Po pierwszym seansie miałem wrażenie, że to wszystko jest nieco przegadane, przekrzyczane, obrzucone mięsem i choć ciekawe od strony aktorskiej i realizacyjnej to pozbawione sensu, zbyt chaotyczne. Ale po scenie na komisariacie, gdzie Masłowska "obala mit rzeczywistości" coś zaskoczyło. Wtedy postanowiłem obejrzeć film jeszcze raz. I tak film nabrał jakiegoś kształtu w mojej głowie. Zrobił bardzo dobre wrażenie jako całość. I choć scenariusz ociera się w paru miejscach o banał, a w zasadzie niektóre dialogi i padające w nich sformułowania to przecież nie ma filmów idealnych, bo niby po co. Ten w każdym razie jest ciekawym (smutnym) odzwierciedleniem życia i zasługuje na uwagę. Nie będę opisywał scen, które mają bardzo mocną wymowę, nie będę ekscytował się aktorskimi smaczkami. Jest tego trochę i wystarczy zaprosić do obejrzenia. Byle z dużą uwagą.
P.S. Drobiazg ale jednak rażący - plakat do filmu, niepotrzebne kopiowanie Trainspotting :(
Nie będę się kokosił intelektualnie. Nie mam i nie chcę takiego prawa. Naszła mnie taka banalna refleksja, że tak wiele nieprzychylnych opinii, argumentujących ocenę filmu brakiem zrozumienia tylko potwierdza siłę sceny na komisariacie. Dla wielu z nas te prowizoryczne ściany ze styropianu, wszechobecne, nagminne, przytłaczające, to niestety miernik prawdziwej rzeczywistości. I chyba tylko odważenie się na bycie sobą są w stanie obalić je, zburzyć. Zapełnić wreszcie "jakąś" treścią. Taką na jaką sami mamy ochotę.
Jednak muszę to powiedzieć. Muszę, muszę. Ten film jest znakomity. Obejrzałem właśnie scenę na plaży i wywód na temat polskiego piasku. Znakomite! Kto może i tylko chce obejrzeć coś przełamującego schematy i wyzwalającego, choć za cenę pewnego smutnego widowiska, lecieć to wypożyczalni i oglądać!!! Koniec kropka