Oglądałam ten film wczoraj późnym wieczorem i naprawdę jestem pod wrażeniem. Nastrojowa muzyka, piękne kostiumy, sceny, które sprawiają, że chce ci się płakać (a ja bardzo rzadko ryczę na filmach, a już na pewno na łzawych melodramatach i filmach romantycznych...) no i oczywiście rewelacyjna gra Gary'ego Oldmana, który notabene jest moim ulubionym aktorem, sprawiły, że z filmu "Wieczna miłość" pan Rose zrobił naprawdę ciekawy obraz. Dla takich filmów warto zarywać noce...
Moje ulubione sceny to ta, jak Beethoven grał niezauważony na fortepianie oraz prapremiera "Ody do radości". Cudo!