Ten film nie wnosi nic nowego do filmów z serii "nawiedzony dom". Takich filmów było już kilka albo i nawet kilkanaście i będzie jeszcze zapewne sporo. Ten sam schemat co w poprzednich czyli rodzina wprowadza się do "nowego" domu, coś dziwnego zaczyna się dziać, jak to zwykle bywa widzi/czuje to na początku tylko jeden członek rodziny, poczatkowo reszta bierze to za halucynacje potem jednak wszyscy zdają sobie sprawę że coś jest nie tak. Do tego dochodzi szperanie w archiwum miasteczka jaką to historię kryją ściany nowego domu itd.... Tutaj nowym elementem jest choroba chłopaka. I tyle, nic poza tym, nic nowego, odgrzewane kluchy. Jeżeli chodzi o napięcie i klimat to najlepiej oddaje je moja ocena czyli 4,5. Chociaż i tak trochę na wyrost oceniłam, ale oglądalam duzo gorsze gnioty tak więc daję 4,5. Ten film to kolejny dowód na to że reklamy kłamią :) a dobry trailer można zmatować nawet z najgorszego gówna !!!
Nie wniesie nic nowego do tematu "nawiedzonych domów", bo raczej nic już wnieść się nie da, chyba wszystko już było. Motywy z odbiciami w lustrach, cieniami, zwidami... widziane po raz tysięczny, nic nowego ale zawsze po plecach przejdzie ten dreszczyk. Schemat oklepany, ale zrealizowany całkiem sprawnie. Nie powala na kolana, ale ogląda się całkiem przyjemnie.
Zgadzam się z Twoja opinią. Film bazuje na starym utartym schemacie, ktory został jedynie rozbudowany o parę wątków- choroba chłopca, uzależnienie i problemy ojca. Czy naprawdę brakuje pomysłów na nakrcenie wspaniałego horroru, czy są one po prostu skutecznie blokowane przez szare eminencje Hollywood? Nawet tam panuje kryzys - inwencji, kreatywności i pomysłowości, nad którym stoi jedynie szablon, szablon, szablon...
Też wielokrotnie się nad tym zastanawiałam o co chodzi z tą niemocną twórczą hollywoodzkich specjalistów od horrorów. Ostatnie kilka lat przyniosło nam o ile dobrze pamiętam 3 kierunki w które poszły horrory:
1. zainicjowany przez "Krzyk" i "koszmar minionego lata" czyli rzeź nastolatków w nowej odsłonie, 2. "Ring" czyli hollywood trzepie kasę na japońskich pomysłach i 3. Szlachtowanie na ekranie czyli "Piła" i jej naśladowcy. być może o czymś zapomniałam. Swego czasu zaczytywałam się w książkach Koontza i Mastertona, i jak dla mnie niektóre z tytułów to "gotowe" scenariusze na niezłe horrory (kostnica, dziedzictwo, strażnicy piekła, maska). Fakt że te ekranizacje które ujrzaly światło dzienne (szczegolnie Koontza) generalnie do niczego się nie nadają oprócz "Kryjówki Diabła". Ale gdyby zebrać dobrą obsadę, napisać ciekawy scenariusz i wybrać zdolnego reżysera może w końcu obejrzelibyśmy ciekawy, niebanalny i świeży horror.