty. Koniec.

Chciałbym napisać, że ten film to upadek kina, ale tak nie jest. Z dwóch powodów. Po pierwsze nie wiem co Michael Bay pokaże w kolejnej części, a patrząc na jego umiejętności i cudo które mu wyszło, Bay pokaże jeszcze na co go stać. Po drugie, w tym roku mamy wiele fajnych blockbusterów i Transformersy są tak naprawdę pierwszym, który jest tragicznie zły. Godzilla, X-men, Na skraju jutra czy Ewolucja Planety Małp to naprawdę dobre filmy, które pomimo wielkiego budżetu nie idą na łatwą kasę tylko starają się lepiej lub gorzej zainteresować widza i sprawdzić, że po wyjściu z kina wciąż będzie człowiekiem, a nie kosmitą z niedowładem mózgu. Ale jak to zwykle bywa, tamte filmy zarąbią znacznie mniej niż gniot bez duszy.

ocenił(a) film na 5
Skaza

ciekawe czy ktos to przeczytal :D

ocenił(a) film na 2
Shaks

Ja bym nie przeczytał :D

ocenił(a) film na 5
Skaza

ha ha :)

ocenił(a) film na 6
Shaks

Przeczytane.

Skaza

O kur....

Skaza

Następna część nie będzie reżyserowana przez Baya...

ocenił(a) film na 2
Lody01

Dobrze wiedzieć.

ocenił(a) film na 2
Skaza

przeczytałem (całość) i się zgadzam.


Jak mnie to wk*** jak po raz kolejny dodają ładną umalowaną cizię, która przez 90% filmu wrzeszczy i ryczy.

No fakt, że te transformersy były tak podobne do ludzi.. (górnik z cygarem i przyborami do kopania... serio? Samurai? Taki...techno-cowboy?)
Po co im potrzebne nosy?

Dlaczego Lockedown mimo, że gardzi ludźmi ma "nasze" rysy?


No jak dla mnie ten film jest najgorszy z serii. Ma 2. Niech się cieszy.

DeoThor

Właściwie nie transformersy tylko transformery. Końcówka "S" odpowiada za liczbę mnogą. Tak samo jak nie mówimy Gremlinsy tylko Gremliny. Tu tak samo, tak więc Transformery ale to szczegół ;)

DeoThor

Ej no chyba nie powiesz, że Michaela wrzeszczała i płakała cały film. Przecież ona tam dawała niezłego czadu. Ta z trójki to w ogóle już lepiej pominę, ale no nie przesadzajmy, Michaela była przez dwa filmy.

Poza tym jakbyś Ty widział takie walki robotów i ktoś by chciał Cię zabić to nie tylko byś wrzeszczał, ale i narobił pod siebie.

ocenił(a) film na 2
tess_harding_2

pierwszą rzeczą jaką bym zrobił gdybym rzeczywiście był w centrum walki robotów to spierd#lał (z pełnymi gaciami).
Bądźmy szczerzy. W takich filmach dziewczyny są tylko po to by świecić tyłkiem i ładną buźką.

ocenił(a) film na 1
Skaza

Lepiej ująć tego nie można było ;)

ocenił(a) film na 3
Skaza

Popieram. Nie mogę się nadziwić temu, że Amerykanie mający takiego hopla na punkcie swoich komiksów za każdym razem gdy wezmą się za ekranizację jakiegoś tak poprzekręcają wątki, postacie, chronologię, że jeżeli ktoś czytał i polubił, to niemal automatycznie nastawia się mocno krytycznie do takiego filmu. Druga rzecz, to czy będąc w posiadaniu takich finansów i takich efektów specjalnych nie mogliby w końcu pokusić się o zrobienie filmu od początku do końca poważnego? Czemu wszystkie filmy na podstawie amerykańskich komiksów to filmy w zasadzie głupkowate i spod znaku PG12?

ocenił(a) film na 1
niedenerwujsie

TDK? Watchmen? Sin City? Słyszałeś może?

ocenił(a) film na 3
Dealric

OK. Na twoje dwa (no niech będzie trzy -TDK??) ja podam całą serię kiepskich i głupkowatych X-Men, Wolverine, Spiderman, Batman , Punisher. Batmana drugą część trylogii (The Dark Knight??) jeszcze nawet oglądnę bez zgrzytów, nawet z zaciekawieniem, ale pierwsza i trzecia część to już mocna lipa. Reszta Batmanów z Clooney'em, Kilmer'em, Keaton'em to też filmy cokolwiek głupkowate. Sin City to naprawdę wyjątek i absolutna perełka. Watchmen też dobry , ale klasę niżej od Sin City.

