Teraz tak patrzę i dochodzę do wniosku, że śmiało ten
tytuł mógłby się nadawać na tytuł kolejnego filmu,
niekoniecznie horroru :) Ale tak na serio. Najmocniejszą
stroną ''Udręczonych'' jest niesamowita, momentami
mocna, tajemnicza i charakterystyczna muzyka. Raz
spokojna i melancholijna, a za chwilę mroczna i
agresywna. Nadaje obrazowi wyjątkowego klimatu ,potrafi
budować napięcie i tworzy fajną atmosferę grozy ,a nawet
i zdarza się, strachu. Ja osobiście chyba ani razu nie
podskoczyłem z wrażenia, ale mogę się założyć, że znajdą
się tacy, których coś przelękło. I powiem szczerze, że
dawno już nie słyszałem tak udanej ścieżki dźwiękowej w
gatunku jakim jest horror. Poza tym świetnie
dopracowany jest sam efekt dźwięku, ciszy ,szeptów,
nagłych wybuchów ostrych brzmień i całej gamie
dziwnych odgłosów. Są filmy gdzie widać jak taki efekt nie
do końca się udaje i ma się wrażenie ,że jest robiony na
siłę. Tym razem jest całkiem inaczej. Muzyka Roberta
Krala i wszystko inne co ją przypomina jest godne uwagi.
Szacunek i gratulacje dla kompozytora i wszystkich
odpowiedzialnych za to co słyszymy.
Kolejnym atutem filmu jest sama opowieść. Temat
duchów uwięzionych gdzieś w świecie jest niczym
nowym. Natomiast połączone to z ciężko chorym
nastolatkiem jest już ciekawym i nietypowym zabiegiem.
Nawiedzonych domów też było w kinie już wiele. Lecz
większość bez klimatu jest tylko słabymi lub co najwyżej
przeciętnymi produkcjami. Takich z krwi i kości jest
dosłownie może kilka. Przynajmniej ja tyle raptem
widziałem. Więcej o fabule pisał nie będę ,bo nie chce mi
się spoilerować. Zresztą warto samemu zobaczyć.
Trochę się doczepię do efektów specjalnych ,bo akurat w
tej kwestii trochę przesadzono. Większość z nich i tak jest
całkiem niezła, ale są i takie ,które śmieszą swoim
kiczowatym wyglądem. Wyglądają tak perfidnie sztucznie i
słabo, że lepiej to przemilczeć. Dobijają mnie także zbyt
częste wstawki z przeszłości w postaci migawek. Kilka
takich scenek było nawet ok, ale co za dużo to nie zdrowo
jak mawiają. Natomiast to co się dzieje w 77 minucie
filmu to absolutna rewelka. Jedno z najmocniejszych ujęć
filmu Cornwella! Mało jest natomiast klimacików z
mrugającym światłem, powolnym zbliżaniem się kamer
do obiektów lub postaci, świetnych zdjęć czy wyjątkowych
kadrów. Szkoda, że nie postarano się o to w tak ciekawym
filmie nafaszerowanym wspomnianą zajebistą muzyką.
I w końcu gra aktorów. Całkiem niezła i poprawna.
Podoba mi się wspieranie i walka o Matta przez
najbliższych. Banie się o niego ,a jednocześnie nie
traktowanie go jakoś wyjątkowo. Także walka matki czy
ojca ze swoimi myślami, emocjami, a w końcu pokazanie
jak trzeba być wówczas silnym. No i w końcu sam Matt
grany przez Kyle Gallnera. Jak na kogoś kto znajduje się
w szponach śmierci i w otoczeniu zjaw to i tak całkiem,
całkiem. Wydawałoby się ,że jego wyraz twarzy,
spojrzenia, zniechęcenie to tylko zwykła pustka i
niedopilnowania przez reżysera. Niektórych to nawet
może mocna irytować, ale prawdą jest ,że chłopak zagrał
to niegłupio. Poza tym nie zapominajmy, że najbardziej
boryka się ze swoją chorobą i to jak ona go niszczy widać
po nim samym.
A więc kto stwierdził, że dziś nie można nagrać
przyzwoitego horroru? Pewnie, że można i ''Udręczeni'' są
tego czystym przykładem. Szkoda tylko ,że trochę
niedopracowanym przykładem bo byłoby u mnie
przynajmniej oczko wyżej. Ale 6/10 to i tak możliwie.
pozdrawiam