To tak po krótce. Cheyene'a to (zgadzam się z redynemo) mieszanka Smitha z The Cure i Ozziego :) Obu bardzo lubię :) Świetna była również Francis McDormand, tylko niestety siłą rzeczy drugoplanowa. Negatywny Alois Lange też dobrze zagrany. Zdjęcia to wielka nauka kadrowania (polecam fotografom). Smakować należy każdą chwile tego filmu. Rytm cudowny. Jedyne co mnie nieco drażni ( a może nie załapałam) to samo zakończenie,troszkę jakby amerykańskie , czyli kawa na ławę-dojrzałem,popatrzcie jaki jestem ładny, "jasny" i grzecznie obcięty.