Czytałem książkę i oglądałem film. Książka z pewnością ma wartość literacką, konsekwencja językowa imponuje, ale w odbiorze dla przeciętnego czytelnika jest po prostu męcząca. Profesorowie literatury może ją docenią, zwykły czytelnik - raczej nie.

Film to teledysk. Porównywanie go do Trainspotting czy Requiem dla snu jest śmieszne. Do tych filmów można porównać Że życie ma sens.

Zdaje się, że faktycznie na podstawie tej książki nie da się nakręcić filmu. Kino wymiotne. Oczywiście, jest kilka niezłych scen, kilka parodii znanych filmów, odniesień kulturowych, ale ogólnie - kaszana.

4/10, z tym, że dodałem 1 za rolę Szyca.