Ten film na prawdę mi się podobał, ale tak zepsutego zakończenia to nie widziałam od lat, chociaż może ja czegoś po prostu nie rozumiem?
Ta scena ma wymiar symboliczny. Najpierw Cheyenne pali papierosa na lotnisku, chociaż wiemy, że nigdy nie palił ( jak twierdziła mama Tonnyego Cheyenne nigdy nie palił papierosów, bo wciąż jest dzieckiem). Konsekwentnie pozbył się widocznie makijażu, odrzucając niejako brzemię przeszłości (poczucie winy, że był inny i ojciec go nie kochał, odpowiedzialność za śmierć tej dwójki nastolatków). Cheyenne dorasta po prostu. Odnajduje się w sytuacji w której się znalazł. Przestaje się nad sobą użalać, przestaje być smutny, chować przed światem. W końcu szczerze się uśmiecha. Zaczyna żyć.
Ta scena ma wymiar symboliczny. Najpierw widzimy Cheyenne`a na lotnisku (choć wiemy, że ma fobię związaną z lataniem, dlatego w tamta stronę płynął do Stanów statkiem), potem widzimy Cheyenne`a palącego papierosa na lotnisku po raz pierwszy w życiu, chociaż wiemy, że bohater nigdy nie palił ( jak twierdziła mama Tonnyego, Cheyenne nigdy nie palił papierosów, bo wciąż jest dzieckiem, a tylko one nie sięgają po papierosy). Konsekwentnie muzyk pozbył się swojego amwiturażu, odrzucając niejako brzemię przeszłości i wszystkie wynikające z niej dla bohatera problemy. Cheyenne pozbywa się swoich lęków i kompleksów, przestaje chować pod toną makijażu, pielęgnować smutnego i gniewnego zarazem chłopaka z młodości. Porzuca też poczucie winy,za to jak potoczyło się jego życie. Cheyenne dorasta po prostu. Odnajduje się w sytuacji w której obecnie się znalazł. Przestaje się nad sobą użalać, przestaje pielęgnować swój smutek, znudzenie i poirytowanie rzeczywistością. W końcu szczerze się uśmiecha do matki Tonny`ego. Zaczyna normalnie żyć.
Rozumiem, nie mniej jednak nie do końca podoba mi się wykorzystanie tu mitologii muzyka rockowego, ale to kwestia osobistych upodobań. Zastanawia mnie jeszcze jaki cel ma wprowadzenie w filmie postaci Tonnego.