Pierwsze 1/10 jakie wystawiam, i chyba pierwszy temat jaki zakładam na filmwebie.
Nie wiem, może miałem złe podejście do tego filmu, a może jako tępy przedstawiciel plebsu nie potrafiłem zrozumieć tak wysublimowanego dzieła i przekazów jakie niosły ze sobą np sceny gadania do własnego fiuta czy rzygania po całym pokoju. Nawet jeśli film niósł jakieś przesłanie, jego forma całkowicie zniechęciła mnie do jego odkrywania. Może niektórzy lubią takie kino, jak dla mnie to kompletna pomyłka, bo da się zrobić film głęboki, z przesłaniem, a jednocześnie nie odrzucający swoją formą i... "ekstrawagancją". W efekcie film skierowany do bardzo wąskiego grona widzów, do którego ja się nie zaliczam. Śmieszne jest tylko to, że film stał się pożywką dla snobów, którzy nie przegapią okazji aby powywyższać się na forum i zarzucić wszystkim negatywnie oceniającym ten film, że są zbyt głupi aby go zrozumieć (choć sami pewnie tego dzieła też nie rozumieją, bo sensownych interpretacji filmu jak na lekarstwo....). Pozdrawiam inteligentów ;]
Witam! Na wstępie muszę Cię uspokoić. Nie martw się o to, że z Tobą jest coś "nie tak" i że "może jako tępy przedstawiciel plebsu nie potrafiłeś zrozumieć tak wysublimowanego dzieła".
Ty jesteś ZUPEŁNIE NORMALNY!. To ta śmieszna GARSTKA OSZOŁOMÓW, uznających ten film za "dzieło" powinna się leczyć. I moim zdaniem powinni zacząć leczyć się natychmiast, bo potem może być za późno.
Ten gniot to TOTALNA MASAKRA i każdy zdrowo myślący człowiek o tym wie. To przecież widać podczas seansu. Moim zdaniem w kinach powinni zwracać ludziom kasę za bilety, lub wszystkim wytrwałym dawać karnety na darmowe projekcje innych filmów przez miesiąc.
Jest mi bardzo miło czuć się "zbyt tępą" i "ograniczoną umysłowo" by zrozumieć dzieło. Nawet jeśli mój poziom intelignecji jest zbyt niski by móc poddawać analizie poszczególne sceny z tego filmu to jest mi z tym dobrze, bo w przeciwnym wypadku mogłabym rzeczywiście któregoś pięknego ranka rozpocząć dzień od sesji fotograficznej zawartości sedesu i jeszcze oczekiwać od współmieszkańców entuzjestycznego podejścia do tematu moich zdjęć.
Dla mnie to ten film można by pociąć na 10 różnych części, pomieszać ze
sobą i wyświetlić w innej kolejności, a nadal film miałby tyle samo sensu.
Czyli zero.
;-)) Dokładnie! Ale zawsze możemy pójść dalej - ten film można by było pociąć na 10 różnych części, pomieszać je ze sobą i.... 8 z nich wywalić do śmieci.
Składałby się wtedy z "czołówki" i z "napisów końcowych". To mogło by mu BARDZO pomóc!
Moim zdaniem wtedy byłby KULTOWY.
:-)
też myślałam, że coś ze mną jest nie tak. po wyjściu z kina długo zastanawiałam sie o co chodziło. do dzisiaj nie wiem. ale bardzo dobra gra aktorska, moim zdaniem. pozdrawiam :)
100% zgodności z założycielem posta. A za fragment twojej wypowiedzi - „W efekcie film skierowany do bardzo wąskiego grona widzów, do którego ja się nie zaliczam. Śmieszne jest tylko to, że film stał się pożywką dla snobów, którzy nie przegapią okazji aby powywyższać się na forum i zarzucić wszystkim negatywnie oceniającym ten film, że są zbyt głupi aby go zrozumieć(…)” - powinieneś dostać oscara:) Co prawda sensowna interpretacja tego wątpliwego dzieła filmowego znajduje się tutaj http://www.filmweb.pl/topic/1288583/Jedno+pytanie.html (wypowiedź użytkownika uzadlony). Czułem się zażenowany po seansie i zirytowany do granic możliwości. Dziwię się bardzo, że ktoś wyłożył kasę i film ten trafił do dystrybucji kinowej. "Inteligenci" oczywiście będą obwieszczać wszem i wobec, że to kino z przesłaniem, jednak ja tych opinii nie kupuje. Zamysł twórców może i był dobry, ale niestety w efekcie wyszła jedna wielka metafora, której większość ludzi nie ma ochoty interpretować. Nie mam nic przeciwko filmom nad którymi trzeba się głębiej zastanowić, czyli filmom noszących miano ambitnych. Problem w tym, że film ambitny a gniot z niesmacznymi scenami to subtelna różnica... Dla mnie obraz z serii obejrzałeś-jak najszybciej zapomnij, a jedyne pozytywne emocje to kilka momentów w których się szczerze uśmiałem. Ostatnio podobne odczucia miałem po "Dystrykcie 9", który podobnie jak "Wojna..." jest według mnie nieporozumieniem. Osobiście nie polecam.