I zarazem bardzo dobra ekranizacja książki. Jednak jak ktoś mówi, że to najlepszy film jaki oglądał musi być z lekka cofnięty w rozwoju. Sam się tym jarałem i oglądałem po kilka razy każdą część. Dziś chce realnego stykania się z prawdziwym życiem a to traktuje jak porządnie zrobione kino rozrywkowe ( bo niczym innym to nie jest ). Ale czy można było z tych książek stworzyć prawdziwą Sztukę? Owszem, wystarczy obejrzeć Dotyk Zen, film o niebo mądrzejszy od tej serii, bo film Kinga Hu ma i rozmach ale też przede wszystkim wyraża pewien stosunek do świata, społeczeństwa i wojen, którzy ludzie wszczynają by zaspokoić swoje pragnienia. Z arcydzieła Hu bije ambicjami twórcy i pragnienie by wszechświat objąć jakąś pętlą by móc go pojąć. Co oferuje Jackson? Bitewki, komputer i średnio ciekawe postacie, które są mdłe. Nie ma w ogóle porównania. Jackson nie ma aż takiego talentu by zrobić coś więcej niż ilustrację do książki.
Jackson udowodnił w "Dwóch Wieżach" że potrafi zagłębić się w świat Tolkiena i ukazać go jako zbliżony do rzeczywistości. Z całej trylogii jest to najbardziej magiczny film, za to w pierwszym i trzecim mamy właśnie konkretną fabułę i mało zagłębiania się w bohaterów.
A jaką głębię skrywa to, że osoby które wszczynają wojnę chcą zaspokoić swoje pragnienia? To głębokie, ale ostatecznie nikt takim ludziom nie wybaczy za ich działania.
Mam dokładnie te same odczucia. Nie rozumiem, za co tyle nagród i pochwał dla tego filmu. Zwykła, banalna bajka bez treści, same efekty. I do tego 11 Oscarów. Żenada.
Dlatego, iż nie zgadza się ze zdaniem większości? Film to bajka nastawiona na efekty, akcję i żadne nagrody ani pochwały nie ukryją faktu, że została wypromowana na wybitne kino, którym w najmniejszym stopniu nie jest. Sam uważałem film za wspaniały, ale z wiekiem doświadczenie przychodzi i opinie się zmieniają.
Bedac wczesnym nastolatkiem uwazalem LOTR za trylogie wybitna (swiat, efekty, muzyka...). Bedac poznym nastolatkiem uznalem, ze jest to trylogia "tylko" bardzo dobra (zbyt "bajka nastawiona na efekty i akcje", przesadna czarno-bialosc, brak glebi postaci).
Zblizajac sie do 30-tki uznalem, ze to najlepsze filmy jakie kiedykolwiek widzialem.
Bo z wiekiem i doswiadczeniem wreszcie zrozumialem piekno przedstawionej historii - efekty wciaz trzymaja poziom, muzyka jest wciaz wybitna - ale to wlasnie universalnosc historii i przedstawionych wartosci determinuje wybitnosc trylogii.
Nazywanie LOTR "banalna bajka bez tresci" jest dosyc zalosne. Nie dlatego, ze nie zgadzasz sie ze zdaniem "wiekszosci" (to nie ma znaczenia) - ale dlatego, ze jest to po prostu glupie, prowokacyjne stwierdzenie.
Przecież film zawiera tyle błędów i wad logicznych, że trudno nie brać ich pod uwagę w trakcie seansu. Są lepsze tego typu wybory w zakresie fantasy czy science-fiction, bardziej dojrzałe i traktujące widza z szacunkiem. Przynajmniej tak słyszałem, od starszych niż ja osób.
Osobiscie nie dostrzegam wielu bledow "bledow i wad logicznych"; szczegolnie w kontekscie glownej osi tego filmu jakim jest uniwersalna historia i wartosci.
Jesli masz ochote mozesz napisac co Ci konktrenie przeszkadza, ciekawi mnie to :)
Np. zaproszenie na wyprawę do Mordoru Pippina i Merry'ego, którzy nie grzeszyli sprytem i wiele razy narazili najważniejszą misję w znanym ich świecie na niebezpieczeństwo.
Chcieli iść, więc im pozwolono. Los (a właściwie jakaś boska siła kierująca światem) ma u Tolkiena ogromne znaczenie i w efekcie jeden z tych zwykłych hobbitów, dość przypadkowych uczestników wyprawy, pomógł zabić Nazgula, a drugi uratował życie Faramirowi
Tylko, że ważą się losy świata (Śródziemia), więc lepiej powierzyć misję profesjonalistom niż lekkomyślnym osobom, które łatwo wpadną w tarapaty albo narażą na nie innych.
LadyLannister opisala sprawe losu; ja jeszcze chce dodac przekaz filmu:
"Even the smallest person can change the course of the future".
Hobbity udowodnili, ze wlasnie najlepiej nadawali sie do tej misji - byli prosci, cenili "zwykle" zycie i nie pragneli wladzy.
