Generalnie lubię groteskę i psychodeliczne kino (coś w rodzaju twórczości Lyncha), ale ten film mi niezbyt się spodobał... Gra aktorska to jak dla mnie jego jedyny plus (świetny Borys Szyc), no może jeszcze kilka zabawnych dialogów i przekomiczne sceny walk... Ale ogólnie film, podobnie jak książka, jest wytworem chorej wyobraźni maturzystki, pozbawiony fabuły i głębszego sensu. To, ze pisząc coś stwarza się czyjeś życie, jakiś świat i ma się nad tym władzę - niezbyt odkrywcza myśl jak dla mnie.