ocenił(a) film na 1
niedenerwujsie

No ale jak to?
Przecież WSZYSTKIE ekranizacje komiksów są głupkowate i spod znaku PG12. ;>

ocenił(a) film na 3
Dealric

Dobra. Do twoich trzech dorzucę jeszcze czwartego. 300 w mojej opinii jest filmem dobrym i jest na podstawie komiksu. Problem w tym, że tych głupkowatych ekranizacji jest duużo więcej. Przykładowo – Punisher, Punisher: Strefa wojny, Fantastyczna czwórka, Fantastyczna czwórka: Narodziny Srebrnego Surfera, Liga niezwykłych dżentelmenów, Hulk, Thor, Batman 1 i 3 w reżyserii Nolana, Powrót Batmana, Kobieta kot, Daredevil, Elektra, X-Men 1, X-Men 2, X-Men 3: Ostatni bastion, X-Men:Pierwsza klasa, X-Men Geneaza: Wolverine, Hulk, Avengers, Wolverine. Dla mnie są to filmy właśnie głupkowate i to przez duże g. Część ekranizacji pominąłem z uwagi na to, że nie oglądałem lub o nich zapomniałem. Część zaś jest nie najgorsza i warta obejrzenia, ale nadal potraktowana z mocnym przymrużeniem oka i na wesoło. Do tych zaliczyłbym chociażby trylogię Iron Man. Może więc te cztery ekranizacje potraktowane poważnie, to zwykły błąd statystyczny?

ocenił(a) film na 1
niedenerwujsie

Tylko, że takich filmów znalazłoby się więcej gdyby przeszukać inne ekranizacje komiksów. Przykład? Oryginalny Oldboy. albo ostatnie bardzo chwalone Życie Adele. A to tylko przykłady, które można by mnożyć.
Za to dla odmiany wszystkie Twoje przykłady to nie tyle ekranizacje komiksów, co ekranizacje komiksów o superbohaterach. Oczywiście można lubić, można nie lubić, ale głupio wrzucać wszystkie do jednego wora. Zgodzę się, ze są to filmy nastawione przede wszystkim na rozrywkę, zwykle dośc lekkie, ale nie przesadzałbym z twierdzeniem od razu, że bez względu złe i głupie. Choć zgodzę się, że większość (nie wszystkie, ale większość) podanych przez Ciebie filmów jest co najwyżej średnich, ale nie generalizujmy.

Czasem zastanawiam się z czego to wynika. Czy z założenia, że jak coś jest komiksem to musi być przeznaczone dla młodzieży a tym samym głupie, więc i ich ekranizacje muszą takie być?

ocenił(a) film na 3
Dealric

„Za to dla odmiany wszystkie Twoje przykłady to nie tyle ekranizacje komiksów, co ekranizacje komiksów o superbohaterach.” - Faktycznie. Przyznaję, że w zasadzie gdy regularnie czytałem komiksy, ogromna większość była w tym temacie. Tych bez super hero, było jak na lekarstwo,pamiętam Yans'a, Funky Koval'a czy Thorgala. Właśnie ta sprawa mnie boli, że ten gatunek komiksu jest tak poniewierany. Przecież nie składał się z samych gniotów. Przyznam, że marzy mi się porządna ekranizacja Wepon-X (Barry Windsor-Smith) czy Punisher :Year One (Dan Abnett,Andy Lanning). Przypominam też sobie postać Bane'a i cykl Batman: Knightfall i muszę przyznać, że to co pokazano w Batman:Mroczny rycerz powstaje jest dla mnie mniej emocjonujące, niż to co pamiętam z komiksu. O wiele mniej.

ocenił(a) film na 1
niedenerwujsie

Dlatego nie należy tak generalizować ;)

użytkownik usunięty
niedenerwujsie

Dobre filmy komiksowe, nie super-hero.

Ghost World, From Hell, Road to Redeption, A history of violence. Znalazło by się więcej, ale dodajmy sobie do tego wymienione przez Ciebie Sin City, Watchmen, 300 i już wychodzi całkiem niezła liczba filmów komiksowych, które da się oglądać, ba są dobre.

ocenił(a) film na 3

Ghost World i Road to Redeption nie widziałem. Nadrobię zaległości. From Hell, A history of violence oglądałem i cholera nie wiedziałem, że są na podstawie komiksów. Dzięki za post'a, który nie krytykuje piszącego, tylko leczy go z niewiedzy.

