Nie rozumiem komentarzy, z których wynika, że film trzeba albo kochać albo nienawidzieć i że to niby wyczerpuje alternatywy.
Dla mnie film jest po prostu dobry. Ani go nie kocham, bo jak dla mnie zbyt specyficzną wrażliwością autorki wypełniony. To oczywiście można policzyć na plus, bo zawartość autora w temacie wskazuje na kino autorskie. Ale mnie nie do końca taki styl przekonuje. Blisko trzydziestoletnia dziewczyna, która się zakochuje od pierwszego wejrzenia i do tego stopnia, że wypisała na szybie własnego samochodu słowo: "FUCK", przyznacie, że specyficzna. Z drugiej strony jest to obraz, którego nie mogę nienawidzieć i to pewnie z tych samych powodów, za które nie mogę go kochać.