Nie wytrwałam nawet do połowy, miałam dwa wyjścia-usnąć lub opuścić kino, wyszłam.
Jedyną mocną stroną tego filmu jest muzyka, nic poza tym :) Nawet Sean Penn nie dawał tam rady.
Trochę pomyślałem o tym co zostało tu napisane, nie chciałem odpisywać na gorąco. Proszę, oświeć mnie, na czym polega ta nuda, porozmawiaj ze mną ;)
Widzę,że Tobie film się bardzo podobał :) Mnie w nim nic nie porwało, zero akcji, zero emocji, martwy film pod tym względem, ciągną się jak flaki z olejem, nastrój Cheyenna się tak udzielał, że człowiek był znudzony już samym patrzeniem na Niego. Rzadko zdarza mi się nie obejrzeć filmu do końca...tu po prostu nie dałam rady. Nie wiem jaki był koniec, może zakończenie chociaż zaskoczyło? :)
Filmy bez akcji, a prawidłowo rzecz ujmując, z wolną narracją, rzadko zdobywają uznanie szerszej rzeszy widzów. Wiąże się to oczywiście z przyzwyczajeniem widza to częstotliwości zmieniania ujęć (im szybciej się zmieniają tym szybsza narracja) nie ma to niestety nic wspólnego z akcją. Akcja to określony ciąg zdarzeń, stwierdzenie że w filmie jest zero akcji interpretuje zatem jako wyraz negatywnego stosunku do wolnej narracji bądź braku cech charakterystycznych dla filmu akcji. Nie widzę powodu aby był to czynnik umniejszający wartości tego czy jakiegokolwiek filmu. Kolejny zarzut to zero emocji. Nie wiem z której strony i jakie emocje kierują Twoim życiem, ale ten film ewidentnie budowany jest na emocjach. Jest nimi wręcz przepchany, nie rozumiem zatem zarzutu. Sposób ich wyrażania jest wyrafinowany to fakt, przez co podaje nam mozaikę wartości i uczuć człowieka skończonego a niepełnego, będącego mumią rocka. Dialogi są niesamowite, literackie finezyjne i trafne, zdjęcia przepiękne, na kontrze do stanu psychicznego bohatera, aktorstwo Seana Penna minimalistyczne i celne do szpiku ości. Genialność utworu to fragmentaryczność, nowatorskość i temat. Film jest pięknym literackim obrazem o dojrzewaniu, ostatnia sekwencja jest jedną z najlepszych jakie widziałem kiedykolwiek w kinie. Dając mu 10 stawiam go w pełni świadomie obok takich filmów jak Stroszek, Paryż Texas, Pulp Fiction, czy Forrest Gump. Ocena 2/10 jest niemożliwie niska a zarzuty pod kontem wolnej narracji i rzekomych braków w emocjach są zdecydowanie za słabe aby tak dyskredytować obraz, który jest arcydziełem w takim sensie w jakim arcydziełem są obrazy Chagalla.
w pełni się zgadzam i muszę powiedzieć, że ww. wolna narracja była mistrzowsko uzupełniona grą na emocjach. Począwszy od wątków pobocznych, jak Rachel i jej syn, aż do głównego - dojrzewania Cheyenna, ja odczuwałam cały wachlarz emocji (a do tego doskonała muzyka!). Wg mnie nastrój po obejrzeniu filmu jest o wiele ważniejszy niż wartka akcja. Absolutnie się nie zawiodłam, dostałam dokładnie to czego oczekiwałam czytając opis i oglądając trailer. No, może miałam nadzieję na więcej Frances McDormand, ale to mały szczegół.
No dobrze, zatem ja po prostu nie jestem fanem wolnej narracji. Moim życiem kieruje bardzo dużo emocji, jestem wręcz nad emocjonalna ale absolutnie nie zafascynowała mnie główna postać, z której na kilometr bije depresją, smutkiem, zagubieniem, załamaniem. W dialogach nie znalazłam też niczego "niesamowitego, literackiego, finezyjnego i trafnego", dla mnie to zwykła bełkotanie zdołowanego człowieka, która nie niesie za sobą niczego do przemyśleń. A tak btw to obrazy Chagalla wcale nie są arcydziełem. Gdzie żeś się uczył,że masz taką opinię?
Nademocjonalna to raczej okreslenie pejoratywne jak sadze :p
Rozumiem, zeżeby uznawaćobrazy chagalla za arcydzieła trzebaskonczc metalurgie? :p
bohater byl zdołowany? Yaaaa....
....
A według Ciebie taki nie był? Był zdołowany i zagubiony ( o dołku sam mówił w scenie "łózkowej" :) ) z reszta twoich wypowiedzi sie zgadzam w 99% bo koncowka jest dla mnie niezrozumiała ( może jestem zbyt prosty ) . Muzyka świetna , Penn jak zazwyczaj świetny , mało Frances ( a szkoda ) , dużo "ciepłego" humoru ( nie koniecznie takiego po ktorym człowiek śmieje sie na głos) . Pojawily sie ostatnio 2 filmy na ktore czekałem "Cheyenne" i "Nietykalni" i wbrew ocenom na filmwebie "Cheyenne" zjada "Nietykalnych" na śniadanie :)
Zła decyzja. Przeproś i wracaj. Stwierdzenie, że Sean Penn nie dawał rady dyskredytuje twoją opinię całkowicie i bezdyskusyjnie. ;]