produkcję z 1963 roku...kiedy nie czytało się książki...z jednej strony film przedstawia niezwykle interesującą i przerażającą historię.Z drugiej jednak realizacyjnie odstrasza od opowiadanej przez siebie historii.Od tamtych czasów wiele się przecież zmieniło i myślę,że nowa wersja,którą mam zamiar wkrótce zobaczyć, o wiele lepiej stwarza klimat grozy i szaleństwa, za sprawą po prostu lepszej technologii.Pomijając nawet sprawy techniczne "Władca much" A.D 1963 rewelacyjny nie jest...scenariusz zdaje się być dziurawy jak Szwajcarski ser a wrażenie to potęguje szrapany montaż,niektóre dialogi są świetne -inne - poucinane i nic nie wnoszące (np. opowieść Piggiego o rodzinnych stronach- rozumiem chęć pogłębienia postaci i zjednania sobie do niej sympatii widza, ale zrobione to zostało nieudolnie); reżyser (oprócz kilku wyjątków, scen-perełek) nie miał chyba pomysłu na ciekawe zainscenizowanie wydarzeń, a młodzi aktorzy, oprócz Aubreya i Edwardsa po prostu nie zostali odpowiednio pokierowani...podsumowując: co do tego,że historia jaką film przedstawia jest genialna i ponadczasowa nie mam żadnych wątpliwości,sam obraz Petera Brooka natomiast, moim zdaniem, do genialych nie należy...6/10