A to jest wlasnie os konfliktu - im bardziej ambitna dana osoba jest, tym bardziej podatna na wplyw Pierscienia i jego korupcje. Jest to bezposrednia metafora prostego faktu, ze wladza korumpuje. Im wiecej wladzy sie pragnie - tym szybciej popada sie we wplyw Pierscienia.
To wlasnie wyroznia ta historie - wyslanie "profesjonalistow" skazaloby misje na porazke. Bo Pierscien nie mogl zostac dobrowolnie zniszczony. To bylo zwyczajnie niemozliwe. Frodo dotarl do Gory Przeznaczenia dzieki temu, ze nie pragnal wladzy - ale nawet on odniosl porazke i nie zdolal wykonac misji. Milosierdzie okazane dla Smeagola pozwolila jednak, za sprawa losu, ze Sauron zostal pokonany.
Większość zagrożeń, z jakimi spotkali się główni bohaterowie, miała miejsce z powodu łatwych do uniknięcia błędów i nieostrożności hobbitów (rozpalenie ogniska na Weathertop, zdradzenie planów w gospodzie, spowodowanie hałasu w Morii). Bez ich głupoty wyprawa miałaby większe szanse. "..wysłanie profesjonalistów skazałoby misję na porażkę, każdy może zmienić przyszłość..." - rozumiem. Jednak to właśnie profesjonaliści tacy jak Aragorn uważali na niebezpieczeństwo, a hobbici (Merry), no cóż.
Gospoda - przed sformowaniem Druzyny; jednak LOS - dzieki temu spotkali Aragorna co uratowalo ich przez Nazgulami,
Weathertop - przed sformowaniem Druzyny,
Moria - owszem, ale ponownie - LOS. Dzieki tej sytuacji Gandalf zabil Balroga i sam dostal "power up'a"
Dalej: Pippin i Merry zmotywowali Enty do wojny; Aragorn, Gimli i Legolas zawedrowali do Rohanu dzieki temu, ze ich poszukiwali - co doprowadzilo do uwolnienia Theodena.
Dzieki ich obecnosci w Druzynie, Isengard zostal pokonany.
Pozniej Merry umozliwil zabicie Czarnoksieznika, a Pippin - mial swoj znaczacy udzial w uratowaniu Faramira.
Ty myslisz o formowaniu Dryzyny jako czyms logicznym - a caly koncept jej tworzenia mial wykorzystywac element zaskoczenia - zamiast wysylania armii profesjonalistow, mala, nierzucajaca sie w oczy grupa. Ksiazka pomaga to lepiej zrozumiec :)
Wysłanie grupy nierzucających się w oczy osób to akurat zrozumiały pomysł. Umiejętności nie muszą się wiązać z wyglądem.
Tak i nie; w swiecie Tolkiena nie jest to do konca prawda. Fakt, ze w filmie tego nie ujeto - ale w ksiazce Glorfindel nie byl brany pod uwage jako czlonek Druzyny, bo jego umiejetnosci byly zwyczajnie... widoczne :) a to rujnowalo zalozenia sekretnej misji.
Nazywanie kogoś kto uważa ten film za wybitny ,,lekko cofniętym w rozwoju"to posiadanie własnego zdania czy po prostu chamstwo?To że wy macie zdanie i ,,nie rozumiecie za co tyle nagród" nie znaczy że nie jest wybitny.Dla was 2 może nie jest,dla wielu innych jest i co w tym złego?Wasze opinie są jakimś wyznacznikiem dobrego gustu?
Ja tak nie powiedziałem. Wiem jednak, że co poniektórzy mają takie zdanie i usiłuję poznać, rozważyć ich argumenty, które sprawiają wrażenie logicznych i godnych uwagi.
