film jest bez sensu znowu musi być słodki i kochany danzel jak dla mnie za mało mroczny te jasne barwy, chłopakowi ginie ojciec a on się nie przejmuje , głupia scena z berkiem może nie jest zła ale wygląda komicznie i ta końcówka w której zamiast zostawić go niech powoli umiera i odejść na kilometr to on musi widzieć jak się ten demon męczy nawet nie wiem czy widział bo i tak nad tymi którymi azazel przejął kontrole nic nie pamiętali bez sens zmarnowane 2 godziny bo siora chciała zobaczyć
Jakbym oglądał zupełnie inny film.
Słodki i kochany Denzel? :P (-1),
Jasne Barwy? (-1),
Chłopakowi ginie ojciec, a on się nie przejmuje? (czy ty w ogóle oglądałeś ten film? -1),
Scena z berkiem głupia? (poza tym, że miała wykazać charakter demona i jego stosunek do upatrzonej ofiary - ergo w założeniu demona MIAŁA być pewnie komiczna, bo bestia się nieźle przy tym bawiła, -1)
Końcówki nie zrozumiałeś chyba wcale... po cholerę miał odchodzić na kilometr skoro zażył truciznę, która go zabiła by demon nie mógł wejść w niego? (-1)
Poza tym mógłbyś się nauczyć pisać w naszym języku, bo bełkotu ostatnich wyrazów (nie jestem w stanie nazwać tego zdaniem) nie da się jednoznacznie zrozumieć. Zero znaków przestankowych, odmiany wyrazów, składni.
wiem też że wielu się nie podoba możecie się nie zgodzić ale dla mnie film jest głupi a końcówka rozwala wszystko, tekst pisałem na szybko ( to zwykły komentarz nie jakaś praca ) aktor grający syna kiepsko zagrał i o to też mi chodziło nie pamiętam czy on w ogóle zapłakał tekst w stylu boję się wejść do jego pokoju bo wiem że nie żyje i to było strasznie słabo zagrane bez emocji , a później nie widziałem by był przejęty z końcówką rzeczywiści może masz racje ale i ja też mam bo demon wszedł w kota, a jak by nie było kota w by wszedł w glizdę dla mnie zupełny bez sens , jasne barwy to że film nie jest mroczny tylko ma nałożony jakiś filtr, a także sam w sobie nie jest w ogóle nie jest straszny itd. Danzel był słodki bo miał aż za dużo tych monologów ile tam ich było 10 ? jak by enigme rozwiązywał to tyle ode mnie
"jak by nie było kota w by wszedł w glizdę" na odludziu w środku mroźnej zimy - no tak :)
Wyżej napisałeś: "zamiast zostawić go niech powoli umiera i odejść na kilometr to on musi widzieć jak się ten demon męczy" ... a nie wpadłeś na to, że Azazel w ciele jego kompana wystarczyło gdyby walnął kilka razy choćby z bani w drzwi samochodu lub np.doczołgał się do środka, i znalazł cokolwiek czym można się zabić, a to akurat można zrobić byle czym. Wtedy i tak dopadłby "ciało" Hobbes'a. Druga sprawa jest taka, że nawet gdyby uciekł to gdzie i po co? Przecież i tak był już skończony bo gliny go ścigały, do Jonesy'ego też strzelał ze swojej broni, nie mówiąc już o całej reszcie.
walnąć kilka razy z bani w drzwi?:D wystarczyło, wziąć kluczyli, wsiąść w samochód i odjechać... na policji zeznać, że działał w obronie własnej a zabójcą był gruby ;] badania potwierdziłyby, że to on zabił siwego a dalej główny bohater działał w obronie własnej... monetę podłożył także gruby a zeznania świadków zabicia nauczyciela obaliłby nawet jego bratanek, zresztą nie byłoby już Azazela więc nikt tak nie zeznałby w sądzie ;) mógł żyć długo i szczęśliwie ale autor scenariusza postanowił przydramatyzować...
no i ten kot na środku pustyni... na prawdę on tam był? czy mi się przewidziało? ;) pewnie łapał myszy w tych domkach...
film nie ogląda się aż tak źle żeby dawać bardzo niskie oceny ale nie bez przyczyny nie jest to jakiś znany "hit", po chwili refleksji nad nim jednak człowiek musi dojść do wniosku, że trochę to takie wszystko naciągane i głupie... a nic tak nie denerwuje w filmie kryminalnym jak główny bohater policjant z IQ na poziomie kota
no już nie mówię o tym, że jeśli Azazel chciał wejść w Denzela mógł to zrobić przy okazji śmierci nauczyciela... takie to wszystko trochę jednak bez sensu ;]
Może po prostu nie chciał. Wolał dalej prowadzić swą grę, a przy tym dobrze się bawić. Wszystko co robił Azazel to dla niego dobra zabawa - manipulował ludźmi dla własnej frajdy. Co się tyczy samochodu, to faktycznie masz trochę racji. Zostawiając dogorywającego grubego raczej nie byłoby trudno przejechać tych 300 metrów, nim Jonsey (dosłownie) wyzionie ducha.
Zgadzam się z Tobą w 90%. Film ten momentami śmieszył swoim wyrachowaniem. Scena, gdy 'tatuś poszedł do nieba' poprostu mnie rozbroiła. Do tego patosu dodaje beznadziejne zakończenie, szkoda, że azazel nie zamienił się w drzewo tylko kota. No i bohater, zamiast bohatersko strzelić sobie w łeb po tym jak uśmiercił swojego kumpla to debilnie czeka, aż demon przejmie nad nim kontrolę i zacznie szaleć znowu. Jakieś nieporozumienie poprostu a widziałem już dużo...