Gandalf jest istarim( czyli żaden elf człowiek a już tym bardziej ork nic nie może mu zrobić ) a tymczasem w trakcie szturmu czeka na śmierć ( i wygłasza mowę że to nie jest takie złe )
Nie czeka na koniec, po prostu rozwija myśl Pippina i wyjaśnia mu co jest po śmierci. Poza tym tej sceny chyba w książce nie ma.
Zle się wyraziłem .Jasne że Gandalf nie ginie ale w momencie w którym orkowie wdzierają sę do twierdzy on i Pippin gotują się na śmierć .Poza tym w jednej z ostatnich scen filmu ( bitwa tuż przed zniszczeniem pierścienia ) Gandalf (i inni bohaterowie ) są w położeniu krytycznym ( przed końcem ratuje ich tylko zniszczenie pierścienia )Jak więc przedstawia się kwestia śmiertelności Gandalfa w tym filmie ???
On był Majarem, jego ciało w Śródziemiu było śmiertelne, ale duch nie. Myślę że gdyby go zabito to odrodziłby się ponownie, a raczej Valarowie wrócili by go do zycia, tak jak po walce z Barlogiem.
Tylko to samo można powiedzieć o każdym człowieku ( duch ludzki u Tolkiena też jest nieśmiertelny ) tyle że ludzie odchodzili poza Ardę .
Ale zwykli ludzie nie mieli szansy na życie wieczne. On jako Majar, pomocnik Valarów był nieśmiertelny, przybywając do Śródziemia 'otrzymał' ludzką, śmiertelną postać: czarodzieja, aby mógł wykonać powierzone mu zadanie. Gdy umarł w Morii został przywrócony do życia i awansował na rangę białego. Więc tylko ciało było śmiertelne, on sam był nieśmiertelny.
Jak ludzie nie mieli szans na życie wieczne ??? .Przecież ludzie żyli wiecznie ( tylko poza Ardą )
A pytanie z trochę innej beczki(nie wiem czy mogę dołączyć do tego tematu,ale dobra). Jak Eowina zabiła czarnoksiężnika z Angmaru skoro ten nie mógł zginąć(jak sam to powiedział)z ręki zwykłego śmiertelnika? I czy ona w ogóle go zabiła? Nie pamiętam jak to było w książce, bo czytałam ją jakieś 4 lata temu a teraz mam niezły mętlik:)
nie było tak powiedziane
przepowiednia co do losów Czarnoksiężnika była taka, że "nie zginie z ręki męża", co wszyscy zinterpretowali jako to, że nie zginie z ręki śmiertelnika, nikt się nie wziął pod uwagę ani się nie spodziewał, że może go zabić kobieta
problem polega na wypaczonym przez wieki ujęciu ŻYCIA WIECZNEGO I NIEŚMIERTELNOŚCI - chrześcijaństwo jakie znamy zaczerpnęło koncepcję duszy nieśmiertelnej z pogaństwa i ukoronowało ją filozoficznie jako dogmat - zaś pisarze biblijni mając na myśli dusza - pisząc nawet o odczuciach Boga,że ma duszę i,że dusza która grzeszy umiera - mieli na myśli - CAŁĄ NIEPODZIELNĄ NA DUCHOWĄ I CIELESNĄ ISTOTĘ LUDZKĄ - NIE DYCHOTOMICZNĄ - ŻYDZI czyli pisarze biblijni - WIERZYLI W ZMARTWYCHWSTANIE CIAŁA (PONOWNE POWSTANIE DO EGZYSTENCJI stąd teraz dział med.zajmujący się reanimacją i podtrzym.funkcji życiowych jak Anestezjologia);
to filozofowie czerpiący pełnymi garściami z pogaństwa stworzyli koncepcję duszy nieśmiertelnej - stopili filozofię platońską z tradycją filozofii greckiej;
Biblia zaś mówi o - ŻYCIU - ŚMIERCI - ZMARTWYCHWSTANIU - nigdzie nie mówi o ''życiu po śmierci'' - o pośmiertnym bytowaniu jakoby Bóg dał Adamowi duszę......
życie wieczne to ciągłość życia bez starzenia się - chorób i śmierci zaś nieśmiertelność to dar w którym śmierć jest niemożebną - możliwość życia wiecznego przekreślono z grzechem - ale za grzech nie dostaje się nagrody bytowania w niebie jak chcą dogmaty - kara jest śmierć - jednak jest tez - dzięki Jezusowi - zmartwychwstanie - powrót do życia - ostatnia księga biblijna to opisuje - jak śmierc i Hades wydają umarłych oraz morze - ale nie niebo - to wizja nowego świata gdzie warunki życia będą sprzyjać życiu wiecznemu oraz jedności z Bogiem na jego zasadach - jeśli zaś umarli i zapłacili za grzech - ożywają by na nowej ziemi uregulowac stosunki z Bogiem - ów ''sąd'' to czas na pewnego rodzaju powrót do jedności z Bogiem a nie przesuwanie się w kolejce do jego tronu;
u Tolkiena widac echa doktryny o duszy nieśmiertelnej - jednak - stąd wielu ma niezrozumienie bo wielu ludzi nie porusza się po tych obszarach wiedzy -
majarowie więc byli ''nieśmiertelni'' jak Valarowie ale tu tez jest nieścisłość - Melkor miał stracic kiedyś życie oraz inni jego poplecznicy - gdyby byli nieśmiertelni - jak Jedyny mógłby ich zgładzić?
rozsądniej mi ominąć tę koncepcję i mówić - byli obdarzeni życiem wiecznym;
elfowie też w swych ciałach mają według Tolkiena nieśmiertelnego fea - po zabiciu ciała udaje się do Mandosa - tam po uregulowaniu stosunków - wraca znów do Valinoru;
ludzie też są podobno nieśmiertelni - ale wobec tego nie można zaakceptowac koncepcji ''śmierć jest darem Jedynego dla ludzi'' - albo żyjesz - albo umierasz - albo odchodzisz gdzieś tam na ostatni brzeg jak to odchodzili ludzie i odpływasz ale i tak masz jakąś cząstkę nieumarłą -
koncepcja ta przy całej miłości do jego twórczości jest dla mnie koncepcją nasyconą dogmatem -
nie akceptuję jej bo ma nieścisłości których być może ktoś wychowany w dogmatach nie zrozumie bo do tego trzeba analizy nie tradycji ojców -
dla mnie jedyną koncepcją jest zmartwychwstanie -
śmierć ludzi a potem odpływ ich z Ardy jest trochę romantyczną filozofią - może raczej powinni być grzebani gdzieś na peryferiach pałacu Mandosa i czekac na takie zmartwychwstanie po końcu świata i unicestwieniu Melkora - do życia w Ardzie - lub do życia duchowego (nie mylić z życiem po śmierci).
można powiedzieć - CZŁOWIEK STAŁ SIĘ DUSZĄ a nie ją dostał - starotestamentowa koncepcja duszy to coś zupełnie innego niż dogmaty chrześcijaństwa bazujące na niematerialnym bytowaniu pierwiastka duchowego bez głoszonej przez Jezusa nadziei na ''ponowne powstanie'' (anastasis) - śmierc była końcem świadomości - :)
...pojawi się refleksja - jak powstaną ci których już prochów nie ma?
u Boga jest pamięć o każdym człowieku żyjącym od powstania jego - dziś genetycy mogą wyczytać coś z DNA lub odtworzyć - jaki istnieje problem dla twórcy tej inżynierii???
żaden - :()