Nie ma to jak pójść na łatwiznę i zrobić ze świetnej historii tak płytki obraz. Cóż, urok
ekranizacji - zazwyczaj są do niczego. Tu reżysera poniosła wyobraźnia i dodał nam postać,
która nigdy nie miała znaleźć się na wyspie. Potem już tylko posypały się kolejne błędy i
uproszczenia, które ostatecznie zabiły cały klimat i istotny przekaz, jaki był zapewne
zakładany przez producentów tego gniota. Przykro mi, że obejrzałam ten film.