Holland starała się nawiązać do wielu rzeczy na raz. Przede wszystkim jak wynika z dedykacji chciała bardziej realistycznego przedstawienia tamtych czasów i podobnie jak Edelman chciała pokazać również miłość w gettcie. Pomimo tego wyszedł, moim skromnym zdaniem, może i dobry film, może i robiący wrażenie, ale na mnie większego nie zrobił. Może dlatego, że znam Edelmana, może dlatego, że widziałem wielu kandydatów do Oscara, może dlatego, że nie zrozumiałem o co chodzi twórcom w filmie. To na pewno nie jest film Oscarowy, nie posiada takowych cech, już bardziej zbliżony w swojej tematyce do filmu Holland, ale zdecydowanie w bardziej oscarowej formie jest holenderski kandydat "Sonny Boy".
Jeśli chodzi o sceny seksu, to one są - nie wiem jak to określić, są nudne, brudne, bez emocji, czyli nie było miłości w gettcie, tylko taka Ostatnia orgia III Rzeszy, w sensie Ostatnia Orgia Getta, a więc tylko (przepraszam za wyrażenie) pie....nie.
Może dlatego nie przekonał mnie obraz, tak jak nie przekonały mnie napisy na końcu, które sam już nie wiem o czym miały świadczyć... Zawsze bardzo lubiłem i ceniłem sobie kino Holland, ale to chyba pierwszy jej film, który wywołał we mnie mieszane uczucia.
Obawiam się, że może to się skończyć bez nominacji. Na pewno należą się brawa, za to, że wreszcie ktoś opowiedział bez upiększania historię tamtych ludzi, którzy w sytuacji w jakiej się znajdowali niezależnie czy postępowali właściwie czy też nie, również przez to cierpieli i wiele dobra z siebie potrafili wyłuskać często przez przypadek, był to ciężki okres, okres niekiedy bohaterów-skur....nów i to jest właśnie piękne w tym temacie, ale jak dla mnie słabo wyeksploatowane.
Ogólnie dobry film, ważny, ale Holland tam coś nawrzucała od siebie, a ja nie mogę rozszyfrować o co jej biegało:)
Masz wiele racji w tym co powiedziałeś,jednak z mojej strony jest kilka ale.Myślę,że to było przedstawienie realistyczne obrazu getta.O jakie miłości mówisz w czasie wojny,w czasie gdy ludzie giną na każdym kroku,gdzie każdy walczy o przetrwanie wszystkimi dostępnymi środkami.Co doskonale pokazała Holland.Tam nie ma mowy o jakiejś idealistycznej miłości,bezinteresownej.Jest tylko jak to napisałeś pie...nie.To nie miała być cukierkowa opowieść,tylko przedstawienie życia.Wiele scen mnie poruszyło i nie uważam,żeby było tam za dużo seksu.W momencie wojny,która jest sytuacją graniczą,wychodzą z ludzi najgorsze odruchy i zachowania,a seks jest jedną z podstawowych potrzeb człowieka,obok jedzenia,defekowania i kilku innych. Te sceny są "brudne" jak życie wszystkich ludzi w tym okresie.Ten film to po prostu samo życie,choć mogę uznać zbulwersowanie innych,że było tak za dużo seksu,Mnie to osobiście nie raziło.
Po drugie napisy końcowe mnie przekonały,bo wyjaśniały pewne fakty z życia głównego bohatera,których nie mieliśmy okazji poznać w filmie.
Uważam,że paranoją będzie jeśli ten film nie dostanie nominacji do Oscara,ale to już moje zdanie.Przyznaję jednak,że jak to określili niektórzy,odpowiedź na Listę Schindlera wypadła gorzej.Jak dla mnie jednak jestem w stanie dać opowieści Agnieszki Holland mocne 8/10,gdyż dawno nie widziałem tak dobrego polskiego kina.
Dodam jeszcze,że jestem pod wrażeniem doskonałej gry aktorskiej Roberta Więckiewicza,który po prostu mnie zachwycił.Moim skromnym zdaniem to obecnie jeden z najlepszych polskich aktorów.
no owszem, tak samo napisałem i za to pochwaliłem Holland, widzę tutaj inspirację między innymi (taką duchową) Edelmanem, ale myślę, że Edelman by zareagował podobnie na ten film, powiedziałby, że to dobry i ważny film, ale osobiście miałby mieszane uczucia, ale nie tak bardzo jak ja;p Wiem trochę poleciałem romantycznie, bo Holland skupiła się tylko na gównie, ale to nie ważne mniejsza o miłość (na pewno nie o to chodziło Edelmanowi gdy pisał "I była miłość w gettcie)
Mnie też seks nie raził, ale przypominało mi to pewne filmy dlatego zacytowałem ten tytuł;p Wydaje mi się, że właśnie problem leży w stylistyce jaka ostatnio jest popularna w kinie, tworzenie takich filmów jak Krwawa niedziela, Czarny czwartek itd, które starają się odwzorować realizm tak bardzo, że aż się w tym gubią. Takie jest moje zdanie, ale ja jestem człowiekiem, który dzieciństwo spędził oglądając filmy z lat 80 i 90 więc moje poczucie wiary w obrazy filmowe jest zupełnie inne, bardziej romantyczne, niż teraz tak popularne, no powiedzmy agnostyckie i w pełni oparte tylko na prawdzie i nauce, a tymczasem nie ma czegoś takiego jak prawda. (Dlatego w tej formie paradoksalnie można się zbliżyć do estetyki takich filmów jak Ostatnia Orgia III Rzeszy;p, jest pomiędzy nimi mimo wszystko cienka linia graniczna).
