to jest arcydzielo,najlepszy polski film jaki w zyciu widzialem.znakomite kreacje aktorskie szczegolnie borysa szyca,ktory przeszedl sam siebie,zagral wprost genialnie.w filmie pelno jest surrealizmu i abstrakcji przez co film ten moze byc zle odbierane przez niektore osoby,ktore tego nietoleruja,moze byc takze niezrorumialy dla nich.jeszcze bardziej moze byc niezrozumialy dla osob ktore nie czytaly ksiazki,dlatego wydaje mi sie,ze ma tak duzo krytycznych ocen.jesli spojrzec troche z dystansem to przeszkadza rola doroty maslowskiej ,ktora gada tak ,ze trudno ja zrozumiec.w ogole jest tez problem z dzwiekiem co juz wczesniej duzo osob zauwazylo.ale nie zwazajac na to film jest rewelacyjny i fajnie sie go oglada.
Bez przesady, choć podzielam w większości te opinię, spodziewałem się gniota a dostałem coś naprawdę świeżego i godnego obejrzenia. Surrealizm, kicz i co jeszcze wypływa z ekranu na pewno spodoba się każdemu kto gustuje w takich filmach. Scena z Masłowską na przesłuchaniu jest genialna, wymyślona przez nią postać ma zacząć sama żyć i myśleć w jej umyśle, przynajmniej tak to odebrałem. Nie przepadam za Masłowską, dziwna z niej osoba, wypowiedzieć się nie potrafi, książki nie czytałem bo nie lubię Gazety Wyborczej xD. Ale ten film ma w sobie coś co warto zobaczyć :) 7/10
Dla mnie to przerost formy nad treścią. Taki literacko-filmowy bełkot mający być niby surrealistyczny, niby
zakręcony jak Lynch i P.K.Dick w jednym i kiczowaty jak Tarantino a jest po prostu chaotyczną i ordynarną
próbą stworzenia produktu, ktorego sprzedać będzie nakręcana popularnością książki a sprzedaż książki ma
być dalej podtrzymywana dzięki temu produktowi. Wzajemna samopomoc jest dobra ale to już przypomina
raczej związek kazirodczy. Natarczywe promowanie Masłowskiej aż kłuje w oczy swoimi pretensjonalnymi
scenami.
Jest tu kilka świetnych i wręcz rozbrajających motywów i postaci jak choćby Kacper nakręcony niczym pewna
wiewiórka na kofeinie albo cała scena w "Polskim burgerze" z duetem "Silny&Lewy" i zabawa z
krótkofalówkami. Szkoda tylko, że to takie samotne wysepki stabilności w odmętach zbyt wydumanego
chaosu. Nie wiem też czemu, ale mam takie wrażenie, że cały ten film to jakas próba nawiązania do "Las
Vegas Parano". Zwyczajnie nie widzę tu nic ciekawego i wątpię, żeby było jakieś nader odkrywcze przesłanie i
drugie czy trzecie dno, którego nie udało mi się dostrzec. Jako komedia pod pewnymi warunkami mogłoby to
wypalić.
ciekawie piszesz ,dlatego tym bardziej dziwie sie ,ze nie znalazles drugie dna w tym filmie ale mam tez takie pytanie czy ty czytales ksiazke maslowskiej bo to ma duze znaczenie w odbiorze filmu. w kilku kwestiach musze sie z toba zgodzic przede wszystkim chodzi o to promowanie maslowskiej w filmie ,nie wiem czy bylo to celowe czy po prostu wymyslil sobie tak rezyser.no ale nie podobalo mi sie to szczegolnie kiedy recytowala fragmenty ksiazki bylo to zdecydowanie nie potrzebne.nie trzeba bylo podkreslac ze ten film powstal na podstawie prozy maslowskiej i ciagle ja pokazywac jak pisze ,sprzata i tak dalej.bez tego film nic by nie stracil.
Samej książki niestety nie czytałem. Być może jest lepsza, nie wiem, jednak film jako osobne dzieło się nie
broni a wydaje mi się, że powinien jeśli jest dobrą ekranizacją dobrej książki. Nie powinno być wymagane
czytanie jeszcze książki, żeby ocenić film. Pewnie, że jak dotąd nawet najlepsza ekranizacja nie była nigdy w
100% wierna literackiemu oryginałowi, jednak to, co najważniejsze powinno być widoczne. Ja tam nic nowego
a przynajmniej nowego i wartego uwagi nie widzę. Zaznaczam jeszcze raz, że piszę o filmie. Pozdrawiam.