Film mnie rozczarował. Bynajmniej nie chodzi o to , że w mojej opinii aktorzy ( mimo całej "językowej" wiarygodności ) wypadali niezbyt przekonująco.
Sceptycznie odnoszę się do pomysłów robienia filmów o wojnie na hollywoodzką modłę. Epatowanie przemocą, seksem , wprowadzanie akcji rodem z filmów sensacyjnych kieruje na niewłaściwe tory odbiór filmu. Dla mnie "W ciemności " upodabnia się tutaj do dzieła "Funny Games" Hanekego ....Można zapytać ile jeszcze brutalnych , obrzydliwych scen , ile seksu i makabrycznych obrazków potrzeba żeby przykuć uwagę widza.? Czy na pewno refleksja nad kwestiami poruszanymi przez Holland przybiera dobry obrót? Czy może raczej będziemy się zachwycać (jak napisał wrażliwy recenzent filmu) "dynamicznie zmontowaną sceną tortur na nagich Żydówkach"?
Dlaczego "sprzedawać " w ten sposób wojnę ? Czy nie potrzeba by więcej dystansu , wyważenia (pewne rzeczy można sobie wyobrazić) . Film o wojnie nie musi być dosadny do szpiku kości, nie musi od a do z , pokazywać wszystkiego, bo przecież najgorsze w każdej wojnie jest to co pokazać dużo trudniej - rany które nigdy się nie zabliźnią, cierpienie, strach, całkowite załamanie świata w jakim ludzie żyli wcześniej, chaos, odwrócenie do góry nogami wartości , zasad obowiązujących w życiu społecznym. Jako przeciwwagę dla filmu Holland można przytoczyć tu arcydzieło - "Pan Klein" Losey`a , "La pelle" Cavani czy krótkometrażowy film "Guerenica" Kusturicy ...Najbardziej wstrząsającym filmem wojennym ( który pokazuje jak odmienny jest to temat od barwnych hollywoodzkich opowieści ) jest "Niedokończony film" oparty na materiałach z getta warszawskiego. Wydaje mi się , że opowieść o tym Polaku ratującym żydowskich uciekinierów z getta to temat dużo głębszy, zasługujący na film który zawalczy o ludzkie serca i umysły a nie o Oskara..

(moja wypowiedz pojawiła się w innym temacie, tylko dlatego ze miałam problemy z założeniem nowego wątku.