Zacznę jednak od plusów. Od strony technicznej film jest wykonany w zasadzie nienagannie. Dobry scenariusz, odpowiednia muzyka, zdjęcia i scenografia sprawiają że historia wciąga, film nie nudzi i dosyć dobrze trzyma w napięciu. Aktorstwo porawne, nienajgorsza rola Cruisa. Film jednak (szczególnie pod koniec)epatuje wielką, niestrawną dawką naiwnego patosu. Momentami zachacza wręcz o jakąś hagiogragię Stauffenberga który jest tu człowiekiem niemal świętym, w podobnie jednoznacznie pozytywnych barwach przedstwieni są też zresztą pozostali członkowie ruchu oporu. Dlatego też takie patetyczne i łzawe przedstawienie niemieckiego rasisty i nacjonalisty budzić może niesmak albo co najwyżej uśmiech politowania. Oceniam 5/10, za techniczną stronę filmu.
No dla mnie film też nie jest rewelacyjny, ale czego się spodziewać po Tomie i hollywodziu zabierających się za wydarzenia z Europy i to jeszcze z wojny. Obejrzałam go dla Thomasa Kretschmanna, którego jak zwykle obsadzili w roli oficera hitlerowskiego. Sam dawał do zrozumienia w wywiadzie że niezbyt się z takich ról szufladkujących cieszy no ale jednak zagrał tego majora Remera. Rzeczywiście film pod koniec przesadza z patosem a gra Toma Cruise niezbyt mi się podobała. Podobno nawet nominowany za nią do maliny. Moja ocena taka sama za bzdety historyczne 5/10.