Byłem dziś w kinie. Film jak zwykle nie umywa się do TOS-a (poza efektami), ale to i tak lepsze od większości kinówek, bo przynajmniej nie zamula i przez to ma więcej z Treka niż tamte produkcje, które próbowały udawać serial. Jest dużo nawiązań do najlepszych motywów a więc Abrams poszedł po rozum do głowy i stworzył całkiem niezły film. Na mojej liście zaraz po oryginalnej serialowej serii i dużo przed większością nudnych kinówek. Można by rzec, że ogląda się to prawie tak przyjemnie jak serial. 7/10. Polecam.
tez dziś byłam w kinie na Star Treku i muszę przyznać że dobrze się bawiłam :) bardzo podoba mi się humor jaki jest wpleciony w ten film, od razu lepiej się ogląda :D
Film mi się podobał i nie nudziłem się . Nie jestem jakimś zagorzałym fanem Star Treków , po prostu lubię S-F i klimaty kręcące się wokół tego gatunku . Mimo 40 wiosen czasem siedząc w kinie czuję się jak dinozaur wśród młodzieży , ale ten gatunek filmu mi odpowiada i oglądając takie filmy odpoczywam .
Film ma tempo , dobre efekty i jest niezłym nawiązaniem do filmu z 2009 roku . To że nie ma ciągłego salutowania , powiewającej flagi a w zamian są cięte żarciki jest kolejnym plusem filmu.
Nie powiedziałabym, że starsze kinówki ST były nudne, no ale to kwestia gustu.
Trzeba się wybrać do kina, chociaż jestem sceptycznie nastawiona, bardzo sceptycznie...
Tego nie miałem na myśli. Po prostu większość z kinówek była czerstwa i zupełnie nie oddawała klimatu serialu. Star Trek to przede wszystkim przygody 400 ludzi lecących statkiem w pięcioletniej misji. Dobrze, że historie miały drugie dno, ale na jakość oglądania wpływała głównie specyficzna dynamika. Nie za szybko, ale nie za wolno. Większość kinówkek ma tak wolną narrację, że cały klimat TOS-a gdzieś ucieka. Problem polega na tym, że większość z tych filmów to rozszerzone odcinki planowanego serialu, który nigdy nie powstał. Z planowanych 50 minut zrobiono dwa razy tyle wypełniając głupotami i robiąc z interesujących, pouczających przygodówek nijakie produkcje. W większości, bo nie w każdym przypadku. U Abramsa mamy powrót do dynamicznej narracji. Być może Abrams przesadził z szybkością akcji, ale jego wersja jest pod tym względem dużo bliższa serialowi. Zwyczajnie co by to nie było jest świetną rozrywką. "Nowa" odsłona chwilami kuleje, ale broni się przemieleniem na nowo sprawdzonych motywów. Gdyby zmienić Kirka i gościa który gra Khana, odrobinę zwolnić, wyciąć dwie przebajerowane sceny a zamiast nich lepiej połączyć to co mamy, to mielibyśmy film porównywalny z najlepszymi odcinkami TOS-a. Mimo że aż tak pięknie nie jest to nie jest źle, a nawet zaryzykuję że jest dobrze, bo jest klimat. Zastrzeżenia mam tylko do zbyt dużej ilości bajerów i kilku błędów logicznych, których można było uniknąć.
Mnie film się w miarę podobał, choć jak dla mnie występuje trochę " przesyt akcji", jeśli można tak to ująć, i nie pasują mi aktorzy grający Kirk'a, Chekova i Scotty'ego.
No, to są rzeczywiste wady tego filmu jeśli się zna pierwowzór. Może zamiast zatrudniać nowych aktorów lepiej było zrobić filmy z cyfrowo wygenerowanymi klasycznymi aktorami i po prostu podłożyć im oryginalne głosy? Wiem, że to by dość mocno podwyższyło budżet filmu, ale nie aż tak bardzo by było nie do zrobienia. Tym bardziej, że taka technologia to od kilku lat nic nowego. Już niedługo młody Schwarzenegger znów zagra Conana. Czemu klasyczni Nichols, Shatner, Nimoy, Kelley, Koenig, Takei i Doohan nie mieliby powrócić młodzi i w blasku fleszy?
Ja nie znam oryginalnej serii ST, widziałem tylko parę filmów kinowych, które były, jak dla mnie, dosyć nudne i statyczne, więc jestem zadowolony z wersji Abramsa oraz z nowej obsady, którą stanowią aktorzy młodzi i jeszcze nieopatrzeni _ Pegg.
