"Wielka ucieczka" to świetny film przygodowy, dziejący się w realiach II wojny światowej - najbardziej przypomina "Most na rzecze Kwai" z 1957 roku. Te same warunki - obozy jenieckie, chęć ucieczki i zniweczenia ostatecznie planów wroga, do tego też niestety trochę naiwne i niedorzeczne podejście do tematu.
Film mimo ponad 2,5 godziny, ogląda się bardzo przyjemnie i sprawnie, nim się obejrzymy mija godzina, potem następna, aż do końca - historia nie jest skomplikowana, lecz wciąga i pozostawia widzowi trzymać kciuki za bohaterów.
W filmie odrzuca mnie nijakość jednostek (podobnie jak w "Moście na rzecze Kwai"), wszyscy patrzą bezkrytycznie na postać najwyższą rangą, lidera - tak jest w życiu, ale zawsze jest garstka ludzi, którzy są odmiennego zdania i potrafią to zaznaczyć, tu tak jakby każdy myślał w ten sam sposób. Do tego aż śmieszne warunki w tych obozach i brak poszanowania dla nazistów - wiem o Ustawach Genewskich, mówiących m.in. o jeńcach wojennych, ale nie uwierzę, że wszyscy byli traktowani tak jak w tym filmie, a słynny "cooler" to była największa możliwa kara wykluczając rozstrzelanie. Brakuje tu po prostu BÓLU, jednej z tych rzeczy, które oddzielają fikcję od rzeczywistości, nie czujemy tutaj bólu tych jednostek, bardziej traktują to jako zabawę niż jako coś ostatecznego (patrz Kapitan Hiits).
Nie przekonuje mnie to w ogóle i choć film jest oparty na faktach, bardzo daleko mu do przekazania bólu, który przeżywali ci jeńcy. "Lista Schiendlera" czy "Pianista" to filmy mające to co budzi w nas człowieczeństwo, ten film to zwykły film akcji w czysto amerykańskim stylu, z przesłaniem nadziei i lojalności wobec przyjaciół/kraju. Jest to świetna rozrywka, ale tak jak mówiłem, daleka od prawdziwości już u samych podstaw. Przypomniała mi się jeszcze defilada i rozdawanie wódki - sceny jak z jakiejś dobrej parodii. Mimo to bawiłem się fenomenalnie i ocena 9/10 jest w pełni zasłużona, przymykając oko na brak "pazura".