Tutaj go nie znajdujemy. Byłam tak poruszona filmem, że chodził za mną przez cały dzień. Nie mogłam się z niego otrząsnąć. Ale dzięki temu zrozumiałam, dlaczego potrzebuję dobrych zakończeń. Do ostatniej chwili wierzyłam, że im się uda. Jednak w tym obrazie pokazano prawdę - tak jak jest zwykle dzieje się w życiu, bez ogródek i słodkości. Ale chyba mamy tego na co dzień pod dostatkiem, dlatego szukamy happy endów w filmach i książkach - by dostać trochę nadziei. A tutaj jak obuchem w głowę - od razu Tobą wstrząsa.
Niesamowity film - piękny, smutny, piękny. Ale chyba nie odważę się po niego znowu sięgnąć... Wciąż mi siedzi w głowie.
A na mnie nie zrobił większego wrażenia.
Niby wszystko poprawnie, niby ważny temat, niby ogrom cierpienia - a mimo to patrzyłem na to wszystko z boku i nie dotknęło mnie to szczególnie.
"I've loved you so long" to jest dla mnie film idealny poruszający wspomnianą tematykę. Także Rabbit Hole cenię sobie znacznie wyżej.
Miałam podobnie. Ten film mną nieźle sponiewierał. Muzyka też genialnie dopełniała całości. Końcowa scena w szpitalu..... Na razie nie mam odwagi na kolejne spotkanie z bohaterami. Może za jakiś czas to sprawdzę? Jak dotąd jest to mój film 2013 roku i trzymam za niego kciuki we wszystkich możliwych konkursach.
"I've loved you so long" widziałam. Szału nie ma. Dobra robota ale to tyle.
Ten film bardziej przypomina mi "Blue Valentine".
Mną też sponiewierał... i nadal się po nim zbieram... zbieram te wszystkie cząsteczki na jakie mnie rozwalił. Szczęka jak opadła nie potrafi się podnieść...
W filmach często stawiamy się w roli bohaterów. I to właśnie dodatkowo potęguje rozpacz po filmie. Zwykle mówimy, będzie dobrze, napewno się uda. A co jeśli nie? A co jeśli odebrane nam zostanie to, na czym najbardziej nam zależy? Czy nie będziemy wściekli? Czy nie będziemy zaglądali do kieliszka? Czy nie będziemy niszczyć siebie, by ukarać się za swoją bezradność? bezsilność?
Mam córkę... w wieku tej małej.... I film wstrząsnął mną kompletnie... I nie tylko mną.... Matką mojej córki też.
Minusem tego filmu jest tytuł. Strasznie trywialny, nie wpadający w ucho, banalny... Nie powinien być taki.
Przeciwieństwa się przyciągają? Początki są bajeczne, ale potem one wychodzą! Nie każdy wierzy, ale widać w tym filmie, że każdy bez względu na wiarę, czy też jej brak jest słaby.
Muzyka genialna, no i racja - tytuł fatalny, wręcz tandetny. Zapowiada ckliwy dramat - a jest całkiem inaczej!