ocenił(a) film na 6
niedenerwujsie

Ja tam nie czytałem komiksów, oglądałem tylko stare bajki i miło było mi zobaczyć filmy o tych postaciach :V

niedenerwujsie

Takie komiksy są kto nie rozumie że są nie realne i proste ten ich nie czyta i nie ogląda filmów na ich podstawię... Kolejny typ który wymaga od filmów akcji nie wiadomo czego... Cała trylogia Nolana była b. dobra pod wieloma względami o których nie będę pisał ale wspomnę tylko tyle że była bardzo realna podciągnięta mocno pod rzeczywistość dlatego tak Ci się podobał TDK a Nie podobały Ci się Batmany chociażby Burtona, zresztą mi też nie ;) Natomiast nazywanie X-Men , Spidermana, Wolverina głupkowatym totalnie nie rozumiem? Co w nich było takiego głupkowatego? Myślę że dla cb te postacie same w sobie sa glupkowate, bo jak mozna sobie wyobrazic faceta ze szponami w rekach? ;) Znając życie przerzucisz się zaraz forum jakieś melodramatu i będziesz pytał dlaczego jest tak mało akcji... Ten film nie zasługuję na nie wiadomo jakie rozmowy na jego temat to zwykły, prosty film akcji - masz obejrzeć i zapomnieć. Nie rozumiem na czym można było się w tym filmie zawieść? Jest ładna dziewczyna? Jest jakaś tam w miarę ciekawa fabuła; Aktorzy też dają radę; są wybuchy; są samochody; są ciężarówki, jest masa wybuchów i walk. Kurka no, czego wy ludzie wymagacie? Idziesz na ten film w piątek wieczór z dziewczyną żeby jakoś się odstresować, bierzesz kubek coli i popcornu i spędzacie razem czas, a ja tutaj widzę że większość powychodziła wk**wiona wręcz z kina :O Śmiechu warte . Pozdrawiam tych normalnych co wiedzą co oczekiwać od takich filmów ;)!!

ocenił(a) film na 3
Putis_K

„Takie komiksy są kto nie rozumie że są nie realne i proste ten ich nie czyta i nie ogląda filmów na ich podstawię... „-Pal licho błędy w pisowni, ale ile komiksów czytałeś? Wierz mi , że nie wszystkie są „ nie realne i proste „. Poczytaj coś czasem, choćby komiks.
„Kolejny typ który wymaga od filmów akcji nie wiadomo czego...” - Fabuły, sensu,takie tam szczegóły. Komu one potrzebne...?
„ Cała trylogia Nolana była b. dobra pod wieloma względami o których nie będę pisał ale wspomnę tylko tyle że była bardzo realna podciągnięta mocno pod rzeczywistość dlatego tak Ci się podobał TDK „ - aaaaa to dlatego ....
„ Natomiast nazywanie X-Men , Spidermana, Wolverina głupkowatym totalnie nie rozumiem? Co w nich było takiego głupkowatego? Myślę że dla cb te postacie same w sobie sa glupkowate, bo jak mozna sobie wyobrazic faceta ze szponami w rekach?- Akapit wyżej pisałeś coś o tym, że można było Batmana nakręcić bardzo realnego i podciągniętego mocno pod rzeczywistość, czemu tych komiksów nie można było tak zrobić?
„Znając życie przerzucisz się zaraz forum jakieś melodramatu i będziesz pytał dlaczego jest tak mało akcji...” -Nie, zostałem na tym forum. Słabo znasz życie..
„Ten film nie zasługuję na nie wiadomo jakie rozmowy na jego temat to zwykły, prosty film akcji - masz obejrzeć i zapomnieć.”-To w końcu podobał ci się czy nie?

użytkownik usunięty
Putis_K

"Takie komiksy są kto nie rozumie że są nie realne i proste ten ich nie czyta i nie ogląda filmów na ich podstawię"

Na PODSTAWIĘ twojej wypowiedzi wnioskuje, że nie czytałeś żadnego komiksu poza jakimś schematycznym gównem :]

Ale ok przyjmijmy, że komiksy to syf dla bezmózgich debili, których przerosły książki, więc czytają komiksy. Nadal nie zmienia to faktu, że człowiek ma prawo wymagać sensownego, niegłupiego filmu.

TDK miał pewne nielogiczności, ale miał też pewien nerw, dramatyzm, dobre wyważenie akcji i dialogów. Wolverine to już zupełnie inna bajka- szczególnie tragiczna geneza. Głupi film, ze zle rozłożonymi akcentami. Można oglądać jako głupawy odmóżdaż, takie gulity plesaure, ale nie zmienia to faktu, że to kiepski film bez dobrego klimatu.