Nie znałem filmu "Dotyk Zen" dzięki! Wygląda niesamowicie na zwiastunie. Co się zaś tyczy LOTR-a to te filmy jako blockbustery musiały się zwrócić i zarobić. A zwracają się tylko te które trafiają w gust szerokich mas przypadkowych widzów. Peter Jackson i tak we "Władcy Pierścieni" podniósł wysoko poprzeczkę jak na blockbusterowe standardy. Wystarczy porównać trylogię z serią Transformers, z Marvelami, ze Star Warsami czy z konkurencyjnymi produkcjami high fantasy typu "Warcraft" albo "Starcie Tytanów"
stosunek do wojen, jaki inny reżyser musiałby opowiadac w całym filmie, cóż adaptując dowolną ksiazke Tolkiena dałoby się taką rzecz wyrazić w 2 scenach takiej adaptacji :D To jest taka różnica miedzy ilością znaczeń mozliwych do zawarcia w arcydziełach (ksiazkowych) adaptowanych na dzieła filmowe, a ich ilością w innych filmach, takie mam odczucie :) " rozpalenie ogniska na Weathertop, zdradzenie planów w gospodzie, spowodowanie hałasu w Morii " - te słabości adaptacji a nie ksiazek. 1. rozpalenie ogniska na Wichrowym Czubie w ksiazce nie sprowadza Nazguli, jak w filmie. Ponieważ Nazgule ksiazkowe w ogóle nie za dobrze widzą, a bardziej kierują sie wyczuwając krew żywych istot oraz powiedzmy to tak "zewem" pierscienia. Zatem ich "namiar" na obiekt poscigu wyglada pewnie tak, że korelują - żywa istota plus bliskośc pierscienia = jedziemy w tamtą stronę. prawdopodobnie bedac w odległości z kórej normalna osoba już widziałaby nocą grupkę osób przy ognisku Nazgule byc może nawet nie potrafilyby rozróżnić który z wedrowców ma pierscien. W filmie scena sprawia wrażenie, jakby one to ognisko wykryly. To takie filmowe ułatwienie, ktore niestety w efekcie daje nam dośc mylną ocenę charakterów Merry i Pippina. Co nie znaczy że nie byli młodzi i narwani (zwlaszcza w porownaniu z bardziej statecznym starszym kuzynem), ale sam rozpalenie ogniska nie sprowadziloby ich, jesli już to odwrotnie - ogien nie jest ich sojusznikiem, jak wiadomo i raczej jesli nie musialy to nie weszlyby do jasno oswietlonej karczmy, wiedzialy jednak że hobbici kiedys z niej wyjdą i czekały na pustkowiu. Aragorn w ksiazce wyraznie mówi by nie wychodzili nocą tylko zaczekali do rana w gospodzie. rozpalenie ogniska na Wichrowym bardziej dawałoby im osłone niż umożliwiało ich wykryć, a jesli już ich wykryły to ognisko umozliwiało obronę jak w filmie. 2. zdradzenie planów w gospodzie. Odpowiedzialnością za tą wpadkę także film obdarzył biednego Pippina podczas, gdy w ksiazce wiekszą nierozważnością wykazał się Frodo. Otóż film sobie to tak wymyslił, że Pippin rozmawia z karczmarzem (jak mi sie zdaje) i podaje prawdziwe nazwisko Froda (wbrew planom by podawal sie za Underhilla), wlasnie w odpowiedzi na pytania karczmarza - tak to można odebrać w filmie. Ale czemu sie zdradził? A to już ksiazkowo możemy sobie dopowiedziec. Po prostu dlatego, że w ksiazce Gandalf jadac z Shire na poludnie zostawia u karczmarza list do Froda adresowany do Bagginsa. Barliman - karczmarz ma go oddać, gdyby Frodo sie zjawił. Ale Gandalf ktory zostawił ten list dawno jeszcze wówczas nie wiedział że Frodo bedzie używał innego imienia (w filmie Gandalf sam to proponuje, w ksiazce AFAIR to pomysł Froda który mówi to reszcie dopiero przy przybyciu do Bree), zatem film tu troche namieszał, ponieważ Gandalf (w domysle) zostawił list (ksiazkowy) u Barlimana do Bagginsa ale kazał Bagginsowi podawac sie za Underhilla co sprawia że Barliman widząc nowo przybylych hobbitów z Shire (zapewne z Shire, tych z Shire i tych z Bree dało sie odroznic po akcencie), postanowil zapytac ich czy nie znają jakiegoś Bagginsa bo on ma do niego list ! Zatem Pippin w filmie odpowiada na pytanie Barlimana, co jednoczesnie sprawia, że odkrywa że jego kuzyn to Baggins a nie Underhill, czym psuje im incognito. Natomiast w ksiazce, Pippin po paru piwach sie rozgadał z bywalcami, i Frodo obawiając się że młody coś chlapnie sam chciał mu przeszkodzić i odwrócic uwagę od opowiesci Pippina o rodzie Baggins, co mu sie udało, ale dopiero przez wskoczenie na stół i udając pijanego zaspiewanie tej piosenki którą w "hobbicie" spiewa chyba Bofur w Rivendell. To piosenka Froda o człowieku z ksiezyca. To sprawia, że Frodo w karczmie zamiast przeszkodzić Pippinowi w zdradzeniu się ze znajomością Bagginsa albo nawet we wskazaniu go tak naprawde sam sie zdradza, bo spada ze stołu i dzieje się to co w filmie - pierscien trafia na jego palec. 3. spowodowanie hałasu w Morii. To znowu Pippin wykazuje się lekkomyslnością w obu wersjach. Jednakze w ksiazce przypada jego kolejka trzymania warty i nudząc się - oraz bojąc się bliskosci tej studni - wrzuca ten kamien do studni, tylko kamien żadnych szkieletów. Na co budzi sie Gandalf i go z deka obsztorcowuje, ale gdy sie okazuje że nic złego sie nie stało Gandalf przejmuje wartę i każe młodemu iść spać. W filmie Pippin jest ewidentnie winny, że ich orkowie wykryli, a raczej jego ciekawość i lekkomyslność. W filmie znów wyglada Pippin na głupszego i bardziej narwanego niż w ksiazce. No ale skrót który umożliwia wprowadzenie na scenę bandy orków był tutaj IMO niezbedny, inaczej ich jak najbardziej cicha przeprawa przez Morie moglaby sie udać :)