W filmie dominuje schemat "amerykańskiego filmu dla nastolatek". Jest uczciwa szara myszka, wymalowana wredna lala i wojna między nimi. Na koniec lala zostaje przepisowo upokorzona. Jeśli ktoś tego rodzaju filmów nie lubi, to lepiej niech nie ogląda. Aktorstwo co prawda na szczęście lepsze niż w większości produkcji tego typu.
Jednak ten schemat się sprawdza :) I zgodzę się-aktorstwo na wysokim poziome. Culkin jest bardzo zdolnym aktorem, żałuję, że ma tak mało "dorosłych filmów". I zawsze podziwiałam jego mimikę twarzy. Poza tym-słdoki jest. Pozdrawiam!
Coś z tego schematu w tym filmie jest, ale nie powiedziałbym że on dominuje. Sporo tu nowoczesnej, pogodnej satyry na społeczne konwenanse podanej w stylu podobnym do filmów w rodzaju "American Beauty" czy "Juno". Postać "złej" Hilary Faye jest faktycznie za bardzo przerysowana, ale pozostałe (szczególnie Roland grany przez Culkina) dość wiarygodne. Na pewno film wart obejrzenia, choć głęboko wierzących może drażnić satyryczne potraktowanie religii.