Optimus był ranny, zardzewiały i powiedział wyraźnie, że pomóc mu mogą jedynie Autoboty. Ok, zrozumiałam przesłanie. Jeździł jako stara
ciężarówka, ale jak uciekli "Cmentarnemu Wiatrowi" to po drodze zmienił się w swoją normalną połyskującą w słońcu ciężarówkę. I mógł? Wszystko
było z nim potem w porządku a wcześniej był kupą złomu z której wykapywała zielona dziwna ciecz. Nie spotkał Autobotów tak po prostu ozdrowiał i
nie było już o tym mowy. Czy coś przegapiłam? <myśli>
Ogólne wrażenia jeżeli chodzi o efekty - boskie. Bardzo dobre, jeżeli chodzi o Transformersy, zmiana postaci, te roboty zrobione w laboratorium były
fajne, jeżeli chodzi o zmianę "stanu", te fruwające molekuły. Fajny pomysł.
Cała fabuła, pomysł z Lockdown'em jako łowcą fantastyczny. W ogóle podobało mi się w jaką stronę to wszystko poszło. Cieszy mnie, że odeszli od
ciasnej fabuły trzech pierwszych części i wprowadzili coś zupełnie nowego.
Humor był niesamowity, uśmiałam się na tym filmie. Wielokrotnie powtarzałam scenę, w której Joshua siedzący w windzie w Chinach śmieje z smsa
od naukowca o zasięgu bomby. Ten jego śmiech i wykład na temat jego aktualnej sytuacji. Większość scen z jego udziałem była bardzo zabawna tak
jak rozmowy Cade'a z Tessą, ich przekomarzanie się i jego zasady. Później jak uciekli ze statku Lockdowna i lecieli tym małym stateczkiem i Cade
strzelał z działka i to jaką miał minę szaleńca wypowiadając kwestię "Działa kosmitów są kozackie" - bezcenne. :)
Bee jak zawsze był sobą. Uwielbiam go, choć było go zdecydowanie mniej niż wcześniej. Ogólnie Autoboty były zrobione super - Samuraj, Assasin i
Popej :D Zastanawiam się jednak czy nie popłynęli z ich wyglądem za bardzo. Wcześniej nie było takiej różnorodności i szczerze trochę mnie to
niekiedy raziło.
Te akcje z "Cmentarnego Wiatru" były kozackie, takie bez serca. Sami płatni mordercy w tym oddziale byli i moment, kiedy Optimus walczył z
odrodzonym Megatronem i BACH! pojawia się Lockdown wyjawiający się z dymu na tle swojego statku. Uczta dla oczu.
Niestety podczas akcji, walki i wybuchów nie czułam w ogóle tej mocy, podekscytowania. Same w sobie były kozacko wykonane, ale brakowała
oprawy muzycznej, która nadałaby temu głębszy wymiar. Na jedynce podczas pościgów siedziałam jak na szpilkach a tutaj prawie ziewałam. Co za
szkoda :(
Muzyka była dobra, nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia jak w poprzednich częściach, była w tle i czasami w ogóle jej nie zauważałam oglądając
film. Trochę szkoda.
Jazda samochodem pod koniec filmu? Jakbym oglądała jakąś parodię anie film akcji z efektami. To było raczej żałosne, choć scena gdy Rdzeń
zaczął pikać była genialna, jak się kłócili i krzyczeli na siebie.
Na koniec zostawiłam sobie to, co mnie najbardziej raziło. Teksty, które miały miec głęboki sens, miały być górolotne okazały się niewypałem. W
jedynce na samej końcówce tekst Opimusa "Autobots [...] We are here. We are waiting!" Miał w sobie więcej charyzmy niż to całe biadolenie w
czwórce. Niestety.
P.S. Nie wspomniałam o Shanie? Po prostu nie ma o czym wspominać...!