Film składa się z wielu , wielu wątków które są pozostawione ot tak sobie w ogóle nie rozwinięte i dlatego nie wiadomo za bardzo o co w tym filmie biega , jest niesamowicie chaotyczny.
Niektóre sceny są za długie , niektóre za krótkie większość scen jest w ogóle wepchnięta bez sensu.
Muzyka mistrzowska , gra aktorska ( spranego , przepitego , przećpanego kolesia w którym nie ma już nic) doskonała.
Ale film jest bardzo kiepsko zmontowany i..... sensu w nim trzeba się doszukiwać na siłę bo przy takiej ilości wątków nie wiadomo na którym się skupić i jeszcze ten holocaust....
Ogólnie można się na niego wybrać , ale w pewnym momencie np ja juz byłam zmęczona właśnie tą chaotycznością.
Mam dokładnie takie same odczucia co do filmu. za kreacje Cheyenne'a 10/10, za muzykę również , fabuła niestety gdzieś umknęła. Szkoda, wielka szkoda. :(
A nie takie właśnie jest nasze życie nieposkładane, chaotyczne i niejednowymiarowe?
Z jednej strony tak, ale wydaje mi się, że widzowie oczekują od filmu by zobrazował im jakiś konkretny wątek (ja jestem takim widzem). Osobiście po obejrzeniu tego filmu (do końca siedziałam), czułam się, jakbym wyszła w połowie. Na pewno zależy to też od gustu i nastawienia. Może rzeczywiście miało to być innowacyjne ukazanie życia, jego chaotyczności i wielowątkowości. Do mnie niestety nie trafiło :<