Od razu zaznaczam: KSIĄŻKI NIE CZYTAŁEM! Nie mam, zatem porównania.
Do pójścia na film nie zachęciły mnie trailery, zaś recenzja z Gazety Wyborczej, w której "Wojnę" nazwano "polskim "Pulp Fiction"". Myślałem, że to taka ściema, że recka pisana pod dystrybutora. Nic bardziej mylnego. Tak popieprzonego filmu dawno nie oglądałem! A popieprzone filmy kocham. Fabuła to istny schizolski odpał. Szyc w roli Silnego wymiata. Stworzył prawdziwego dresika z krwi i kości. Potrafi rozbawić do łez,a jednocześnie daje dużo do myślenia. To samo tyczy fabuły. Ni to dramat, ni to komedia. To zwariowany mix wielu gatunków filmowych świetnie połączonych ze sobą w całość. Xawery Żuławski tym filmem wyszedł z cienia swojego ojca, Andrzeja i już mam nadzieję nikt nie będzie go z nim porównywać. Świetnym pomysłem jest "reżyserowanie" filmu przez Masłowską. Jest ona jakby suflerem w filmie. Dodaje to filmowi świeżego powiewu.
Jak dla mnie "Wojna polsko-ruska" to najlepszy rodzimy film ostatnich lat. Dostarcza rozrywki, a jednocześnie daje do myślenia. Oby więcej takich filmów!
9/10