Agnieszce udało się oddać rzeczywistość, brud i seks tamtych lat, ale mimo to cały film wydaje się jakiś niepełny, dziwne pocięty. Mam wrażenie, że zbyt osobiście podeszła do tego Holland, wcześniej np przy Europa Europa poradziła sobie o wiele lepiej, myślę, że wtedy miała większy dystans, a teraz wydaje mi się jeszcze bardziej zagubiona w temacie holocaustu. Żałuję jednego, że nie pokazała problemów z układem pokarmowym, jak srali na siebie, jak jakaś biegunka zapychała rury i sprowadzała nieziemski smród, tego mi brakowało, ale to element nieważny;p
Ogólnie więc, a to moje osobiste wrażenie, ten film ma wiele plusów, jest świetnie dopracowany pod pewnymi względami, ale przez to zostały zaniedbane inne aspekty, ostatnio gdy oglądam filmy w takim duchu to raz nie widzę w nich tego co najważniejsze magii kina, nie czuje ducha snucia danej opowieści, a w wyniku czego otrzymuje jakieś zamieszanie, bo niby widziałem dobry film, nie ma mu nic do zarzucenia, ale potem się okazuje, że jest kontrowersyjny (nie w sensie jakimś tam religijnym, czy politycznym, chyba ze raczej polityki tworzenia obrazu filmowego;p), że już nie wiesz co o nim myśleć.
Co mnie zastanawia, a i to ostatnio zrobiło się popularne, dodawanie na koniec filmów niepotrzebnych napisów, które mają dopełniać historię. Ostatnio Cronenberg zrobił film o konflikcie pomiędzy Jungiem i Freudem, a zakończył go opisami jak bohaterowie, którzy byli rasy żydowskiej zakończyli swoje żywoty podczas holocaustu, bądź udało im się go przetrwać. I ja się pytam, co ma konflikt Junga z Freudem do zagłady żydowskiej? O czym w takim razie Cronenberg zrobił film, bo ja już nie wiem, o psychoanalizie, czy o żydach. I gdzie w tym Jung, który niestety żydem nie był. I takie same zarzuty mam do Holland, co jej dały te napisy na końcu. Owszem informacja o takiej "głupiej" śmierci już po wojnie Sochy jest ciekawa, ale po co cytuje czyjeś słowa podczas jego pogrzebu i dodaje od siebie komentarz odautorski, którego nie zrozumiałem, przeczytałem trzy razy i nie wiem o co jej chodziło. Myślę, że się tutaj odezwał jej ateizm, z którego tak słynął Edelman, ale dla mnie to było (niesmaczne swoją drogą) niepotrzebne i infantylne. I właściwie nie wiem o co chodziło Holland. I to jest moim zdaniem problem tych współczesnych filmów, chcą odciąć się od romantycznej, patriotycznej, filozoficznej, moralnej itd estetyki, wciąż nieświadomie w nią wkraczają i przez to tworzą tak dziwne filmy.
W sumie na razie tyle bo się rozpisałem. Mam nadzieje, że w pośpiechu chociaż trochę swoich obaw umieściłem i są w miarę zrozumiałe, jeśli nie to rozmowę można kontynuować. Tak czy siak to moje zdanie:) Akademia wszak żydowska może uhonorować ten film, ale znając ich werdykty z poprzednich lat, to myślę, że raczej nie, choć i Akademia bywa zaskakująca. Za to za rok "Wałęsa" dostanie Oscara;p
No w sumie wszystkie Twoje wątpliwości co do filmu wyraziłeś tak jasno,że jaśniej się nie da:).Rozumiem je i szanuje.Jasne, wątpliwości nie ulega,że magia kina chyba umiera,a na pewno przygasa.Zgadzam się,że filmy z lat 80-tych oraz niektóre z lat 90-tych mają jej znacznie więcej i dlatego też uznałem np Listę Schindlera za arcydzieło,a "W Ciemności" za bardzo dobry.A co do nominacji,to właśnie tematyka holocaustu jest już dosyć rozwałkowana,że tak to określę,ale w dalszym ciągu może gwarantować nominację do Oscarów oraz same Oscary,właśnie ze względu na to,że wielu ludzi ze środowiska filmowe w Hollywoodzie jest pochodzenia żydowskiego.Nie mam tutaj na celu odkrywanie jakiegoś spisku,bo to jest tajemnica poliszynela.Co do "Wałęsy" to zobaczymy,bo czasu jeszcze sporo;)