nie chciałbym być złośliwy, ale tytuł tego filmu jest po pierwsze - pretensjonalny, a po drugie pierwsze - wyjątkowo nieadekwatny do jego zawartości.
oto szafuje się słowem wariat, tymczasem za mało wariaccy są ci wariaci. niby wpisani w jakieś tam - powiedzmy - prawdziwe życie, ale to wciąż jest życie - w granicach rzuconego czaru swojego bazowego odrealnienia - sztuczne i wydumane, dalekie od generowania autentycznych wzruszeń i emocji.
wydumany film o wydumanych wariatach wrzuconych w wydumane życie prawdziwe.
i to ma być efekt dwuletnich rozmyślań o zderzeniu dwóch więziennych celi - małej i zamkniętej z dużą i po drugiej stronie więziennego muru - na ustroniu, w zaciszu, samotnie i przy xiężycu?
w pierwszej lepszej scenie z pierwszej lepszej etiudy dokumentalnej w rodzaju 3 Dni Wolności więcej jest wszystkiego - na przykład kiedy bohater doznaje szoku na widok gpsa albo paragonu.
a przecie są w historii polskiego kina twórcy, którzy wycofali się ze świata ludzi po to, aby móc dalej żyć; wymieść z życia wszelkie nieistotne i odnaleźć sensy w sensie, na jakimś tam innym a głębszym poziomie egzystencji - a potem robić o tym filmy.
niemal każdy film pana andrzeja kondratiuka od Pełni w górę włącznie przynosi w tej sprawie przekonywające a kojące materiały dowodowe.
kolski dodeliwerować tego nie jest w stanie.
w wywiadach owszem, sprawia wrażenie samotnika - pustelnika, którego przedsionki, zatoki, stożki i komory popielawskiego sursum kordis walą przysłowiowym tętnem pulsu ziemi; pielgrzyma żyjącego niejako na granicy światów - w tym dzikim, acz odbijającym jego wewnętrzny krajobraz miejscu, w którym spotykają się aura sakralna i sfera profalna, natura i tajemnica; z ambicją odrzucenia wartości świata ludzi i powrotu do stanu naturalnego; tudzież stanięcia w teście oko w oko wreszcie z żywym realnym - nagim faktem egzystencji - odartym ze szmatek tak zwanej cywilizacyjnej elewacji - wielkomiejskiej okładziny..
no i fajnie - tylko ile z tego realnie widać na ekranie?
z góry przepraszam, ale bardzo to jest jednak uwłaczające dla twórcy - reżysera i scenarzysty - kiedy wolisz czytać wywiady z nim przeprowadzone - i w oparciu o nie wyobrażać sobie - niż oglądać jego filmy.
lepiej nie mówić nic niż opowiadać potem tak banalne bajki.