Najbardziej zawiodłem się na postaci granej przez Steve'a McQueena, który niestety nie powalił mnie tutaj swoją rolą, która sprowadza się do minimum słów. Jego bohater ucieka, zostaje złapany i trafia do karceru, i tak w kółko.
Sma film jest faktycznie momentami za długi, ale mimo tego ogląda się z narastającym zaciekawieniem i napięciem. Ostatnie 50 min filmu Sturgessa, w którym więźniowie uciekają i starają się przeżyć, są zrealizowane z pomysłem. Raziło mnie trochę to, że strażnicy byli dość mechaniczni. Nie dość, że nic nie gadali, ani nie krzyczeli gdy ktoś chciał uciec, a tylko strzelali odrazu, to jeszcze byli łagodni jak baranki.
Wiem, że "Wielka ucieczka" to prekursor, ale pod względem natężenia napięcia wolę pierwszy sezon "Skazanego na śmierć".
www.taniedvd.blog.onet.pl