z cyklu: widzimy audio, słyszymy video.
sztuka formułowania zbawiennych nadznaczeń na pierwszych korelacjach aus der breslau z autorską narracją filipa zawady w kolorze ścian.
narracja najmniej wybijająca się jak dla mnie, najbardziej niewidoczna, zerowa, wtopiona w pejzaż historii. skolimowski nie zostawia pola do popisu - sama historia porywa bardziej niż opis. tu nie ma z czego żartować nawet, ponieważ najlepsze żarty już wpisano w scenariusz. trudno wskoczyć, się przedostać, przecisnąć, jakkolwiek kilka razy się udaje - pomiędzy linami ringu - metodą na szpakowskiego, z ambicjami kopniętego komentatora sportowego:
runda pierwsza
(andrzej wchodzi na ring. trener rozchyla liny. to ostatnia rzecz, którą trener może zrobić dla boksera przed walką. / andrzej zasypuje przeciwnika gradem ciosów. prawy, lewy, prawy, lewy, prawy, lewy, prawy, lewy. boże co za emocje aż trudno to sobie wyobrazić nawet jeżeli się to widzi i nie trzeba sobie niczego wyobrażać. / znowu grad ciosów andrzeja. andrzej nie ma litości. swoją drogą litość to słowo którego rzadko używa się w boksie. tylko boks zbliża ludzi. widać to jak na dłoni.)
runda druga
(przypuszczam, że ostatnia. andrzej wyprowadza ciosy. ale kierowca oddaje. w końcu oddaje. oddaje, oddaje, oddaje. w porównaniu do walk mma ten pojedynek wygląda naprawdę szlachetnie. koszulki też są szlachetne w porównaniu do tych oblepionych reklamami. / spodenki mają za ciasne. batman też miał takie majtki. widocznie superbohaterzy lepiej się czują ze ściśniętymi jądrami. / nadal się biją. andrzej pada na ring. białe światło.)
tutaj wjeżdża nadprogramowy liryzm
(białe światło. pojawia się twarz dziewczyny. to ta sama, która wpadła pod pociąg. w tym stanie jest bliżej niej niż swojego przeciwnika.)
wracamy do studia, runda trzecia
(andrzej chwieje się na nogach. w takich chwilach przypominają się zupełnie irracjonalnie różne rzeczy jak na przykład ta, że walka Rocky'ego rozpisana była na stu pięćdziesięciu stronach scenariusza. ta nie może być rozpisana, bo wygląda na prawdziwą, a nie taką jak w filmie. / cios za ciosem, za ciosem cios. przegrywa i wygrywa się jednocześnie. takie jest życie boksera i takie jest życie każdego z nas. chyba na jakiś romantyzm mi się zebrało. to przez te emocje pewnie. / zwarcie. wygląda to jak ostatni taniec na weselu po dwóch półlitrówkach. gong, gong, królestwo za gong, może on go uratuje. andrzej chodzi jak pijany po ringu. publiczność coś skanduje. nie mam pojęcia co. on pewnie też nie.)
i już jest po walce.
jaka szkoda, że państwo tego nie widzieli, a nawet nie przeżywali.