To są filmy rozrywkowe, nie wymagajmy od nich poziomu dramatów psychologicznych, oczywiście z takim założeniem się zgodzę. Jednak mamy prawo wymagać dobrej rozrywki, bo po to by dawać rozrywkę te filmy powstają, a to zrobienie sensownego filmu rozrywkowego to wbrew pozorom też pewna sztuka.

Bo te jednak musi mieć jakąś wewnętrzną logikę- czyli nie przeczyć własnym założeniom i prawom świata przedstawionego w filmie. Kolejna sprawa to sensowne wyważenie między akcją a prezentacji postaci i co ważniejsze fabułę, która nawet jeśli nie jest ekstra-oryginalna, jest tak przedstawiona, że człowiek potrafi naprawdę poczuć tą historię, zainteresować się jak to się skończy, poczuć niepewność i ewentualnie zaskoczyć się, że zakończenie nie jest jednak w 100% pozytywne, "dobro ostatecznie wygrywa" jak ma to miejsce choćby w TDK. A nie na zasadzie, że człowiek żre popcorn jak zombie, nie myśli, bo nie musi, bo wiadomo jak się skończy, a film nawet nie umie zaskoczyć poprowadzeniem akcji i wątków, nawet jeśli dobrze przewiduje się zakończenie- to też sztuka, mimo tego, że widz już "wyczuł" finał historii.

No i na koniec klimat, jakikolwiek klimat, a to też trzeba umieć zbudować- np Transformery nie mają żadnego klimatu, stworzonego przez budowanie historii. Za to jest atrapa klimatu, klimat Product placement, męczenie widza kolejna plastikową lalą na ekranie, która jest bo jest taka seksi, g a nie klimat.

Jest np gigantyczna przepaść miedzy częścia filmów rozrowykowych. Przecież wyraznie czuć, że np Transformers to crap przy Władcy Pierścieni. Dlaczego? Patrz wyżej. Film rozrywkowy, filmowi rozrywkowemu nierówny.

Osobiście nie rozumiem całego tego jarania się Władcą Pierścieni, totalnie mnie to uniwersum nie przekonuje.. Czytałem Hobbita np w szkole pare lat temu i był ciekawszy niż filmowe przełożenie.. Co do komiksów nie napisałem że jest to syf dla bezmózgich debili bo są przecież różne komiksy, ale X-Men czy też Transformers bądź Avangers to nie jest coś mega ambitnego... TDK - dobro nie wygrywa, bo jakby tak było to nie powstałby TDKR. Druga sprawa dlaczego oczekujesz od Batmana złego zakończenia? Nie rozumiem tego, moim zdaniem jest remis - całość nie została domknięta, Wayne dał dostęp Robinowi do swojej bazy bo wie że zło powróci tak jak miało to miejsce między TDK a TDKR. Poza tym w komiksach Marvela i DC dzieją się różne nie logiczne rzeczy, sam wiesz dobrze. TDK w mojej ocenie to głównie Joker Ledgera (niesamowita kreacja) a tak nie różni się niczym od TDKR. Dla mnie cała trylogia jest świetna powiem Ci dlaczego wg mnie:

1: tak jak napisałem kreacja Ledgera w 2 części (zresztą dostał Oscara za nią)
2: Aktorzy
- Bale, świetny aktor;
-Cane to klasa sama w sobie
- Oldman (aż dziw że jeszcze ten aktor nie dostał Oscara )
-Ledger tak jak napisałem w pkt 1
- Neeson

3: Całość nie jest tak jak w innych Batmanach b. komiksowa i przerysowana wręcz bajkowa. Nolan postawił bardziej na realność, nie przełożył wszystkiego dokładnie tak jak w komiksie. Dostajemy Batmana z normalnym Batmobilem, normalną zbroją (dopiero w 2 mógł ruszać głową osobno :D co wcześniej bywało zabawne)

4: Mroczność, cała trylogia jest raczej w mrocznym klimacie, pokazuje początki Wayne jako Batmana, pokazuje nam Nolan jaką dramatyczną i mroczną postacią jest Batman który ciągle cierpi wraz ze swoim miastem.

Poza tym ogólnie dialogi, sposób nakręcenia no i cały świat wykreowany jest dosyć ładny/ciekawy/mroczny albo po prostu fajny :)

Ogólnie moim zdaniem nie ma co się przyczepić co do Mrocznego Rycerza bo to kawał dobrego kina, tak samo jak Władca Pierścienia/Hobbit czy też Star Wars (te starsze) do tych filmów się wraca jak do dobrej muzyki, natomiast Transformers to właśnie film do obejrzenia i zapomnienia.

