Niestety podczas oglądania tego filmu jadłem kolacje, nie był to dobry pomysł bo film był tak mdły, że można się było porzygać. No i to ciągnące się przez cały film przesłanie "Jezus kocha wszystkich ludzi". Autorzy mogli podejść do sprawy z większym dystansem bo wyszedł film niemalże promujący wiarę katolicką, ciągle tylko słyszymy Bóg to Bóg tamto.. Film mógł być ciekawy ale "Bóg" go zepsuł. Oglądałem go głównie dlatego, że grali aktorzy występujący w "Weeds".
ale przecież o tym był film, o doktrynie religijnej (już nieważne jakiej) moim zdaniem forma - film dla nastolatek, to świetny wybór, tytuł stał się lekki, nie na tyl powazny, by gorszyć bardzo mocno pruderyjnych amerykanów
Najwyraźniej byłeś bardziej skupiony na jedzeniu kanapek niż oglądaniu, bo widocznie nie zrozumiałeś przesłania filmu. Fabuła mogła odnosic sie do każdej religii, natomiast chodziło tu głównie o hipokryzję. Ludzie jak Hilary Faye czy pastor Skip otaczają nas, wierzą w Boga, ale są zaslepieni i nie kroczą droga jaką nakazał. Wolą wyrzec się i pozbyć osób łamiących Boże prawo niż wybaczyć i pomagać. Natomiast buntownicy i grzesznicy jak Cassandra okazuja się miec wieksze serce i otwarty umysł.
Otóż fabuła nie mogła odnosić się (i nie odnosi się) do każdej - jak to nazywasz - religii. Jeśli Ci się film podobał, to powinieneś chociaż wiedzieć, dlaczego. A nie wiesz.