Nie chodzi o sceny walki tylko o przygodę. The Original Series jest czymś w rodzaju Indiany Jonesa, Sherlocka Holmesa i Odysei Kosmicznej razem. Przygodowy serial, nie statyczny, ale też nie przesadzony, z dobrą fabułą, często trzymający w napięciu i puentą w postaci wniosków, odkryć. Bijatyk jest wiele, ale ani one ani efekty nie są widowiskowe. Mimo wszystko TOS-a ogląda się bardzo dobrze bo to sci-fi przygodowe. Z przesłaniem, ale bez scen silących się na dramaty Bergmana takich jakie zdarzają się w filmach. W filmach są lepsze efekty. Czasem jak spojrzeć to taki The Motion Picture robi wrażenie do dziś, bo efekty miał lepsze niż stare Gwiezdne Wojny, a to jeszcze lata siedemdziesiąte. Jednak przygody tam mało. Jest trochę widowiska przeplatanego nudą. W większości kinówek. Już pisałem, że powód tego był głownie taki, że filmy miały być kolejnym serialem, odcinkami trwającymi maks 50 minut, które wydłużyli do ponad dwóch godzin co w wielu z nich zabiło klimat serialu. Technicznie, artystycznie taki The Motion Picture to kawał dobrego filmu, może nawet nie nudnego jeśli się skupić, ale to ma mało z Trekiem wspólnego, bo Trek to przygoda i jako tako Abramsowi z jego filmami, zwłaszcza tym drugim, bo pierwszy miał treści niewiele, bliżej do Oryginału Serialowego. Bo to przynajmniej jakaś przygoda, a i fabuła w drugiej części nie jest taka zła. Pierwsza była podobna do Star Wars, kolorowo i nic z tego nie wynikało, ale tu mamy właściwie dwa remaki w jednym, całkiem zgrabnie połączone. Nie jest źle. Jako stary fan mogę polecić bez zażenowania. Da się to oglądać. U mnie ma 7/10. Przy Nemesis, której to części daje 3/10 to prawdziwa kosa, a tak w ogóle tylko TOS, TNG i dwa filmy mają u mnie wyższą ocenę. Tzn. 9/10 dla TOS i 8/10 dla pozostałych.
Rozumiem, że nie Jesteś wielkim miłośnikiem Star Wars? ;)
ja, jestem i może dlatego wersja Abramsa bardziej do mnie przemawia niż poprzednie kinówki.
Nie o to chodzi, chociaż fanem Star Wars rzeczywiście nie jestem i raczej nie zostanę. Wersja Abramsa nie jest bez wad i nie jest tak dobra jak TOS, ale mimo wszystko jest bliższa oryginałowi http://www.filmweb.pl/serial/Star+Trek-1966-31454 niż poprzednie kinówki, które z przygodowym sci-fi miały zazwyczaj nie po drodze. Jeśli ktoś psioczy na Abramsa to nie tędy droga. Star Trek to twór dla geeków, który nigdy nie przypominał Star Wars przeznaczonego raczej dla gadżeciarzy. To prawda. Star Wars jest jednak w wersji Abramsa niewiele. Są inne metody negocjacji. Star Trek nastawiał się bardziej na pokojowe rozwiązanie konfliktu. Teraz to się zmieniło. Zmieniła się też jakość wizualna, która wcześniej kulała wszędzie poza The Motion Picture gdzie efekty były lepsze niż w Star Wars, ale film był kompletnie nietrekowy. Wersja Abramsa ma z Treka znacznie więcej niż większość poprzednich kinówek. Te kinówki zazwyczaj nie przypominały oryginalnego Treka. Z przygody próbowano w nich zrobić podróbę Odysei Kosmicznej albo gdy nie wychodziło, telenowelę. Abrams w pierwszym filmie powrócił do klimatu serialu. W drugim dołożył już nawet zaczątki trekowej fabuły. Jest ok. a na pewno lepiej niż w przypadku większości starych kinówek gdzie nie było ani zbyt dobrej fabuły znanej z serialu ani akcji i klimatu związanego z oryginalnym serialem. Może nie jest cudownie, ale to i tak lepsze niż większość poprzednich filmów, które były niczym więcej jak wydłużonymi i przez to zmarnowanymi odcinkami serialu jaki miał powstać po TOS-ie. Takie moje zdanie.
Ja bym nawet nie wymagała tych samych aktorów, tylko bardziej pasujących, choć nowy odtwórca McCoya jak dla mnie jest w porządku. Akurat Chekova mi żal, bo bardzo go lubię w wersji oryginalnej, a z kolei nowy Kirk, moim zdaniem, wzbudza mniejszą sympatię niż " pierwowzór", ma taki "chłodny" sposób bycia.
Oryginalny Kirk też ni był idealny. Tak naprawdę mimo bycia głównym bohaterem i co by tu nie pisać przystojniakiem. Nie intrygował tak jak McCoy, Spock, Sulu czy Checkov będący postaciami teoretycznie w jego cieniu. Znacznie bardziej intrygujący wydaje się kapitan Pike z pamiętnego odcinka "Menażeria". Tak, przyzwyczailiśmy się w sumie i chyba trudno jest sobie wyobrazić innego Kirka, mimo tego, że taki idealny nie był. No a oryginalny Chekov był taki barbarzyński, narwany, a jednocześnie romantyczny, często przekręcał polecenia. Świetnie odwzorowywał rosyjską duszę. Ten nowy taki nie jest. Cóż. Nic nie jest idealne.
Czy ja wiem? Mnie Kirk pasował taki, jaki był, zwłaszcza w tych odcinkach, w których błyszczał inteligencją. Dla mnie ciekawa była cała " główna" załoga Enterprise'a . Podziwiam nowych aktorów, bo widać, że starają się naśladować nawet miny " pierwowzorów", ale mimo wszystko to nie zawsze wychodzi.
Mnie też pasował. Mimo wszystko postacie stojące za nim zawsze wydawały mi się odrobinę ciekawsze. Zwłaszcza Spock i McCoy.