Tak po chwili namysłu doszedłem do pewnego pytania: Czy z nowym Transfomersów dało się wycisnąć coś lepszego? Trzeba sobie odpowiedzieć jakby wyglądał film w momencie gdyby nie było tej wymalowanej lalki, tandetnej historyjki i tej samej formuły wszystkich części z super happy endem o które wielu się czepia. Jak zrobić z tego filmu coś lepszego? Chyba się nie da, po prostu z gówna bata nie ukręcisz - taka przykra prawda ;]

użytkownik usunięty
Skaza

Po co tyle piszesz ?
nie zamierzam zaczynać.

ocenił(a) film na 4
Skaza

Przeczytałam całość i... zgadzam się! Bardzo się zgadzam!
Wróciłam właśnie z seansu i się naprawdę zawiodłam. Miałam nadzieję, że będzie chociaż rozrywka dobra jak nie historia, ale myliłam się... Postacie w ogóle mnie nie obchodziły. Nie kibicowałam im i nie obchodziło mnie co się z nimi stanie, a to wielki minus, skoro postaci się nie lubi... W poprzednich częściach kibicowałam Witwicky`owi, chciałam by mu się udało i lubiłam go. Wtedy też uważałam, że Megan Fox jest taka sobie, ale widząc Transformers 4.... wolę Megan Fox. Przynajmniej jakaś tam chemia była i im na sobie zależało, a tutaj? Nie czułam chemii, a chłopak blondyny w ogóle jej nie kochał - kilka razy pokazał, że bardziej martwi się o siebie niż o nią! Jak będzie następna część to oby nie byli razem... W ogóle niepotrzebny ten chłopak jest...
Kilka razy podczas filmu miałam ochotę powiedzieć 'wtf' i to wcale nie w pozytywnym sensie. Jak przykładowo - słusznie - zauważyłeś, przy walce głównego bohatera z tym agentem, czy kim on tam był - co się bili w Chińskim mieszkaniu. Nawet przez chwilę pomyślałam 'no to teraz ten "komandos" skopie mu cztery liter' a tutaj co? Walczyli jak równi x_X Ręce opadają...
Mogli chociaż dorzucić kogoś z poprzednich części - przynajmniej jednego, 'małego' aktora, ale nie...

ocenił(a) film na 3
Skaza

Całkowicie się zgadzam.

ocenił(a) film na 9
Skaza

Powiem tak, nie czytałem twojej recenzji ale dziś jestem po seansie i jutro zagłębie się w twoje wypociny i sam zamieszczę swoje. pozdro.

ocenił(a) film na 3
Skaza

Stanley bardzo dawał radę, był jedną rzeczą w tym filmie, która nie powodowała u mnie poczucia obciachu podczas seansu.

Nie mogę zdzierżyć tego głupiego nadawania ludzkich cech robotom... ja chce roboty, ROBOTY!!! Nie grubasa z utkniętym tyłkiem w mieszkaniu jakiegoś pekińskiego mrówkowca...

Na co roboto "zarost"... czemu dinoboty to tylko głupie robogady, które nie potrafią komunikować się ze sobą a tak świetnie ze sobą współpracują? Czemu ta seria zmierza w takim dziwnym kierunku, czemu Lockdown jest taki cholernie honorowy - dogadałem się z jakimś białasem z brodą, zostawię im technologię z której mnie stworzono, tylko po to by zaraz te ;ludzkie wywłoki stworzyły coś co mnie

Skaza

zgadzam się, film słaby, męczący, z wieloma wewnętrznymi sprzecznościami, brakiem logiki

ocenił(a) film na 1
Skaza

Mam dokładnie takie same odczucia jak ty, ale ja pomimo usilnych prób nie zdołałem odnaleźć żadnych plusów w tym tandetnym filmidle, nawet w kategoriach technicznych i wizualnych, w których ten nędzny twór powinien być arcydziełem, a nie jest. Montaż zbyt chaotyczny, przez co trudno zrozumieć, co dzieje się na ekranie. Efekty specjalne też za bardzo się nie rozwinęły od pierwszej części, a w niektórych momentach wyglądały jeszcze gorzej. A oprócz tego sztampowy scenariusz, postacie, fabuła, czyli ogólnie rzecz biorąc Bay osiągnął nowy poziom tandetności.

Conan_z_Cymerii

btw ciekawe co się stało z okrętem lockdowna ,podobno miał ciekawą historie

ocenił(a) film na 2
Skaza

genialny wpis :)

ocenił(a) film na 2
Skaza

Popieram w stu procentach, moje emocje podczas seansu miały podobne zabarwienie, co przypłacił pan sąsiad w fotelu kinowym - za dużo narzekałem do kolegi.

ocenił(a) film na 3
matuur

Dokładnie- najgorsza część ze wszystkich.... Tandeta ;//