Jak nowy pseudo - Bond.
Frustrujące zdjęcia, montaż i aktorzy drugoplanowi. A "wątek miłosny" oparty na braku relacji i emocji między głównym bohaterem a pijaną, smutna dziewczynką zasługuję na jakąś specjalną nagrodę. Nawet z pełnym przymrużeniem oczu (jak Zamachowski na Suwalszczyźnie) niemal nie sposób tego oglądać. Przykro tylko ze Luc B. firmuje to swoim nazwiskiem.