dla mnie Masłowska to współczesny szaleniec językowy. bez dwóch zdań. niebywale ciężką sprawą było przełożenie tego tekstu, całej tej opowieści na ekran. tekstu obfitującego w groteskę, wizję współczesnej Polski, "subkulturę dresiarzy", genialnie poskładany w jedną całość bełkot ocierający się o rzeczywistość, ale wciąż dryfujący w miejscu, którego sam główny bohater nie potrafi zrozumieć, pojąć, odnaleźć. i ona, w roli samej siebie dyktująca warunki, choć nie do końca świadoma świata i tego co w nim robi. ojciec chrzestny, pulp fiction- jasne. wiecznie żywe legendy kina. ale nie stoimy przecież w miejscu, to już było, pomimo, że nadal żyje, należy dawać szansę nowym pomysłom i tak nowatorskim rozwiązaniom jak to Xawerego i Masłowskiej- ja dałam szansę i osobiście nie zawiodłam się. ale nie rozumiem tej niskiej oceny i tak złego nastawienia do filmu.
Mnie nie zadziwiają. Przecież masa polaków skrzywi się na widok tekstu gombrowicza dajmy na to. A to nie jest film dla każdego myślę. Książka jednak dużo bardziej mi się podobała, choć momentami bełkotliwa. I szkoda, że nie zachowali chronologii wydarzeń z książki. Ale i tak film bardzo dobry!
Noo... już myślałam, że tylko ja patrze na ten film w ten sposób... podejrzewałam siebie nawet o jakąś psychiczną chorobę... uff;)