zupełnej pustki emocjonalnej jaka wieje z tego dzieła. Być może jest zbyt japońskie dla odbiorcy europejskiego. Zbyt surowe jak napisał recenzent, co jego akurat zachwyca a mnie ani ziębi ani grzeje. Po prostu zero "wczucia" w jakąkolwiek postać. Do tego totalnie amatorska gra ciemnoskórego aktora (postać dyplomaty). Akcji jako takiej nie brakuje. Przeciwnie. Co chwila szlachtowanie. Ale znowu - bezpłciowe, beznamiętne. I zgadzam się - że nieco brakuje wiarygodności w tej Yakuzie. Autodestrukcja chyba nie leży w interesie żadnej zorganizowanej grupy przestępczej prawda?