Mojego pokolenia, teraźniejszego, tego widzianego oczami Masłowskiej i pewnie jeszcze młodego Żuławskiego.
Mamy tu wszystko, dresa, emo-mrok-samobójców piszących blogi/wierszyki, próżne sexi-blondi, w tle przygrywa trochę disco-polo, reżyser nie zapomniał też wstawki z Janem Pawłem II, ale jednak trochę do całej tej palety brakuje ultrakatolików czy beretów. Ale nic to.
W filmach Żuławskiego seniora dużo było gadania, ciężko było się połapać, kołatały się różne myśli, ogólnie lawirowały one między geniuszem i zachwytem a przesadą nie do zniesienia. Wszystko to miało jednak jakiś wspólny łącznik (tak przynajmniej ja te filmy odbierałem).
Młody Żuławski przesadza tutaj również ponad dopuszczalny standard, ale nie tak samo intensywnie, nie z taka zadziorą jak ojciec, i nic do tego nie ma tematyka... Może spodziewałem się czegoś ostrzejszego, może reżyser starał się nadrobić braki naszymi codziennymi k**wami i ch**ami + efektami, nie wiem, nie czuć tutaj śladu jaki pozostawiały po sobie filmy Żuławskiego seniora, a właśnie tego spodziewałem się po filmie dedykowanym ojcu: mocnego przyłożenia. Nie mam tutaj na myśli oczywiście tego, że Xawery Ż. miałby kopiować dosłownie dokonania Andrzeja Ż. Chciałem poczuć szok, przetrzeć oczy ze zdumienia, ale za mało, za mało, za mało! Cyfrowo efekciarski Żuławski na bis to ciągle dla mnie za mało.
Silny zagrany został przewybornie przez Szyca. Podobnie rzecz ma się z Nataszą czy Lewym, szkoda, że tak mało było ich w tym filmie. Postać grająca Andżelę nie pasowała mi natomiast zupełnie do roli zdołowanej emogotki. Z wyglądu i zachowania od reszty zwariowanych postaci zdecydowanie odstawała. Sporo scen w filmie sprawiało wrażenie niepotrzebnych, niepasujących, przydługich. Natomiast świetnie wyszła Żuławskiemu zgrabna zabawa kiczem, poza tym pomysł na "wymyślanie na bieżąco" całej tej historii wypalił zdecydowanie. Patrząc na całokształt czuję jednak niedosyt.
Dam 7/10, bo troche mi takiego absurdalnego i wyśmianego obrazu rzeczywistości brakowało, czym niby była książka Masłowskiej i czym niby jest ten film, jak nie kpiną na to wszystko, chroniącą jeszcze trochę przed wcale nie mniejszymi wymiotami jak te Andżeli.