Za jednym z portali: "Anthony Weiner był ulubieńcem tłumu - jego płomienne przemowy w amerykańskim Kongresie z miejsca stawały się hitami sieci. Młody, energiczny facet z wizją i z piękną żoną u boku (a do tego współpracownicą Hillary Clinton) zdobywał szczyty, aż zaliczył spektakularny upadek. Sms-y do nastolatek i publikacje bardzo prywatnych zdjęć pogrzebały karierę Weinera. A dokument dostępny w Netflixie jest o tym, jak chciał odzyskać pozycję. "Weiner" to film z rodzaju "wstydzę się za bohatera, ale nie mogę się oderwać". Polityk dwoi się i troi, by zostać burmistrzem Nowego Jorku, jednocześnie z godnością próbuje odpowiadać na zaczepki i żarty. Idzie mu kiepsko, bo akurat kiedy gra najlepszą wersję siebie twórców to nie obchodzi. Oni wolą pokazać go takiego, jakim naprawdę jest, zwłaszcza gdy zapomina o kamerach. "Weiner" dzięki temu jest bardzo obnażającą produkcją."