Ten film to moje ulubione jak dotąd dzieło filmowe, nawet Amadeusz Milosa Formana nie poruszył mnie tak, jak ten film. To opinia wynikająca z faktu, że jestem kobietą i może nawet masochistką, ponieważ oglądając ten film, zatopiłam się w niego cała, ani na chwilę nie odrywając oczu od ekranu (rzecz jasna, z zachwytu), a na koniec... popłakałam się i tak wyłam jak bobr przez kilka minut... Viva la Oldman! :)