Wstrzasajacy. Mroczny. Z fantastycznym, nieprzewidywalnym zakonczeniem. I atmosfera chwilami duszna jak w sennym koszmarze.
Andrew Garfield oczarowuje. W ktoryms momencie, niejako wbrew wlasnej woli, wciela sie w role ostatniego sprawiedliwego, choc moze takie jest wlasnie przeznaczenie dziennikarza sledczego? A przy tym jest niewyobrazalnie ujmujacy i mimo otaczajacego go brudu i bezwzglednosci zachowuje niewinnosc. Jest jak bohaterowie tragedii antycznej…bo fatum nie da sie uniknac...
Seana Beana za to wlasciwie w tym filmie nie widac a i tak jego John Dawson zdaje sie byc wszechobecny, determinuje zycie wszystkich bohaterow, jak pan i wladca i to wcale nie milosciwy. To mroczne widmo. Nasuwa sie skojarzenie z Keyser'em Soze z "Podejrzanych".
Doskonaly kryminal, gdzie liczy sie nie tyle odpowiedz na pytanie "Kto zabil?" ale przede wszystkim ukazanie zachowan spolecznych na tle powiazan polityczno-biznesowych. I slowo korupcja na opisanie tych ukladow to stanowczo za malo.
Za role Andrew Garfield i finalowa scene: 9/10.