Zacznę od jakże inteligentnego zagrania speców od reklamy, którzy streścili w zwiastunie jakieś 100 (albo i więcej) minut filmu. Efekt? Każdy kto pójdzie na film zachęcony niezłym zwiastunem przez ¾ będzie się śmiertelnie nudził, bo będzie oglądał 2-minutowy zwiastun, rozwałkowany 50-krotnie. Tak, zgadza się – w zwiastunie nie zawarto może 3-4 ważniejszych scen z całego filmu.
Owszem, wydaje się że te 2 minuty można by jeszcze ubarwić, dodać soczyste dialogi itp. Jednak nic takiego nie zrobiono. Taki np. konflikt-pojedynek pomiędzy postaciami Deppa i Bale’a jest z góry skazany na porażkę: tego drugiego nie będę się czepiał, chłopak tak wyćwiczył w sobie umiejętność głośnego szeptu na planie ostatniego Terminatora, że już mu tak zostało, cóż się dziwić. Pretensje miałbym głównie do Deppa, który swą postać zagrał minimalistycznie – zostało tylko spojrzenie spod kapelusza, które w zamierzeniu miało być chyba intrygujące. Ale napisałem, że „miałbym” – ale nie mam. Bo jakby nie spojrzeć, scenarzyści za dużo do grania mu nie dali. Odziali go w prochowiec, do ręki włożyli kałasza, i chłopak się tak błąkał po planie zgodnie z zasadą swojego bohatera (wyjątkowo infantylną, swoją drogą) – bo cóż się martwic jutrem, skoro obecnie ma pod ręką kogoś takiego jak Marion Cotillard?
Chwila... Tak, tutaj mógłbym mieć największe pretensje. Oscarowa panienka, która 2 lata temu zmiażdżyła mnie swoją kreacją Edith Piaf, tutaj została ograniczona do trzech scen na krzyż, z czego w dwóch gra rozmazanym makijażem. Który idiota zawinił? Nie wiem, ale baty się należą.
Całe szczęście chociaż, że film trzyma się kupy – bo oprócz tego niewiele jest tu do chwalenia. Strona techniczna (rewelacyjny dźwięk, w scenach strzelanin słychać oddzielnie każdy nabój!) niezły klimat i udane zdjęcia (świetne wykorzystane kręcenie z ręki). Ale to tylko drobiazgi, które filmu nijak nie ratują. Bo i tak wolałbym otrzymać soczysty trójkąt aktorski, niż kilka efektownych strzelanin. Nie warto było czekać,
4/10
wrogowie publiczni nie mieli w sobie czegos, ze tak nazwe "extra" co by bardziej pobudzilo ten film.
czytalem ostatnio opowiesc Stephena Kinga, na podstawie biografii Dillingera. faktem jest, ze jeden z jego znajomych, łapał muchy na lasso zrobione z nitki i to jak zaznaczyl King we wstepie jest jak najbardziej prawdą.
w dialogach tez nie bylo zupelnie nic co by moglo nas zaskoczyc. z reszta napisalem wiecej w recenzji.
http://www.blogofilmach.pl/2009/07/wrogowie-publiczni.html]wrogowie publiczni
Opowiadanie nazywa się "Śmierć Jacka Hamiltona" i jest w zbiorze... eeee.... pamięć już nie ta, cholera :( Wiem! "Wszystko jest względne. 14 mrocznych opowieści." Poczytaj, niezłe jest.
Małe rozczarowanie.
Podobnie jak większość, film także w dużym stopniu mnie zawiódł. Kuleję tutaj i strona wizualna (no. może oprócz krystalicznego dźwięku) po “warstwę” merytoryczną". To co najbardziej razi to te zdjęcia. Masakra… Bywały momenty, że miałem wrażenie, że oglądam jakiś tani reportaż. Jeszcze godzina takiej trzęsawicy i dostałbym migrenę… Mam tylko nadzieję, że w kolejnym filmie Manna obejdzie się bez tych cyfrowych kamer.
Liczyłem jednak na bardziej złożony scenariusz. Tutaj twórcy temat potraktowali bardzo przeciętnie, zniżając błyskotliwego Dillingera do rangi najgorszego złoczyńcy. Nie udało się stworzyć jakiś przyciągających, charyzmatycznych postaci, które przyciągały by do siebie. Nie zawiódł duet Depp – Bale, choć w sumie ten drugi czegoś nowego tutaj nie pokazał w swojej grze. Szkoda, że dla Marion Cotillard pozostawiono tak małe pole do popisu. Nienagannie również odtworzono klimat lat 30. Ogromny budżet to jednak nie wyszystko. Zasada sprawdza się po raz kolejny. W takim wypadku musimy nadal czekać na naprawdę dobry film gangsterski.
5/10
Grifterujesz? ;>
Tylko zaklinam, nie odkopuj tematu z Transami (ostrzegam, bo nie dawno obejrzałeś). Lepiej sam stwórz swój temat i obserwuj wyniki.;-) Jakby co mogę pomóc...