Terytoria Morza Północnego, przełom IX i X wieku. Do swojego królestwa po wielu miesiącach podbojów wraca król Aurvandil (Ethan Hawke). Ranny w bitwie władca namaszcza swojego syna Amletha (Oscar Novak) na swojego następcę. Jednakże Aurvandil ginie z ręki własnego brata, Fjolnira (Claes Bang), który przywłaszcza sobie tron oraz żonę króla, piękną Gudrun (Nicole Kidman). Młodemu Amlethowi, który poprzysięga pomścić ojca, uratować matkę oraz zabić wuja, udaje się uciec z wyspy. Wiele lat później dorosły już Amleth (Alexander Skarsgard) plądruje wraz ze swoimi nordyckimi towarzyszami ziemie Rusi. Kompletnie zatraciwszy tożsamość Amleth po spotkaniu z tajemniczą, widmową Wieszczką (Bjork) postanawia wypełnić swe przeznaczenie. Udając ruskiego niewolnika Amleth udaje się na Islandię, by odszukać wuja i pomścić śmierć ojca, w czym pomóc mu może przebiegła i wierna Olga (Anya Taylor-Joy).
Oj nie zachwyciło mnie najnowsze dzieło Roberta Eggersa, podobnie jak nie zachwyciły mnie jego dwa poprzednie dzieła, Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii i The Ligthouse. Ale też liczyłem się z tym, że mnie nie zachwyci. I nie zrozumcie mnie źle, Wiking, podobnie jak dwie poprzednie produkcje reżysera, to nadal świetny, klimatyczny obraz, który obejrzałem z przyjemnością, tylko gdyby ktoś przed seansem kazał mi wyobrazić sobie typowy film o zemście wikinga to wyobraziłbym sobie The Northman właśnie. Dosłownie. Gdyby ktoś zlecił mi nakręcenie filmu o zemście wikinga nakręciłbym The Northman. 70% scen jest rutynowymi scenami, jakich spodziewalibyśmy się po filmie o takiej tematyce, jedynie sceny mistyczne, metafizyczne (których wykorzystanie okazuje się bardzo przewrotne) ekspediują ten obraz na odrobinę inny pułap. Po Czarownicy i Lighthouse obawiałem się, że Eggers stanie się monotematyczny i monoartystyczny, podczas gdy po seansie Wikinga (i wyłącznie Wikinga) najlepiej pasujące okazuje się określenie "komercyjny". I to jest chyba największy problem jaki mam z tymże dziełem. Zachwyty innych sprawiły, że z rezerwą podchodziłem do talentu reżysera i jego filmowych wizji, uważając, że jest to co prawda jeden z najoryginalniejszych współczesnych twórców, ale szalenie "przehajpowany", co mnie skłaniało w stronę Ari Astera, którego ejtisowo-eksploatacyjne wpływy rozumiałem lepiej. Teraz odrobinę współczuję Eggersowi, że został wciągnięty/dał się wciągnąć do mainstreamu. Operując sporym budżetem Eggers musiał iść na kompromisy, co niestety widać w przypadku końcowego efektu. Na pewnym poziomie wydaje się to być ciekawym posunięciem, ale naprawdę Ethan Hawke i Nicole Kidman jako skandynawscy władcy? Nie chcę już wchodzić w niuanse fabularne o pochodzeniu postaci, ale wybór Amerykanina i Australijki do tych ról był wyłącznie przejawem marketingowej przezorności, na wszelki wypadek gdyby Skarskgard i Taylor-Joy byli zbyt mało atrakcyjnymi nazwiskami na afiszu (tak jakby po Gambicie królowej ktoś miał co do tego wątpliwości). To samo tyczyć się może udziału Willema Dafoe, choć tutaj kontrargumentem może być przyjaźń i wcześniejsza współpraca z reżyserem, ale nie oszukujmy się, w 2022 roku Willem Dafoe w obsadzie wciąż jest doskonałym wabikiem na widza. Konkludując, Eggers-artysta poszedł na castingowe kompromisy, ponieważ nie wierzę, ze Eggers-artysta dokonałby takich wyborów aktorskich.
Pełna recenzja na moim fejsbukowym blogu Wieczorny Seans Filmowy. Zapraszam.