Doczekaliśmy się kolejnej, już trzeciej części „Transportera”. Jason Statham podróżuje przez całą Europę, z Marsylii do Odessy w towarzystwie rosyjskiej brzyduli. Rozstanie na większą odległość z autem, którym jadą, spowoduje ich śmierć, ponieważ zostali zaobrączkowani (przypomina się „Obroża”) w uzbrojone bomby, a nadajnik znajduje się we wspomnianym samochodzie. Ten związek z autem przypomina trochę „Speeda”. Statham bije i kopie lepiej, a na pewno szybciej (to zasługa montażysty) niż Steven Seagal z Brucem Lisem razem wzięci, a przy okazji wykonuje jeszcze streptease, czym zdobywa sobie uznanie swej koszmarnej partnerki. Czyżby nie było już pięknych, a przynajmniej ładnych aktorek do wzięcia? Film o podtekście ekologicznym. Zbiry tego świata chcą wcisnąć Francji przez port w Marsylii tony toksycznych odpadów, ale zapobiegnie temu nasz hero. Kilka niesamowitych scen pościgów i ucieczek: z tirami, pod wodą, na dachu pociągu, ale wszystko to niszczy potwornie szybki montaż. Tak, tak, pokolenie MTV. (6/10)