"Wołyń" miałem zamiar obejrzeć dwa razy. Raz dla własnego zaspokojenia ciekawości, drugi raz, żeby nie zapomnieć o pierwszym. Po pierwszym zapamiętałem film aż do dziś. Fenomenalna Michalina Łabacz i wysokiej jak zwykle klasy Arek Jakubik. Kunszt Smarzola, karny ku*as dla Trzaski- taka "Róża" powaliła mnie względem muzyki. "Wołyń" był dobrze udźwiękowiony, lecz brakowało mi momentów mocniejszego dźwięku gniecionego gołymi rękami metalu. Kostiumy realne (pan Grabarczyk jak zwykle solidny). Twarze obite i blade. Umacnia mnie to tylko w tym, że pastelowe dobranie kolorów, to taka tradycja pana Wojtka. Montaż to jak zwykle cięte niczym siekierą drewka sceny, które od mocnych przechodzą błyskawicznie w nawet taką spokojną śpiącą Zosię. Sama historia opowiedziana dobrze, z lekkim zawirowaniem jeśli chodzi o niektóre wątki. Przy drugim podejściu do filmu, kto ma zobaczyć ukryte sensownie smaczki, to zobaczy. "Wołyń"- film już jak dla mnie kultowy mimo zaledwie kilku miesięcy od premiery. Panie Wojciech, jako młody gniewny, ale zawsze obecny fan pana działalności, dziękuję za ukazanie prawdy.