Wychowałem się na komiksach Papcio Chmiela i uważam, że to "dzieło" to megaprofanacja jego twórczości rysunkowej. Co to miało być? Przepraszam za wyrażenie, ale to jeden wielki gniot. Nic więcej nie dodam, bo wszystko zawiera się właśnie w tym jednym słowie. Całe szczęście, że mam jeszcze komiksy, zaraz zabiorę się za ich czytanie - jestem pewien, że od razu poprawią mi humor.