ale jakim idiota trzeba byc zeby okreslic ten film komedia,dramat? Prawie wszedzie tak
okreslony jest gatunek... wtf? Czy ktokolwiek widzi w tym filmie jakies elementy komedii?
Po pierwsze, sam Cheyenne jest postacią tragikomiczną. Jego styl wypowiedzi, sposób poruszania jest w pewien sposób zabawny. Mnie osobiście bawi jego śmiech. Zabawne też są początkowe sceny z Desmondem, kiedy to Cheyenne chce go zeswatać. Śmieszna jest też scena w pubie z ping-pongiem. Nie zaprzeczysz ;) Trzeba jeszcze dodać, że coś, co kogoś bawi, innego już nie musi. Lecz jednak nie jest to komedia, dramat. Gatunek, który łączy te elementy, nazywa się komediodramat. I to jest właśnie przykład takiego filmu. Pozdrawiam.
kazdy rodzaj humoru inaczej oddziałuje na różnego typu odbiorców. to naturalne, że nie wszystkich ten film musiał bawić. jest wiele komedii, które nawet nie wywołuja u mnie usmiechu. okreslenie tego filmu jako komedii jest jak dla mnie najbardziej odpowiednie, takiej melancholijnej komedii o życiu. wydaje mi sie , ze humor tutaj jest dość jednolity (z jednej beczki). jeżeli jeden zart Cie nie rozbawił, to reszta pewnie też nie. Mi taki sytuacyjny humor oparty troche na absurdzie bardzo odpowiada i nie mogłam przestać się śmiać, już właściwie od pierwszego momentu, kiedy specyficzny bohater pojawia się w absolutnie nielicującym z nim otoczeniem. Albo jak Mordechaj Midler ( !) ,zwany legendą, kilkadziesiat minut pózniej zatrzaskuje się w wucecie. I tak jak niektórzy wytykają twórcom wątek holokaustu, to ja sądzę, że w naprawde umiejetny sposób poradzili sobie z niepisanym obowiązkiem wiecznej powagi wobec tego tematu, który w filmie jakoś niepostrzezenie zszedł z pomnika.
Fajny film o kontrastach.
Najlepsze jest to, że Paolo Sorrentino nie popadł w kicz. Choć finał jest łatwy do przewidzenia, reżyser prowadzi narrację pewną ręką i pokazuje, że na dojrzewanie nigdy nie jest za późno. To takie moje trzy grosze w tym temacie;)