Nie spodziewałam się wiele po północnokreańskiej produkcji, no, może poza wylewająca się
propagandą. I owszem, propaganda była, ale mniej, niż się spodziewałam. Imiona "ukochanych przywódców" padają tam tylko 2 czy 3 razy. Ogólnie dostajemy wykład o tym, że wszystko co
zagraniczne jest złe i że prawdziwy Koreańczyk powinien korzystać tylko z rodzimych produktów.
To raz. Dwa, że należy być skromnym i posłusznym władzy i rodzicom (a jeszcze bardziej
dziadkom). Jeśli dziadek powie: nie bierz ślubu z tą dziewczyną, bo jej rodzina używa
zagranicznych towarów, to znaczy, że ślubu nie będzie. Kto sposób zachodniego szampana,
zagranicznej potrawy np spaghetti, zostanie naznaczony piętnem zła, którego raczej już się nie
pozbędzie.
Taki ogólnie był przekaz tego filmu. Poza tym było nudno, wszystko było do bólu sztuczne i
przekoloryzowane )ach te uginające się pod jedzeniem stoły w kraju gdzie z głodu umierają
setki tysięcy ludzi).
Film jest z 2003 roku, a wygląda jakby pochodził z lat 80... Cóż, nie od dziś wiadomo, że w Korei
Północnej czas się zatrzymał.
Trudno znaleźć północnokoreńskie filmy. Ja znalazłam 3. Pozostałe 2 również obejrzę, ze
zwykłej ciekawości, ale też nie spodziewam się niczego innego jak bolesnej, nachalnej propagandy.
Korea Północna to chory kraj z chorym ustrojem. Wiadomość, które stamtąd dochodzą
przerażają i szokują. Tylko tych zwykłych obywateli, ludzi, którzy mieli pecha własnie tam się
urodzić, najbardziej szkoda...